- Z jednej strony dobrze, że do takiego porozumienia doszło. Obejmie to 90 proc. rosyjskiej ropy naftowej dostarczanej do Europy. Z drugiej strony trudno być całkowicie usatysfakcjonowanym. Przede wszystkim dlatego, że trwało to tak długo. Po drugie, embargo ma dotyczyć tylko ropy dostarczanej drogą morską. A po trzecie, najważniejsze, to embargo wejdzie w życie dopiero pod koniec roku, podczas gdy wojna trwa już trzy miesiące. Reakcje państw Unii są zawsze spóźnione i zbyt słabe, a sankcje mają duże luki - ocenił profesor Krasnodębski. Jak dodał, w ustaleniach unijnego szczytu nie ma mowy o zakazie transportu rosyjskiej ropy przez firmy z UE; nie zgodziły się na to Cypr i Grecja.

Reklama

"Dlatego sankcje są tak spóźnione"

- Istnieje nacisk moralny i głębokie poczucie, że coś trzeba robić, by powstrzymać Rosję, a także że trzeba Ukrainie pomóc. Jednocześnie jednak brak jest gotowości poniesienia daleko idących wyrzeczeń. Unia, która jeszcze niedawno marzyła o "autonomii strategicznej", uświadomiła sobie, w jak ogromnym stopniu jest uzależniona od Rosji, od dostaw rosyjskiej ropy i gazu. Jeszcze niedawno brakowało więc realistycznej oceny sytuacji, a teraz brakuje gotowości do wyrzeczeń i do stanowczych kroków, by odpowiedzieć na agresję Rosji. Dlatego sankcje są tak spóźnione - mówił prof. Krasnodębski.

- Cóż z tego, że embargo wejdzie (w życie) pod koniec roku, jeśli do tego czasu wojna będzie już rozstrzygnięta? A przez ten czas Rosja nadal będzie dostawała europejskie pieniądze. Przywódcy unijni wygłaszają budujące oświadczenia, ale działania podejmowane przez Unię na pewno nie są działaniami, które mogłyby teraz, w obecnej chwili, decydująco wpłynąć na rozwój wypadków na Ukrainie, na przebieg wojny. I najwyraźniej chodzi tylko o to, by nakłonić Rosję do rozmów, a nie o to, by ją pokonać - podkreślił eurodeputowany.

Reklama

Kompromis w sprawie rosyjskiego gazu

Porozumienie unijnych liderów zakłada, że do końca br. UE zrezygnuje z 90 proc. importu rosyjskiej ropy. Pozostałe 10 proc. to dostawy południowym odcinkiem ropociągu "Przyjaźń", których utrzymanie wywalczyły przede wszystkim Węgry. Ma to być jednak rozwiązanie tymczasowe.

Osiągnięty kompromis ma na razie charakter polityczny i w najbliższych dniach będzie wymagał przekształcenia w decyzję o mocy prawnej. Dlatego w Brukseli będą toczyć się rozmowy techniczne w tej sprawie.

Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)