"Kryzys światowego systemu finansowego wymaga wspólnych i pilnych działań. Jest zupełnie oczywiste, że nadszedł czas nowych decyzji" - mówił Miedwiediew. Dzisiaj, podczas międzynarodowej konferencji we francuskim Evian, ma kontynuować ten temat.

Rosjanie, którzy początkowo zapewniali, że kryzys im niestraszny, są coraz mniej pewni siebie. W poniedziałek wiceminister gospodarki Andriej Klepacz po raz pierwszy przyznał głośno, że wcześniejsze zapowiedzi o wielkim - sięgającym 30 mld dol. - przypływie zagranicznego kapitału w tym roku można włożyć między bajki. "Możliwe, że utrzyma się on na poziomie zerowym. Może wykaże niewielki wzrost albo spadek" - mówił minister.

Reklama

W poniedziałek sesje na dwóch największych giełdach przebiegały pod znakiem panicznej wyprzedaży akcji, a ich indeksy spadły do poziomu z jesieni 2005 r. Trzy razy wstrzymywano handel, by ostudzić emocje. Wczoraj rano giełdy po prostu zamknięto do odwołania. Otwarto je ponownie dopiero po ogłoszeniu przez prezydenta nowego planu antykryzysowego. "Główne rosyjskie banki otrzymają kredyt w wysokości do 950 mld rubli (ok. 37 mld dol.) na nie mniej niż pięć lat" - poinformował Miedwiediew po naradzie z szefami resortów gospodarczych.

To już kolejny pakiet antykryzysowy - rząd na programy pomocowe wydzielił łącznie ok. 180 mld dol., czyli proporcjonalnie więcej niż USA w ramach planu Paulsona. "Państwo zrobi wszystko, by ustabilizować rynek finansowy i prawdopodobnie mu się to uda. Ale zapłaci za to znacznym spowolnieniem wzrostu" - mówi DZIENNIKOWI analityk banku Danske Bank Lars Rasmussen.

Reklama

Analizując przyczyny kryzysu w Rosji, eksperci mówią znacznie więcej niż władze skłonne obarczać odpowiedzialnością za finansową katastrofę tylko i wyłącznie wpływ kryzysu na Zachodzie, czyli jak to zgrabnie ujął premier Władimir Putin, "amerykańską zarazę". "Rosji zaszkodziło także wiele wewnętrznych czynników jak choćby groźby władz pod adresem biznesmenów czy wojna na Kaukazie. Przez to rosyjski rynek jest postrzegany jako ryzykowny, a z takich inwestorzy wycofują się w pierwszej kolejności" - mówi Rasmussen.

Oprócz ucieczki zagranicznego kapitału dotkliwym ciosem dla rosyjskiej gospodarki były spadki cen surowców. "Granice rosyjskiej potęgi unaoczniły się bardzo szybko. Jej główne oparcie, czyli naftowe zyski, zachwiały się z powodu spadku cen surowców na światowych rynkach" - napisał amerykański "Wall Street Journal". "Dramatu prawdopodobnie nie będzie, bo świat i tak będzie potrzebował energii. Ale kryzys może doprowadzić do zmniejszenia popytu na surowce" - mówi Rasmussen. A to oznacza zmniejszenie wpływów do rosyjskiego budżetu i zahamowanie tempa wzrostu gospodarczego.

Kryzysem coraz bardziej niepokoją się także zwykli Rosjanie. Z sondażu przeprowadzonego przez instytut WCIOM wynika, że aż 44 proc. badanych obawia się jego konsekwencji. Na razie jeszcze nie grozi Rosji panika, ale już widać pewne zaniepokojenie. W ostatnich dniach banki odnotowały dwu- i trzykrotny wzrost wypłat z bankomatów, co jest z pewnością sygnałem spadającego zaufania do instytucji finansowych. Eksperci uspokajają, że Rosji nie grozi powtórka z kryzysu 1998 r., choć nie ukrywają, że i zwykli Rosjanie będą musieli zacisnąć pasa.

Reklama

p

Którzy oligarchowie stracili najwięcej na kryzysie

Władimir Lisin
strata 11,2 mld dol.
Szef rady nadzorczej stalowego koncernu NLMK z Lipiecka pod Woroneżem, jednej z czterech największych spółek w kraju, to największy przegrany kryzysu w Rosji. Od końca lipca magnat stracił ponad połowę wartości swojego majątku.

Dmitrij Rybołowlew
strata 7,3 mld dol.
Rybołowlew od początku lat 90. znajduje się w posiadaniu większościowego pakietu potasowego koncernu Urałkalij. 61. na ostatniej liście miliarderów magazynu „Forbes”. W ciągu ostatnich tygodni stracił blisko 2/3 majątku.

Wagit Alekpierow
strata 5,13 mld dol.
Trzeci na liście strat jest założyciel Łukoilu - największego rosyjskiego koncernu naftowego - Azer z pochodzenia Wagit Alekpierow. Stało się o nim głośno, gdy przed rokiem próbował kupić angielski klub piłkarski Tottenham.