Niektórzy tracili na procederze po kilkaset złotych. Sprawą zajmuje się Urząd Ochrony Konkurentów i Konkurencji.

50-letni Ryszard Hyz z Rakówki w Lubelskiem wrócił ze Stanów dwa tygodnie temu. Za zakupy płacił kartą kredytową. Pracownicy infolinii Citibanku Handlowego zapewnili go przed wyjazdem, że transakcje będą nieoprocentowane, bez prowizji, i rozliczane po kursie takim, jak w NBP.

Rzeczywistość okazała się inna. "Gdy po powrocie do Polski zobaczyłem wyciąg z konta, zdębiałem. Moje zakupy zostały przeliczone po kursie wziętym z sufitu. Za jednego dolara płaciłem średnio aż 3,25 zł, podczas gdy średni kurs NBP wynosił wówczas 2,97 zł, a kurs sprzedaży w Citibanku 3,03 zł. W ten sposób straciłem ponad 700 zł." - opowiada.

Klienci Citibanku zawiadomili już Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta, który wszczął postępowanie wyjaśniające. Eksperci są zgodni: to mocne naginanie prawa i przejaw wyjątkowo nieuczciwej konkurencji.

"Banki mogą sobie wyznaczać opłaty jakie chcą, ale nieinformowanie o ich wysokości w sposób przejrzysty, a tym bardziej ukrywanie opłat jest po prostu nieuczciwe" - mówi ekspert Centrum im. Adama Smitha Robert Gwiazdowski.

Zdaniem niektórych analityków, banki ryzykują utratę zaufania klientów, by poprawić swoje wyniki w czasie kryzysu finansowego. "Szukają dodatkowych dochodów, a najlepszą okazją do tego jest podwyższanie prowizji i manipulowanie kursami, najlepiej bez wiedzy klienta" - mówi analityk walutowy X-Trade Brokers Marcin Kiepas.

Więcej w jutrzejszym DZIENNIKU











Reklama