Pytany w Programie Pierwszym Polskiego Radia, czy potwierdza ustalenia portalu wPolityce.pl, który podaje, że "premier Mateusz Morawiecki odwołał swój udział w rozpoczynającym się w czwartek Szczycie Demograficznym w Budapeszcie z uwagi na to, że ma tam być tam premier Czech Andrej Babiš", szef MON odparł: - Z tego co wiem, pan premier Mateusz Morawiecki dziś będzie w Warszawie. Natomiast jakie były przyczyny obecności pana premiera, czy też nieobecności, to pan premier będzie osobiście o tym informował.
Dopytywany, "czy można w takim razie zakładać, że premier Babiš nadużył zaufania premiera Morawieckiego w tych rozmowach na temat sytuacji w kopalni Turów", minister stwierdził, iż można powiedzieć, że polski rząd stosuje wszystkie środki, żeby obronić kopalnię, żeby obronić Turów, (...) dlatego, że ta kopalnia jest ważna dla bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju.
Wskazał też na bezproblemowe funkcjonowanie pobliskich kopalni w Czechach i Niemczech, a więc na "nierówne traktowanie" i "nadużycie".
W sytuacji, w której rosną ceny energii, w sytuacji, w której nie są równo traktowani partnerzy - bo przecież wszyscy doskonale wiemy, że Turów położony jest w tym trójkącie na styku granic trzech państw, Niemiec, Czech i Polski, i na terenie Czech są kopalnie, które stosują identyczne metody wydobycia węgla brunatnego, na terenie Niemiec też są kopalnie, które stosują identyczne metody wydobycia węgla brunatnego, tylko Unii Europejskiej nie podoba się kopalnia i elektrownia w Turowie - przypomniał. Według niego, "mamy więc tu do czynienia z nadużyciem".
Szef MON zapewnił, że polski rząd "konsekwentnie i stanowczo" będzie zabiegał, żeby kopalnia Turów mogła funkcjonować. - I zwracam uwagę na wypowiedzi na przykład wicemarszałek Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (KO), która mówi o zamykaniu Turowa. A więc pomyślimy, co by się działo, gdyby Polską rządziła koalicja PO-PSL - powiedział.
Decyzja TSUE
Szef MON był też pytany, z jakim rodzajem decyzji TSUE mamy do czynienia oraz czy polski rząd zamierza "powiedzieć, że nie mamy do czynienia w ogóle z postanowieniem Trybunału Sprawiedliwości UE".
Już zostały podjęte działania o charakterze prawnym wskazujące na to, że zostały przekroczone kompetencje - poinformował. Dodał, że "cała gra odbywa się tu na kilku płaszczyznach". - Pierwsza płaszczyzna to jest sprawa suwerenności naszego kraju, i chcę zapewnić, że Prawo i Sprawiedliwość konsekwentnie będzie zabiegać się o suwerenność, mimo tych różnych przeszkód z jakimi mamy do czynienia, wskazując na nadużycia, na łamanie traktatów wręcz - zadeklarował.
Błaszczak przypomniał uchwałę PiS mówiąc a o tym, że "chcemy być w Unii Europejskiej", ale - jak podkreślił - "naszą obecność w Unii Europejskiej związana jest z zabiegami o naszą suwerenność". - Nie godzimy się na taką politykę, która była stosowana w Polsce do 2015 roku przez koalicji PO-PSL, w której to Polska była dostarczycielem taniej siły roboczej i miejscem zbytu dla produktów powstających poza granicami naszego kraju - oświadczył.
Ocenił przy tym, że "niektórym partnerom" nie podoba się rozwój Polski. - Polska się rozwija, i to się nie podoba naszym niektórym partnerom. Ale my się nie obrażamy, działamy konsekwentnie i stanowczo, zabiegamy o polskie interesy na arenie UE - powiedział.
Kara
Trybunał Sprawiedliwości UE postanowił w poniedziałek, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów.
Pod koniec lutego Czechy wniosły skargę przeciwko Polsce ws. rozbudowy kopalni węgla brunatnego Turów do TSUE wraz z wnioskiem o zastosowanie środków tymczasowych, czyli o nakaz wstrzymania wydobycia.
W maju TSUE nakazał Polsce wstrzymać wydobycie do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia sprawy. Gdy Polska nie zastosowała się do decyzji, Czechy wystąpiły o nałożenie na nią kary. Domagały się 5 mln euro kary dziennie.