Za ile Unia rozkręci unijną koniunkturę? "W sumie mówimy tu o 130 mld euro. Przy pomocy tych środków można będzie sfinansować programy pomocowe i inwestycyjne dla kluczowych przedsiębiorstw oraz rozbudowę europejskiej infrastruktury" - zdradził wczoraj niemiecki minister gospodarki Michael Glos.
Na razie dalsze szczegóły powstającego w Brukseli planu nie są znane. Oficjalnie Komisja Europejska informuje tylko, że ostateczny kształt projektu poznamy po spotkaniu unijnych liderów 11 - 12 grudnia w Brukseli. Wiadomo też, że w piątek Angela Merkel będzie przekonywać do planu brytyjskiego premiera Gordona Browna, a w poniedziałek prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego.
To nie przypadek, że najsilniejsze poparcie dla wspólnego europejskiego programu nakręcania koniunktury płynie właśnie z Niemiec. Największa gospodarka Europy ostatnio mocno przyhamowała, pociągając ze sobą całą Unię. Dramatyczne prośby o pomoc ze strony czołowych przedsiębiorstw (np. producenta samochodów Opel) doprowadziły berliński rząd pod ścianę. Kanclerz Merkel chce pomóc gospodarce, boi się jednak działać na własną rękę, by nie narazić się na zarzut izolacjonizmu i rujnowania europejskich reguł konkurencji.
Według słów rzecznika rządu Ulricha Wilhelma Berlin jest gotów przeznaczyć na akcję nawet 25 mld euro, a więc najwięcej ze wszystkich członków wspólnoty. Podobne sygnały płyną także z innych europejskich stolic: premier Luksemburga Jean-Claude Juncker proponował np. wyemitowanie europejskich obligacji. "Wygląda na to, że europejscy liderzy już zdecydowali się pomóc gospodarce. Gra toczy się teraz o to, by jak najściślej skoordynować te działania na poziomie UE" - mówi DZIENNIKOWI Joachim Fritz-Vannahme, analityk z Fundacji Bertelsmanna.