Złotówka jest już tak silna, że bliska jest rekordom z 2001 roku, kiedy to za euro płaciliśmy zaledwie 3,35 zł. Teraz europejska waluta jest tylko o pół grosza droższa, ale - jak wieszczą cytowani przez "Rzeczpospolitą" eksperci - to się niedługo zmieni i euro będzie tanie jak nigdy.
Co to oznacza dla Kowalskiego? Przede wszystkim tańsze wakacje w Europie Zachodniej. Wprawdzie nad Morzem Śródziemnym małe piwo kosztuje tak, jak kosztowało - 3 euro. Ale waluta ta tanieje i łatwo porównać, ile zapłacilibyśmy w złotówkach za tamtejszy kufelek dzisiaj, rok temu i - przykładowo - cztery lata temu. W 2004 roku musielibyśmy zapłacić 13,5 zł, rok temu - 11 zł, a teraz - 10 zł. Nie trudno policzyć korzyści.
To samo dotyczy całej gamy usług turystycznych, takich jak: hotel, bilet do muzeum czy do parku rozrywki lub posiłek w restauracji. Za wszystko płacimy coraz mniej. "Rzeczpospolita" podaje przykład z tzw. górnej półki. Cztery lata temu doba w hotelu w St. Tropez, gdzie odpoczywają gwiazdy show-biznesu, kosztowała 650 euro - 4 tysiące złotych. Dziś za nocleg zapłacimy tam "jedynie" 2,1 tysiąca złotych.
Hotele, żywność, pociągi - wszystko, za co musi zapłacić turysta w Europie Zachodniej, robi się przystępne dla Polaków. Dzięki korzystnemu kursowi naszej waluty, za średnią pensję możemy dziś kupić znacznie więcej euro niż jeszcze kilka lat temu. Doszło już do tego, że teraz za wynajem auta np. w Paryżu płacimy o 500 złotych mniej niż w Warszawie - pisze "Rzeczpospolita".
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama