Gdy wybuchła pandemia koronawirusa, jedną z powszechniejszych strategii w wielu krajach było zamrożenie aktywności w wielu branżach i sektorach gospodarki. Trwało kilka tygodni i wprowadziło dużą część świata w recesję. Wówczas pojawiły się katastroficzne wizje tworzone w sytuacji, gdy nie było wiadomo, jak długo potrwa lockdown, jak rozwinie się epidemia i kiedy nastąpi powrót do aktywności. Dzisiaj już widać, że najgorsze za nami, a po serii prognoz mówiących o głębokiej recesji przyszedł czas na umiarkowany optymizm.
– Biorąc pod uwagę napływające w ostatnim czasie dane dotyczące realnej sfery gospodarki, jak i tendencje sygnalizowane w badaniach koniunktury, zrewidowaliśmy nasze prognozy. Oczekujemy, że dynamika PKB wyniesie minus 2,8 proc. r/r w 2020 r. wobec minus 3,8 proc. przed rewizją – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.
To kolejny bank, który w ostatnich dniach zaprezentował zrewidowane przewidywania dotyczące rozwoju sytuacji gospodarczej. W piątek pokusiły się o to Santander Bank Polska oraz mBank. Pierwszy oczekuje 3 proc. recesji (wcześniej 3,8 proc.), a drugi 3,1 proc. (wcześniej 4,2 proc.). „Skorygowaliśmy nasze prognozy wzrostu gospodarczego lekko w górę, ale bierzemy pod uwagę, że tempo poprawy sytuacji gospodarczej może w najbliższych miesiącach spowolnić” – tłumaczą ekonomiści Santandera.
Reklama
Po fatalnym II kwartale tego roku, kiedy PKB spadł o 8,2 proc. r/r, kolejne będą lepsze, chociaż na plus w tym roku nie wyjdziemy. Bardziej optymistyczne perspektywy dla gospodarki to efekt zmiany strategii związanej z lockdownem. Koszty zamrożenia są tak duże, że rządzący nie przewidują już wprowadzania tak drastycznych działań jak w marcu czy kwietniu. Teraz preferowane są obostrzenia punktowe, w powiatach gdzie liczba zakażonych gwałtownie się zwiększa.
Reklama
Także ekonomiści Banku Pekao uważają, że sytuacja rozwija się w lepszą stronę, a spadek PKB w III kwartale wyniesie już tylko 1–2 proc. r/r. W całym roku zaś zamknie się w okolicy minus 2,4 proc., choć wcześniej uważali, że recesja wyniesie 3,5 proc. Skąd takie przewidywania? Ograniczenia koronawirusowe zostały już w dużej mierze zniesione albo ograniczone. Po lockdownowym gwałtownym spadku wydatków pojawił się tzw. popyt odłożony, wspierany przez różnego rodzaju transfery lub wypłaty postojowego i inne formy utrzymywania zatrudnienia.
„Druga fala COVID-19 okazuje się – do tej pory przynajmniej – po pierwsze: mniej śmiertelna (trajektoria zgonów jest poniżej tej z marca–kwietnia); po drugie, zmienia się taktyka rządów, które wprowadzają jedynie ograniczenia o charakterze lokalnym. Wreszcie, w znakomitej większości krajów i regionów wznowione zostało nauczanie stacjonarne, co ma również wpływ na mniejsze absencje pracowników” – podkreślają eksperci Banku Pekao.
Jakub Borowski z Credit Agricole w drugiej połowie tego roku widzi lepsze perspektywy dla eksportu, inwestycji i konsumpcji. Wzrosła bowiem produkcja przemysłowa w branżach sprzedających za granicę oraz doszło do ożywienia koniunktury w Chinach. Dane transakcyjne z kart płatniczych oraz sprzedaż detaliczna pokazują rosnącą skłonność do zakupów w gospodarstwach domowych, a rząd zapowiada nowe programy wspierające inwestycje publiczne, które mają wystartować już w tym roku, ale rozkręcić się na dobre w przyszłym.
Problemem wciąż pozostaną nakłady prywatnych przedsiębiorców. – Aktywność inwestycyjna firm będzie ograniczona w tym roku z uwagi na niski stopień wykorzystania mocy produkcyjnych i podwyższoną niepewność związaną z dalszym rozwojem epidemii – podkreśla ekonomista. Jego zdaniem recesja w gospodarce będzie nam towarzyszyła do pierwszych miesięcy przyszłego roku. – Oczekujemy, że polski PKB osiągnie wartość sprzed wybuchu pandemii w drugiej połowie 2021 r. – prognozuje Borowski.
Ostrożniej na ten rok patrzy Ministerstwo Finansów, które nowelizację budżetu oparło na przewidywaniu spadku PKB o 4,6 proc. Tyle że rząd zazwyczaj ostrożnie prognozuje wskaźniki, na których buduje plan dochodów do kasy państwa, aby mieć zakładkę, gdyby sytuacja się pogorszyła. Dla szefa MF Tadeusza Kościńskiego, podobnie jak dla ekonomistów, jednym z największych zagrożeń jest to, co będzie się działo z inwestycjami prywatnymi. Ich słabość może spowolnić ożywienie.
Kolejny poważny czynnik ryzyka to rozwój epidemii nie tylko w Polsce, ale także na świecie, w tym u naszych głównych partnerów handlowych. To mogłoby uderzyć w perspektywy eksportu, a co za tym idzie, jego wkład we wzrost.
Powszechne jest przekonanie, że recesja będzie naszym doświadczeniem jedynie w tym roku. Przyszły zaś przyniesie już odbicie, które w obecnych prognozach oceniane jest na ok. 4 proc. Wówczas powinna być już dostępna szczepionka na COVID-19, a to może się przełożyć na wzrost konsumpcji i inwestycji. To drugie będzie wspierało uruchomienie unijnego Funduszu Odbudowy, który ma pomóc poradzić sobie z konsekwencjami koronakryzysu nie tylko w 2021 r., ale także w kolejnych latach.