- Kiedy jest prowadzony strajk, nigdy nie jest tak, że się kompletnie opuszcza tych pacjentów. Zawsze są pozostawieni pod opieką – czasami w zmniejszonej obsadzie. Na oddziałach intensywnej terapii, na oddziałach noworodkowych i wszędzie, gdzie życie pacjenta jest zagrożone, na pewno pielęgniarki będą - mówiła w Radiu Zet sekretarz zarządu krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Dorota Ronek, pytana o przebieg zapowiedzianego na poniedziałek strajku ostrzegawczego pielęgniarek i położnych.

Reklama

Ustawa Niedzielskiego

Powodem akcji strajkowej jest tzw. ustawa Niedzielskiego, tj. ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, która – jak przekazała PAP przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok - "nie gwarantuje stabilnych zasad wzrostu wynagrodzeń zasadniczych pielęgniarek, pielęgniarzy i położnych, pomimo licznych sygnałów od członków naszej organizacji związkowej dotyczących rażącego pogorszenia warunków pracy i płacy, trwającego od wielu miesięcy stresu, przemęczenia i wypalenia zawodowego".

Reklama

- My mamy już taką naturę, że zawsze straszymy tym strajkiem, a potem ten pacjent jest dla nas najważniejszy i staramy się zrobić, aby jak najmniej ucierpiał, ale z drugiej strony, aby pokazać nasze problemy – mówiła Ronek.

Wskazała, że akcja protestacyjna traktowana jest jako "pierwsza fala strajków" w 40 podmiotach, które są na etapie sporu zbiorowego. Zaznaczyła, że jeśli "nadal nie będzie rozmów" ministra zdrowia z pielęgniarkami i procedowana ustawa nie będzie miała "zadowalającego finału", będą kolejne fale strajków, "i być może dojdzie do strajku generalnego".

Reklama

Zapytana o to, na czym miałby polegać, odpowiedziała, że o formie strajku będzie decydować każda zakładowa organizacja – czy miałoby to być niewykonywanie pewnych zadań w ramach dyżuru, czy też wyjście "na jakąś chwilę" z oddziału, poza oddziałami intensywnej opieki.

Pytana o zastrzeżenia dotyczące "ustawy Niedzielskiego" wskazała, że do ustalania wynagrodzenia "powinno być przeprowadzone wartościowanie pracy", aby pokazać, że praca pielęgniarki i położnej "to jest odpowiedzialność, decyzyjność, wysiłek psychiczny i fizyczny, praca zmianowa, w nocy, w święta, to wiele różnych aspektów, które wpływają na pracę".

Ile powinna zarabiać pielęgniarka?

W odpowiedzi na pytanie o to, ile powinna zarabiać początkująca pielęgniarka powiedziała, że powinno to być minimum 5 tys. zł brutto. Wskazała też, odnosząc się do zapowiedzi przedstawionych w programie Polskiego Ładu, że są to zapowiedzi bardzo ogólne i potrzebne są konkretne ustalenia.

Zapytana, czy protest to "wotum nieufności dla ministra Niedzielskiego" ze strony pielęgniarek odpowiedziała, że "zdecydowanie jest to wotum nieufności, ponieważ minister zdrowia, chociaż jest ministrem w rządzie, nie realizuje polityki Rady Ministrów".

- W 2018 r. został podpisany dokument +Polityka Wieloletnia Państwa na rzecz Pielęgniarstwa i Położnictwa w Polsce+ i jest kompletnie nierealizowany przez ministra zdrowia – mówiła Ronek. Dodała, że minister Adam Niedzielski "wykręca się" pandemią i brakiem możliwości realizowania dokumentu w tym czasie, "ale tymczasem robił różne inne działania", jak np. likwidacja Departamentu Pielęgniarek i Położnych w Ministerstwie Zdrowia.

Wskazała, że po poniedziałkowym strajku pielęgniarki liczą na korzystne dla siebie poprawki do ustawy w Senacie i zaakceptowanie ich w Sejmie, a także poparcie prezydenta Andrzeja Dudy. "Oczywiście, jesteśmy za tym, żeby dalej rozmawiać, ale musimy być na jakimś poziomie, żebyśmy mieli w ogóle o czym rozmawiać za parę lat".

Gdyby się to nie wydarzyło, zapowiedziała dalsze działania, choć, jak zaznaczyła, pielęgniarki i położne są otwarte na rozmowę. - Nie stoimy sztywno na stanowisku, że będziemy protestować, naprawdę chcemy pracować – zaznaczyła.