"Po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego, w związku ze skargą Klienta na zachowanie naczelniczki Urzędu Pocztowego w Pacanowie, Poczta Polska informuje, że nie stwierdzono zaistnienia przesłanek, mogących stanowić podstawę do wyciągnięcia konsekwencji służbowych wobec naszej pracowniczki. Oznacza to, że będzie nadal kontynuować pracę na dotychczasowym stanowisku i dotychczasowych warunkach.

Reklama

Ponadto, w dniu 08 czerwca 2022 r. wpłynęło do Poczty Polskiej drogą elektroniczną pismo, w którym Klient prosi o wycofanie swojej skargi na zachowanie naczelniczki Urzędu Pocztowego w Pacanowie. Należy podkreślić, że dokument ten nie miał wpływu na trwające postępowanie, przeprowadzone zgodnie z obowiązującymi przepisami. Odpowiedź na skargę przekazano Klientowi.

W związku z powyższym Poczta Polska uważa sprawę za zamkniętą" - czytamy w oświadczeniu Poczty Polskiej.

Portal wyborcza.pl Kielce napisał we wtorek, że "surowe konsekwencje czekają naczelniczkę poczty z Pacanowa za to, że pożaliła się ministrowi z PiS na drożyznę". "W błyskawicznym tempie została wezwana na dywanik. Usłyszała, że zostanie zwolniona" - czytamy. "Poczta Polska przyznaje tyle, że skarga wpłynęła i jest wyjaśniana" - donosiła kielecka wyborcza.pl.

Reklama

"Najgorsze czasy PRL-u"

Szef mazowieckiej Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec (KO) podkreślił we wtorek w Sejmie, że dziś cała Polska dowiedziała się o aferze, która przypomina najgorsze czasy PRL-u. Otóż w Pacanowie naczelniczka miejscowej poczty usłyszała, że ma złożyć wypowiedzenie albo zostanie dyscyplinarnie zwolniona za to, że kilka dni temu, podczas gdy na poczcie przebywał minister, poseł PiS pan Michał Cieślak, poskarżyła się na złe warunki życia, na wysokość pensji, na wysokość opłat za kredyty i wysokość ceny benzyny - podkreślił Grabiec na konferencji prasowej.

Polityk PO dodał, że "efektem jej skargi, tej wypowiedzi do pana ministra jest to, że minister podjął interwencję, która prowadzi do zwolnienia naczelniczki". Kobiety, pani Agnieszki, która od 25 lat pracuje na tej poczcie i która, jak mówi, zarabia nieco ponad 3 tys. złotych - zaznaczył Grabiec.

Takie metody, żeby zwalniać z pracy ludzi, którzy mówią o rzeczach, które są niewygodne dla władzy, stosowała komuna - podkreślił. To są lata 80. Pamiętamy, jak wtedy pracownicy byli zastraszani, a dzisiaj to samo dzieje się pod rządami PiS-u, kiedy uczciwie pracująca kobieta, ciężko pracująca za nieco ponad 3 tys. złotych w instytucji, która wykonuje zadania państwowe, spotyka się z takim buractwem ze strony ministra, który domaga się jej zwolnienia za sam fakt powiedzenia o tym, w jakich warunkach żyją pracownicy instytucji państwowej - powiedział poseł KO.

"Represje wobec pracowników"

To jest po prostu skandal, tak nie wolno postępować. Dlatego oczekujemy od premiera Mateusza Morawieckiego, że na jutrzejszym posiedzeniu Sejmu w ramach odpowiedzi na pytania bieżące przedstawi informację, jak wyglądają represje wobec pracowników urzędów państwowych, w szczególności Poczty Polskiej podejmowane na skutek wypowiedzi tych urzędników o trudnych warunkach życia w Polsce - oświadczył Grabiec.

Jego zdaniem sprawa nie może przejść bez echa. To musi zostać do końca wyjaśnione. Tym bardziej, że mamy tu do czynienia z sytuacją, w której kilka dni temu prezes PiS Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki ogłosili, że jadą w Polskę słuchać Polaków - powiedział poseł.

Czy tak ma wyglądać to słuchanie Polaków? W momencie, w którym ktoś się poskarży na warunki życia, na ceny benzyny, na wysokość kredytu, na niskie zarobki, zostanie zwolniony z pracy? Tak mają wyglądać te spotkania z mieszkańcami, gdzie każdy ma się obawiać o to, co powie, bo będzie represjonowany? To jest jakiś absurd. Dlatego żądamy od premiera Morawieckiego wyjaśnienia tej sytuacji - powiedział Grabiec.

Podobna sprawa w ZUS-ie?

Posłanka Joanna Frydrych (KO) zwróciła uwagę na "sytuację dziewczyny, przewodniczącej Związku Zawodowego pracującej w ZUS-ie". Która została zwolniona za to, że powiedziała swojemu pracodawcy, jaka jest naprawdę sytuacja w zakładzie pracy, za to, że broni praw pracowniczych, za to, że walczy o większe wynagrodzenia - mówiła przedstawicielka Platformy Obywatelskiej.

Według niej "ta uczciwa, urzędnicza praca na najniższym szczeblu pokazuje dokładnie, jak dzieje się w naszym kraju". A nie propaganda PiS-owska, która jest tylko przekazywana w kontekście, jak to jest cudownie w naszym kraju. W naszym kraju jest naprawdę źle i widać to, bo ludzie między sobą rozmawiają - powiedział posłanka KO.

PiS boi się prawdy. PiS boi się tego, że ludzie w większości dowiedzą o nadmiarowych zgonach wynikających z Covidu, o drożyźnie, o inflacji, o tym, jak jest dzisiaj na stacjach paliw. I żądamy po prostu zaprzestania takich działań, żądamy wyjaśnień - mówiła Frydrych.

Cieślak: Zachowanie nie licowało z powagą urzędu

Naczelnik poczty w Pacanowie używała wulgaryzmów, jej zachowanie nie licowało z powagą urzędu - oświadczył minister w KPRM Michał Cieślak w odpowiedzi na doniesienia, że po jego skardze naczelnik ma zostać zwolniona. Jak zaznaczył, zwrócił się do prezesa Poczty Polskiej o wyrozumiałość dla pracowniczki.

Cieślak we wtorek opublikował w mediach społecznościowych oświadczenie w tej sprawie. "Podczas odbioru korespondencji w placówce pocztowej w Pacanowie byłem uczestnikiem zachowania pani naczelnik, które nie licuje z powagą piastowanego urzędu" - napisał.

Według ministra naczelnik "używała wulgaryzmów oraz słów nieprzystających urzędnikowi państwowemu". "O okolicznościach w trybie regulaminowym powiadomiłem przełożonego, który oceni zaistniałą sytuację, porozmawia z pracownikami i podejmie decyzję w tej sprawie" - zaznaczył Cieślak.

"Zdaję sobie sprawę, że wszyscy żyjemy w ogromnym napięciu, mierząc się ze skutkami wojny w Ukrainie i efektami dwóch lat pandemii COVID-19. Rozumiem, że każdy może mieć gorszy dzień, dlatego poprosiłem pana prezesa Poczty Polskiej (Tomasza Zdzikota - PAP) o wyrozumiałość dla pani naczelnik" - napisał.

Cieślak zwrócił się też o to, aby dalsze pytania dotyczące czynności wyjaśniających kierować do Poczty Polskiej.

Müller: Na pewno nie zachowałbym się jak minister Cieślak

Chciałbym, żeby to było szczegółowo wyjaśnione i żeby te osoby zweryfikowały swoje relacje - powiedział w środę rzecznik rządu Piotr Müller, odnosząc się do sprawy naczelniczki poczty z Pacanowa. Na pewno bym nie zachował się tak, jak minister w KPRM Michał Cieślak w tej sytuacji - dodał.

Rzecznik rządu został zapytany o sprawę w środę w TVN24. Nie wiem, czy tak rzeczywiście było, że ktoś z tego powodu jest zwolniony, mamy tu, jak rozumiem, relacje dwóch stron - powiedział. Przyznał, że chciałby, aby "to było bardziej szczegółowo wyjaśnione i żeby te osoby zweryfikowały swoje relacje".

Mogę powiedzieć, że na pewno bym nie zachował się tak, jak minister Cieślak w tej sytuacji. A zdarzają się różne rzeczy, przecież jesteśmy osobami publicznymi - nie raz niemiłe słowa usłyszałem, czy to na ulicy, czy w innych miejscach, ale też słyszałem wiele miłych słów, więc to się jakoś równoważy - powiedział.

Cieśla: Dziś pewnie bym się tak nie zachował

Może zachowałem się zbyt impulsywnie, dziś pewnie bym się tak nie zachował; z tego co wiem, ta sytuacja jest wyjaśniana - powiedział już w środę minister w KPRM Michał Cieślak, ponownie odnosząc się do sprawy naczelniczki poczty z Pacanowa.

Cieślak pytany przez dziennikarzy w Sejmie o szczegóły wydarzenia w Pacanowie, oświadczył, że odwiedził pocztę "jak każdy przeciętny obywatel". Rozmawiałem z panią, która obsługiwała w okienku; były to listy polecone. W momencie, w którym pani, z którą rozmawiałem, zwróciła się do mnie "panie ministrze", osoba siedząca z boku zareagowała bardzo agresywnie - relacjonował.

Nikt nie powinien być w sytuacji, w której przedstawiciel urzędu czy w urzędzie spotyka się z taką sytuacją - zaznaczył Cieślak. Dopytywany o słowa pani z poczty mówił, że jego celem nie było przedstawienie sytuacji, która wydarzyła się na poczcie (w Pacanowie) panu naczelnikowi. Nie było przedmiotem mojej interwencji to, że ktoś w jakiś sposób artykułuje swoje preferencje polityczne; nie było moją intencją skierowanie uwagi na sprawy, które nas wszystkich dotyczą, że chcielibyśmy, żeby ceny były niższe, aby sytuacja gospodarcza była lepsza - podkreślił.

Dopytywany, co konkretnie usłyszał, odparł: Pani naczelnik zachowała się agresywnie, używając wulgaryzmów. Nie będę publicznie przytaczał wulgaryzmów, które tam się pojawiły. Pani naczelnik odzywała się do mnie jako do klienta, przy okazji jako posła i ministra.

Na uwagę, że może to wyglądać tak, jakby wykorzystał swoją pozycję do interwencji w tej sprawie, oświadczył: Jest mi przykro, że ta sytuacja miała miejsce. Moją intencją nie było przekazanie naczelnikowi, czy nie było przekazanie przełożonemu pani naczelnik informacji o tym, że ktoś w jakiś sposób narzeka, że jest drogo, że są problemy ze spłatą kredytu, ponieważ każdego w jakimś stopniu ta sprawa dotyczy. Każdy z nas jest w tej sytuacji. Rozmawiałem z panem prezesem, może ja się zachowałem zbyt impulsywnie, ale dziś pewnie bym się tak nie zachował w tej sytuacji, ale z tego co wiem, to ta sytuacja jest wyjaśniana.

Naczelniczka na przymusowym urlopie

Wyborcza.pl podała, że zajście miało miejsce w piątek, 3 czerwca. Naczelniczka, gdy zorientowała się, że w placówce jest Michał Cieślak - wybrany do Sejmu ze świętokrzyskiej listy PiS poseł Partii Republikańskiej, minister ds. samorządu - pożaliła mu się na obecną sytuację. Miała mówić o wydatkach na paliwo i o tym, że po spłacie kredytów zostają jej grosze na życie. Miała też dodać, że Cieślak jako poseł nie zna takich problemów. Według jej relacji minister miał odpowiedzieć, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby kandydowała do Sejmu.

Portal podał, że niedługo po dyskusji minister wyszedł z budynku poczty, a naczelniczka została wezwana przez dyrektora z Kielc. Zgłosiłam się, nie miałam wyjścia. Pan dyrektor powiedział mi, że będę dyscyplinarnie zwolniona, bo wpłynęła na mnie skarga ministerialna, bo rozmawiałam na tematy polityczne z panem Cieślakiem. Zarzucił mi, że używałam wulgaryzmów, co nie było prawdą. Tłumaczyłam, że ja niczym nie zawiniłam, po prostu frustracja w człowieku narasta, kiedy wszystko tak drożeje. Usłyszałam, że jest słowo przeciwko słowu, ale i tak wszyscy uwierzą ministrowi, nie mnie - powiedziała portalowi naczelniczka.

Według wyborcza.pl naczelniczka jeszcze w piątek została odsunięta od kierowania pocztą w Pacanowie. Formalnie wypowiedzenia nie dostała, a obecnie przebywa na urlopie. Usłyszałam, że jako urzędnik państwowy nie powinnam rozmawiać w miejscu pracy z panem ministrem. Na nic się zdały moje tłumaczenia, że emocje wzięły górę nad rozumem, a w podobnej sytuacji jest wielu ludzi - mówiła portalowi naczelniczka.

Radio ZET: Przełożony naczelniczki to partyjny kolega Cieślaka

Dyrektorem oddziału Poczty Polskiej w Kielcach, który ma administracyjny nadzór nad placówką pocztową w Pacanowie, jest członek Partii Republikańskiej Wojciech Stelmach. Wiceprezesem tej samej partii jest minister Michał Cieślak. To właśnie minister złożył donos na naczelniczkę poczty w Pacanowie, po tym, jak kobieta wdała się z nim w dyskusję na temat drożyzny - to ustalenia dziennikarza Radia ZET Rafała Miżejewskiego.

Minister Michał Cieślak jest osobą, która woli być kapusiem i konfidentem niż osobą, która powie "przepraszam" - komentował w Sejmie Jan Strzeżek, rzecznik koła parlamentarnego partii Porozumienie, do której w przeszłości należał minister Michał Cieślak.