Według szacunków posłanki KO Gabrieli Lenartowicz, od 2015 r. ilość odpadów importowanych z zagranicy do Polski legalnie (za zgodą Generalnego Inspektora Ochrony Środowiska) wzrosła trzykrotnie - z 250 tys. ton do 450 tys. ton.
Ale nie są to wszystkie odpady, które wjeżdżają do Polski, bo są to jeszcze odpady z tzw. zielonej listy, na które nie trzeba mieć pozwolenia, ale które należy kontrolować, czego nasze państwo nie robi - powiedziała posłanka KO. (odpady z tzw. zielonej listy to np. makulatura, stłuczka szklana, złom metali, odpady tworzyw sztucznych - PAP).
Wśród odpadów tych są - jej zdaniem - m.in. substancje toksyczne, ponieważ żadna służba - ani policja czy GIOŚ nie są w stanie skontrolować co dokładnie trafia do naszego kraju. Jednocześnie mamy płonące składowiska i nieustający problem - zaznaczyła Lenartowicz.
Europoseł PO Andrzej Halicki przypomniał, że w 2018 r. Parlament Europejski przyjął tzw. pakiet odpadowy, obejmujący sześć dyrektyw na rzecz bardziej przejrzystej i racjonalnej gospodarki odpadami. (Pakiet ten) narzuca pewne bardzo sztywne, ostre i zobowiązujące normy, a mianowicie, że do końca tego roku musi być jasny i precyzyjny plan zwiększania recyclingu jeżeli chodzi o gospodarkę śmieciami i ich przetwarzanie - wyjaśnił europoseł.
Zgodnie z "pakietem odpadowym" do roku 2025 poziom recyclingu odpadów komunalnych powinien wynieść 55 proc., do 2030 r. - 60 proc., a do 2035 r. - 65. proc. My jesteśmy kompletnie do tego nieprzygotowani - ocenił Halicki.
Zwrócił ponadto uwagę, że w zeszłym roku Parlament Europejski przyjął z kolei tzw. dyrektywę plastikową, której celem jest ograniczenie produkcji i zużycia plastiku w państwach członkowskich UE. "W Polsce nie mamy żadnych odpowiedników regulacji, które zostały przyjęte w Europie na podstawie +dyrektywy plastikowej+" - zaznaczył Halicki.
Europoseł PO nawiązał też do niedawnego głosowania, w którym europarlament poparł sprawozdanie ws. ustanowienia Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, który przeznaczony będzie na wsparcie regionów uzależnionych od węgla w przejściu do tzw. zielonej gospodarki.
Większość reprezentantów PiS głosowała przeciw, kilka osób się wstrzymało. Jaki jest sens blokowania powstania instytucji gospodarującej miliardami euro, z czego znaczna część powinna trafić do nas, chociażby do takich regionów węglowych jak Śląsk, żeby z tych środków nie korzystać, a politykę neutralności klimatycznej bojkotować? To jest działanie samobójcze - uznał europoseł.
Zwrócił się z apelem do prezesa PiS, który - jak przypomniał - ma wejść od rządu i nadzorować resorty związane z bezpieczeństwem - by skłonił rząd do reakcji.
Panie prezesie, czas najwyższy postawić do pionu rząd, ministrów odpowiedzialnych za środowisko, bo tak dłużej być nie może. My jesteśmy naprawdę zagrożeni, a ten brak działań doprowadzi Polskę do kar, do nieuczestnictwa w tych funduszach, które bardzo są nam potrzebne, a tak naprawdę zatruwamy sami siebie - powiedział Halicki.
Europosłowie PiS w oświadczeniu wydanym po głosowaniu w PE ws Funduszu Sprawiedliwej Transformacji napisali m.in., że "nie ulega wątpliwości, że realizacja celów klimatycznych UE przy tak różnych poziomach startowych państw wymaga wsparcia dla najbiedniejszych i wciąż silnie uzależnionych od węgla regionów". Dlatego polska delegacja grupy EKR od początku była zwolennikiem Funduszu. Niestety, obietnice w zakresie pomocy dla państw członkowskich od początku nie pokrywały się z ich potrzebami. Wielkość Funduszu jest wysoce niewspółmierna do kosztów polityki klimatycznej - oświadczyli.