Dyrektor generalny Departamentu Budżetu KE Gert Jan Koopman wysłał w piątek wieczorem do ambasadorów Węgier i Polski pisma informujące, że Komisja bada wykorzystanie mechanizmu warunkowości w odniesieniu do Polski i Węgier.

Reklama

Jak pisze "Spiegel", który dotarł do tych listów, "brzmią one jak akty oskarżenia". "Na dziesięciu gęsto zadrukowanych stronach KE podsumowuje zarzuty wobec Polski; głównym problemem jest to, że podważana jest niezawisłość sądownictwa" - opisuje gazeta. Pismo dotyczące Węgier było jeszcze dłuższe (11 stron), a nacisk położono "szczególnie na korupcję i nepotyzm, oraz niezdolność wymiaru sprawiedliwości do podjęcia skutecznych działań przeciwko tym zjawiskom".

Teraz Polsce i Węgrom grożą dotkliwe straty finansowe. Mechanizm warunkowości, o którym mowa w tych pismach, umożliwia UE "obcięcie środków dla krajów, których rządy podważają rządy prawa", co grozi też niewłaściwym wykorzystywaniem środków z budżetu UE - pisze "Spiegel", przypominając, że Polska otrzymuje bardzo duże środki z unijnej kasy - tylko w 2019 roku było to około 12 mld euro (w przypadku Węgier – około 5 mld).

Polska i Węgry potrzebują szybko środków z funduszu odbudowy, mającego zwalczać kryzysu wywołanego pandemią. "W tym przypadku z technicznego punktu widzenia wypłata nie ma związku z mechanizmem rządów prawa, ale z politycznego – tak. W obliczu ciągłych prowokacji ze strony Warszawy i Budapesztu trudno sobie obecnie wyobrazić, aby Komisja utorowała drogę do wypłaty miliardów z tego funduszu" – dodaje "Spiegel".

"Jest to pewne, iż Węgry i Polska nie otrzymają szybko pieniędzy"

Polska wystąpiła o około 24 mld euro bezzwrotnych dotacji i 12 mld euro w formie pożyczek. Obydwa kraje miały otrzymać w tym roku w formie zaliczki 13 proc. kwot, o które wnioskowały, jednak Komisja zablokowała wypłaty. "Spiegel", powołując się na źródła w KE twierdzi, że "jest to pewne, iż Węgry i Polska nie otrzymają szybko pieniędzy".

Aby wypłaty doszły do skutku, zielone światło musiałaby dać nie tylko KE, ale i Rada Europejska. Zdaniem "Spiegla" jest jednak "bardzo mało prawdopodobne", by środki zostały przekazane Warszawie i Budapesztowi przed końcem roku. Wysłane pism do Polski i Węgier "to tylko wstępny etap" – nie jest na razie pewne, czy Komisja rzeczywiście zarekomenduje państwom członkowskim wycofanie środków.

Eurodeputowany Daniel Freund (Zieloni) uważa, że pisma są raczej manewrem taktycznym. - Nie brakuje informacji o skargach na Węgry i Polskę. Komisja mogła natychmiast uruchomić mechanizm warunkowości, a pisma wysłać później. Teraz Węgry i Polska będą miały dwa miesiące na odpowiedź - mówi Freund. Przypuszcza on, że przed końcem roku komisja wypłaci środki z funduszu odbudowy Polsce i Węgrom, a listy miały pokazać, że Komisja "coś robi w sprawie tych krajów".

Jak zauważa "Spiegel", ostatnio rządowi w Warszawie udało się zepchnąć spór o praworządność na dalszy plan, gdy na "swojej wschodniej granicy Polska prezentowała się jako obrońca Zachodu, (…) by trzymać migrantów przewożonych przez białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę z dala od UE". Kanclerz Angela Merkel zapewniła w tej sytuacji Polskę o europejskiej "solidarności". "Ale teraz sytuacja na granicy z Białorusią uspokaja się, a list z Brukseli oznacza, że temat praworządności powraca. Warszawa musi zareagować" - podsumowuje "Spiegel".