W końcu 2020 r. wartość bezpośrednich inwestycji Chin w Polsce nie przekraczała 1,1 mld zł. Rok wcześniej było to niespełna 800 mln zł. Biorąc pod uwagę obawy, jakie towarzyszą obecności Chin w różnych krajach, i same rozmiary gospodarki Państwa Środka, ogólna wartość zaangażowania jest na granicy błędu statystycznego. I do pewnego stopnia może być niespodzianką, biorąc pod uwagę informacje z początku tego roku o rekordowych inwestycjach Pekinu w Polsce (skupionych na rynku nieruchomości).
– Oczekujemy, że oni będą działać według modelu, który obowiązuje u nas od lat 90.: inwestycje greenfield, tworzenie nowych miejsc pracy. To nierealistyczne oczekiwania. Chiński inwestor nie jest skłonny do budowania czegoś od zera, a na pewno nie w Polsce. Może kiedyś, ale teraz nastawia się na udział w przetargach i przejęcia – mówi Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego, kilka lat temu przedstawiciel naszego kraju w utworzonym z inicjatywy Chin AIIB – Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych.
Trochę inaczej patrzy Janusz Piechociński, były wicepremier i minister gospodarki, a obecnie prezes Izby Przemysłowo-Handlowej Polska-Azja. – W Chinach ewidentnie skoncentrowano się na inwestycjach w e-commerce, centra logistyczne, magazyny. To miało przygotować wejście JD, Alibaby i konkurowania nie tylko z Amazonem, lecz także z Allegro – mówi. Obie chińskie firmy to giganci handlu elektronicznego. Koncern Alibaba znany jest u nas z serwisu AliExpress. JD to największa firma handlowa w Państwie Środka. Przykład z ostatnich tygodni to zakup mniejszościowych udziałów giełdowego producenta gier komputerowych Bloober Team przez Tencent, rywalizujący z Alibabą o pierwszą pozycję wśród chińskich firm pod względem wartości rynkowej.
Reklama
Według Janusza Piechocińskiego Chińczycy myślą jednak również o inwestycjach w produkcję, w tym o charakterze greenfield. Powód? Transformacja klimatyczna. A dokładniej plany wprowadzenia przez Unię Europejską cła węglowego. Jak to rozwiązanie będzie wyglądać w szczegółach, nie wiadomo. Można się jednak spodziewać, że obciążać będzie zwłaszcza produkcję w krajach, gdzie ograniczanie emisji gazów cieplarnianych było na dalszym planie, co poprawiało konkurencyjność w porównaniu z wytwórcami z państw Zachodu. Przy okazji można taniej konkurencji dodatkowo dokręcić śrubę.
Reklama