Od 28 grudnia stacje narciarskie są zamknięte dla większości narciarzy (mogą korzystać z nich np. osoby posiadające licencje Polskiego Związku Narciarskiego) w związku z wprowadzonymi przez rząd obostrzeniami mającymi przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się pandemii SARS-CoV-2. 1 lutego chcemy, aby stacje narciarskie ruszyły ponieważ uważamy, że jest to bardzo bezpieczny sport (narciarstwo alpejskie - PAP), który nie wpływa w żaden sposób na rozprzestrzenianie się wirusa. Mamy maseczki, rękawice, jest zachowany dystans społeczny. Chcemy po prostu w Wiśle pracować - powiedział podczas piątkowej konferencji prasowej pełnomocnik zarządu Wiślańskiego Skipassu Arkadiusz Matuszyński. Została ona zorganizowana przy stoku narciarskim, który znajduje się nieopodal centrum Wisły.
Przypomniał, że 11 stycznia on i koledzy z branży turystycznej spotkali się z dziennikarzami i wówczas apelowali o pomoc: Minęło 11 dni, 11 dni naszej ciągłej walki, aby ktoś nas usłyszał, abyśmy mogli 1 lutego ruszyć w sposób całkowicie legalny – dodał.
"Nie ma dowodu, że ktoś się zaraził będąc na stoku"
Zdaniem Waldemara Wiewióry, reprezentującego Stację Narciarską Soszów, właścicieli tego typu biznesów nie stać na dalszą przerwę w normalnym funkcjonowaniu. Jego zdaniem od początku następnego miesiąca amatorzy "białego szaleństwa" będą mogli korzystać z kilkunastu ośrodków w Wiśle i okolicy. Podkreślił, że są w pełni przygotowani na spełnienie wymogów sanitarnych.
-Zrobiliśmy już wszystko. Na przykład chodzą ludzie z megafonami i apelują o zachowanie odległości. Nawet blokujemy karnet jak ktoś ma maseczkę nieprawidłowo założoną np. pod nosem. Są punkty dezynfekcji umieszczone na zewnątrz. Co prawda gastronomia nie funkcjonuje, ale czasami ludzie sami coś przynoszą do przekąszenia. Dlatego dezynfekujemy nawet stoły. Nie ma dowodu, że ktoś się zaraził będąc na stoku - uważa Wiewióra.
Jego zdaniem pomoc rządowa związana z tzw. tarczą może pomóc tylko w kwestii wypłat dla pracowników. Jednak zabraknie funduszy na przygotowania się do kolejnego sezonu czy na bieżące wydatki (np. energię elektryczną). Przyznał, że on i pozostali przedstawiciele branży z Wisły obawiają się konsekwencji, które grożą za wpuszczenie na wyciągi wszystkich narciarzy. Jednak w przypadku ukarania będą wykorzystywać wszystkie dostępne środki, aby uniknąć jej egzekwowania.
Apelujemy do rządu, abyśmy mogli zrobić to w literze prawa i z pomocą rządu. Chcemy, aby wdrożyli nam kolejne reżimy sanitarne, protokoły, abyśmy mogli w sposób bezpieczny dla naszych gości, pracowników prowadzić nasze biznesy - powiedziała prezes Wiślańskiej Organizacji Turystycznej Karolina Wantulok.
Otworzą się nie tylko wyciągi
Zapowiedziała, że 1 lutego zostaną otwarte nie tylko wiślańskie wyciągi, ale także niektóre punkty gastronomiczne czy noclegowe. Jej zdaniem w najbliższych czasie zapadnie decyzja, czy zostaną w mieście otwarte większe hotele.
Burmistrz Wisły Tomasz Bujok zaapelował do rządu, aby jak najszybciej zostały uruchomione środki z tzw. tarczy ponieważ kłopoty finanse mogą dotknąć także samorząd: Czekam z utęsknieniem na to, co się wydarzy w najbliższych dniach. Mam nadzieję wszystko zostanie doprecyzowane - powiedział.
Na spotkanie z dziennikarzami przyjechali też przedstawiciele Szczyrkowskiej Izby Gospodarczej. Jak poinformowała Beata Rakszawski postulują oni, aby został wprowadzony stan wyjątkowy, tak aby właściciele firm związanych np. z turystyką mogli żądać, aby zostały pokryte wszystkie koszty, jakie ponoszą. Nie stać dłużej, abyśmy byli zamknięci - dodała.
Szczyrkowska Izba Gospodarcza zrzesza kilkadziesiąt podmiotów gospodarczych. Jest członkiem Izby Turystyki Rzeczypospolitej Polskiej.