Planowany na koniec 2022 r. wzrost opłat wywołał gwałtowny protest organizacji branżowych zrzeszających przewoźników towarowych, firmy związane z budownictwem kolejowym czy stowarzyszenia walczące o zrównoważony transport. Według założeń spółki średnia stawka za korzystanie z torów przez pociągi pasażerskie wzrośnie o prawie 5 proc., a dla przewoźników towarowych o prawie 4 proc. PLK tłumaczy, że stawki nie były podnoszone od czterech lat, a koszty utrzymania torów rosną. Problem w tym, że stoi to w sprzeczności z niedawnymi deklaracjami szefa resortu infrastruktury Andrzeja Adamczyka, który zapowiadał coś odwrotnego - obniżkę opłat. - Obniżenie stawek dostępu do infrastruktury dla kolei to nieuchronna przyszłość - mówił w czasie Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Przyznał, że bez tego typu zachęt nie uda się przenieść znacznej części towarów z dróg na kolej. Niestety od wielu lat tendencja jest odwrotna, a promowane niegdyś hasło „Tiry na tory” pozostało pustym sloganem.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, udział przewożonych koleją towarów spadł już do poziomu 8,3 proc. Rośnie dominacja przewozów ciężarówkami, które odpowiadają za transport 89,2 proc. masy ładunków. Związany z przewozami cargo Związek Niezależny Przewoźników Kolejowych zwraca uwagę, że wiele krajów Europy, np. Niemcy, Francja czy Włochy w celu przyciągnięcia nowych ładunków na tory wprowadzają w ostatnim czasie obniżki stawek. - W Niemczech dokonano np. czasowej obniżki o ok. 99 proc. Odpowiednie regulacje w zakresie obniżania stawek przyjęła też Unia Europejska - wylicza Michał Litwin z ZNPK.