Prawo międzynarodowe nie jest tworem, które działa tak samo jak prawo karne, czy cywilne. Innymi słowy, nie uzyskamy decyzji Niemiec dotyczącej reparacji w wyniku postanowienia jakiegoś sądu. To tak nie działa. Oczywiście musimy zacząć od wysłania noty do rządu RFN, ale zaraz potem musimy odwołać się do sumień niemieckich wyborców. A żeby to zrobić musimy im uświadomić, że okupacja w Polsce nie wyglądała tak jak w Holandii, czy we Francji - mówi Przyłębski, który jest członkiem rady Instytutu Strat Wojennych i prawdopodobnie będzie zaangażowany w popularyzację wiedzy zawartej w przedstawionym w czwartek w Warszawie raporcie nt. reparacji wojennych w Niemczech.

Reklama

Przeciętny Niemiec, jeśli w ogóle coś wie o przebiegu II wojny światowej na Wschodzie, to jest przekonany, że najpierw był 6-tygodniowy blitzkrieg, a potem Holokaust. Bo tak to jest mniej więcej przedstawione w niemieckich podręcznikach. Niemcy nie zdają sobie sprawy z niemieckiego okrucieństwa i bestialstwa w okupowanej Polsce. Naszym zadaniem jest zmiana świadomości niemieckiego społeczeństwa poprzez pokazanie prawdy. Oczywiście Niemcy będą się przed tym bronić, gdyż uważają, że wzorowo rozliczyli się z przeszłością oraz że mają wspaniałą politykę historyczną. My to musimy naruszyć - postuluje profesor filozofii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

"Działania Warszawy powinny być wielokierunkowe"

Podkreśla, że działania Warszawy powinny być wielokierunkowe i nastawione na osiągnięcie różnych celów: od zmian w podręcznikach, po spotkania i prezentację raportu w różnych gremiach. Zdaniem profesora Przyłębskiego raport należy przedstawiać nie tylko w polskich placówkach dyplomatycznych i kulturalnych, ale także dotrzeć z nim do Federalnej Centrali Kształcenia Obywatelskiego (bpb) i fundacji politycznych.

Reklama

Gdyby to się udało, to za jakiś czas możemy osiągnąć zmianę nastawienia społeczeństwa niemieckiego do rozliczenia, a co za tym idzie - do stworzenia gruntu dla prawdziwego pojednania między Polską a Niemcami. To prawdziwe pojednanie powinno zastąpić tzw. kicz pojednania. Przez 5,5 roku, kiedy kierowałem naszą ambasadą w Berlinie przy każdej okazji mówiłem, że ten +kicz pojednania+ musi być odrzucony i musi nastąpić prawdziwe pojednanie na bazie prawdy - przypomina.

Reklama

Przyłębski zastrzega, że nikt nie spodziewa się, że będzie to kwestia roku czy dwóch, ale też nie wyobraża sobie, że miałoby to się ciągnąć przez dziesięciolecia. Myślę, że powinniśmy to zamknąć w około czterech lat: uzyskać niemiecką decyzję, ustalić kwotę i dokonać rozłożenia tych płatności na kolejne lata. Niemcy dobrze na tym wyjdą. Zgadzając się na reparacje, usunęliby zadrę, która od zawsze tkwi w naszych relacjach. Niektórzy już teraz mają tego świadomość - konkluduje prof. Andrzej Przyłębski.

Artur Ciechanowicz