Taką deklarację złożyli wczoraj minister finansów Tadeusz Kościński i jego zastępca Sebastian Skuza. To ustawowe zobowiązanie stawia dyskusję o skutkach planowanej reformy podatkowej dla JST w innym świetle – komentują samorządowcy.

Reklama

Chodzi o subwencję rozwojową, która ma zrekompensować lokalnym władzom ubytki wynikające z Polskiego Ładu. Z wyliczeń samorządów wynika, że z powodu m.in. podniesienia kwoty wolnej z 8 do 30 tys. zł w ciągu dekady stracą 145 mld zł. To z kolei przełożyłoby się na ograniczenie możliwości inwestycyjnych gmin czy zakresu ich usług dla mieszkańców. W ramach częściowego wyrównania rząd zapowiedział różne mechanizmy, m.in. jednorazową kroplówkę wielkości 8 mld zł jeszcze w tym roku, wypłatę wpływów z PIT w równych 12 ratach (z późniejszym wyrównaniem) czy korekty w janosikowym.

Do tej palety rozwiązań od 2023 r. dojdzie wspomniana subwencja rozwojowa. W założeniu ma wynosić 3 mld zł (i corocznie się nieco zwiększać). Ale, jak się okazuje, rząd przyjął to jako wartość minimalną. Dzięki mechanizmowi amortyzującemu utratę dochodów z PIT i CIT kwota subwencji mogłaby wzrosnąć nawet do kilkunastu miliardów złotych rocznie.

Choć wiceminister Skuza przewiduje, że w praktyce nie powinna być wyższa niż 10–11 mld zł. Samorządowcy przyznają, że tak jednoznaczne deklaracje ze strony urzędników MF mogą zmienić dotychczasową, dość nerwową atmosferę dyskusji z rządem. Oby tylko wyrównanie w ramach subwencji rozwojowej nie było uznaniowe i uzależnione od sytuacji budżetu państwa. Jeśli jednak rząd ustawowo zobowiąże się do wyrównania corocznych ubytków, to być może jakoś przebrniemy przez ten finansowy zakręt – przyznaje Krzysztof Iwaniuk, szef Związku Gmin Wiejskich RP.

Mimo to w środę do Warszawy mają zjechać samorządowcy z całego kraju, by wspólnie zaprotestować przeciwko "pełzającej centralizacji oraz szkodliwym dla mieszkańców zmianom w podatkach, które szykuje rząd w tzw. Polskim Ładzie".

CZYTAJ WIĘCEJ w środowym WYDANIU DGP >>>