- Oczywiście kompleksowa reforma uprawnień do emisji (jest potrzebna - PAP). My złożyliśmy wniosek o taką kompleksową reformę. Pierwszym działaniem, które Komisja Europejska powinna podjąć, to wycofanie podmiotów finansowych z rynku uprawnień do emisji - powiedziała Moskwa.
Niesprawiedliwa transformacja?
Dodała, że uprawnieniami do emisji można handlować na platformach spekulacyjnych, jak na przykład Bitcoinem. Jej zdaniem nie sprzyja to sprawiedliwej transformacji.
- Krytykujemy spekulacje, dostęp instytucji finansowych, małą transparentność tego funduszu i to, że każda instytucja europejska jest bezradna, bo jak spojrzymy na mechanizm kontroli, to nigdy nie da się uchwycić takiej podwyżki ETS, by KE lub inna instytucja europejska mogła zainterweniować. W takim wymiarze to nie zachęca polskich firm do transformacji i też nie buduje pozytywnego wizerunku transformacji w społeczeństwach - podkreśliła szefowa MKiŚ.
Krytyka systemu
Minister klimatu i środowiska wskazała, że nie krytykujemy potrzeby transformacji energetycznej, tylko sposób zarządzania systemem handlu uprawnieniami do emisji ETS. Podkreśliła, że Polska przeznacza również środki krajowe na transformację energetyczną.
Na pytanie, co dzieje się z pieniędzmi ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2, minister klimatu odparła, że rząd niczego w tej sprawie nie ukrywa. Zaapelowała, by nie wchodzić w narrację, że Polska jest "niesamowitym beneficjentem systemu" ETS. Wskazała, że nasz kraj dokłada fundusze na transformację klimatyczną i energetyczną ze środków krajowych i od lat przeznacza na to pieniądze w ramach takich programów, jak "Czyste Powietrze" czy "Mój Prąd", a także dofinansowania termomodernizacji budynków.
- Transformacja energetyczna jest naszym priorytetem. Krytykujemy ETS nie dlatego, że krytykujemy potrzebę transformacji, ale krytykujemy sposób, w jaki ten fundusz jest zarządzany - oświadczyła Moskwa.