Chodzi o billboardy, na których znajduje się napis Polskie Elektrownie oraz słowa: "Opłata klimatyczna UE to aż 60 proc. kosztów produkcji energii. Polityka klimatyczna UE równa się droga energia, wysokie ceny".

Podczas konferencji prasowej przez Ministerstwem Aktywów Państwowych posłanki Lewicy Anita Sowińska i Wanda Nowicka podkreślały, że opłata klimatyczna UE to 20 procent, a nie - jak przekonuje się na bilboardach - 60 procent; samą kampanie nazwały "manipulacją", "kłamliwą" i "oszczerczą".

Reklama

Winę za wysokie ceny prądu ponosi przede wszystkim Prawo i Sprawiedliwość przez to, że nie wykorzystuje tych środków, które pochodzą z opłat emisyjnych na rozwój odnawialnych źródeł energii, na rozwój sieci przesyłowej czy magazynów energii - mówiła Sowińska zarzucając rządzącym niekompetencje w tej sprawie.

Czy Jacek Sasin uczestniczył w przygotowaniu kampanii?

Reklama

Jak podkreśliła "w tym wszystkim pomijany jest również fakt, iż spółki energetyczne w ubiegłym roku odnotowały rekordowe zyski". W samym tylko grudniu 2021 r. oszacowano, iż marża w cenach energii wynosiła ponad 40 procent - dodała. Sowińska i Nowicka zapowiedziały kontrolę w MAP, która miałaby dotyczyć kosztów kampanii, tego które spółki Skarbu Państwa w niej uczestniczą, a także czy szef MAP Jacek Sasin lub jego współpracownicy uczestniczyli w przygotowaniu tej kampanii.

Ministerstwa Klimatu i Środowiska potwierdziło w czwartek, że zgodnie z danymi handlowymi z Towarowej Giełdy Energii (TGE), "koszt wytworzenia energii elektrycznej to w 60 proc. cena za koszt uprawnień do emisji CO2". PiS przekonuje, że przytaczane w debacie 60 proc. nie dotyczy rachunku za energię, tylko kosztów samej produkcji energii przez elektrownie.

Timmermans zwrócił się do Polaków ws. cen prądu

Reklama

Natomiast w niedawnym artykule dla Onetu wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans zwrócił się do Polaków: W ostatnich tygodniach wiele polskich rodzin i przedsiębiorców otrzymało wyższe rachunki za energię. (...) Postawmy jednak sprawę jasno: polityka unijna NIE jest odpowiedzialna za 60 proc. państwa rachunków za energię. Niektórzy operują taką liczbą, przeinaczając sens dyskusji i pomijając fakt, że znaczna część rachunku za energię składa się z kosztów jej przesyłu, podatków krajowych i innych opłat - dodał Timmermans.

Podkreślił, że opłata, jaką przemysł ciężki i przedsiębiorstwa energetyczne płacą za uprawnienia do emisji gazów cieplarnianych w ramach europejskiego systemu ETS "nie trafia do Brukseli, tylko bezpośrednio do polskiego budżetu". Tylko w 2021 r. do polskiego budżetu wpłynęło z tego tytułu 28 mld złotych - podkreślił. Wykorzystując jedynie połowę tej kwoty, Polski rząd mógłby przyznać w zeszłym roku, każdej polskiej rodzinie, która nie może związać końca z końcem, prawie 8 tysięcy złotych - czytamy w artykule. I rzeczywiście, rząd wykorzystał część tych dochodów do sfinansowania niektórych środków wsparcia, w tym obniżek cen energii dla szkół i szpitali - dodał Timmermans.

Wiceszef KE przyznał, że "w większości krajów Europy to sytuacja na światowym rynku gazu stoi za aktualnym wzrostem cen energii, a ceny emisji dwutlenku węgla mają na to bardzo ograniczony wpływ". Sytuacja w Polsce jest odmienna, ponieważ od lat brakuje konkretnych działań w stopniowym odchodzeniu od węgla - podkreślił. Polskie regiony górnicze czekają na jasny sygnał, aby móc zaplanować, w jaki sposób odejść od węgla i zabezpieczyć przyszłe miejsca pracy - dodał.

Niestety, w Polsce transformacja energetyczna przebiega dużo wolniej niż w sąsiednich państwach. Od 2005 r. emisje zmniejszyły się jedynie o 8 proc. W tym samym czasie Rumunia zmniejszyła te emisje o 27, Słowacja o 25, a Czesi o 21 proc. To właśnie odwlekane decyzje są powodem, dla którego cena emisji dwutlenku węgla stanowi około 20 proc. (nie 60 proc.) rachunków za energię w Polsce – i to dużo więcej niż średnia w innych krajach UE - dodał wiceszef KE.