W marcu Zakład Ubezpieczeń Społecznych zarejestrował 3,1 mln zwolnień lekarskich z tytułu choroby własnej czy opieki nad dzieckiem lub innym członkiem rodziny. To aż o 36 proc. więcej niż w lutym. Z kolei liczba dni absencji chorobowej wyniosła 36,1 mln i była wyższa od tej z lutego aż o połowę. Te dane można porównać także do marca zeszłego roku i wyniki tak samo robią wrażenie. Liczba zwolnień wzrosła o 46,3 proc., a liczby dni na zwolnieniu o 47,8 proc.
Większość zwolnień była brana przez pracowników z powodu własnej choroby. To 2,6 mln zaświadczeń wydanych przez lekarzy, czyli 84 proc. ogółem wystawionych zwolnień. Dane pokazują, jak dużym impulsem do pójścia do lekarza okazał się COVID-19, wywołane nim obawy oraz lęki dotyczące możliwych perturbacji na rynku pracy. Dniem, kiedy wzięto rekordową liczbę zwolnień, był 16 marca. To wówczas rząd zaostrzył zasady kwarantanny i oficjalnie zamknął przedszkola, szkoły, uczelnie i żłobki.
Jak pokazują dane ZUS, w tym dniu wystawiono 274,5 tys. zaświadczeń lekarskich, co stanowiło niemal 10 proc. ogółu zwolnień w marcu. Istotna uwaga dotycząca tych liczb: nie ma w nich ujętych tzw. dodatkowych zasiłków opiekuńczych na dziecko, które rząd wprowadził 8 marca. Zamknięcie szkół i przedszkoli spowodowało, że rodzice zaczęli brać dodatkowe zasiłki opiekuńcze i w związku z tym w statystykach ZUS zmalała liczba zwolnień branych na opiekę nad dzieckiem.
Reklama
Tak masowy wzrost liczby zwolnień miał kilka przyczyn. Jedną z nich mogły być obawy związane z COVID-19. Część osób obawiających się zarażenia mogła brać zwolnienia, by mieć pretekst do zostania w domu. – Pojawiło się większe wyczulenie lekarzy i pacjentów na wszystkie objawy choroby – przyznaje Wioletta Żukowska-Czaplicka z Pracodawców RP. Poniekąd potwierdzają to dane ZUS. W lutym wystawiono 261,7 tys. zaświadczeń z tytułu ostrego zakażenia górnych dróg oddechowych. W marcu było ich już 401,8 tys., czyli o 53,5 proc. więcej. Z kolei liczba dni niezdolności do pracy z tego tytułu była ponaddwukrotnie wyższa niż w lutym.
W marcu pojawił się oddzielny kod na COVID-19, ale do końca marca zarejestrowano jedynie 323 zaświadczenia na 4,6 tys. dni absencji chorobowej. Bożena Janicka, internista z Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, przekonuje, że marzec jest zawsze trudnym miesiącem, bo rośnie liczba pacjentów z infekcjami i problemami z krążeniem. – W kwietniu liczba zwolnień spadła do 1,8 mln, co pokazuje, że izolacja zadziałała. Zmniejszyła się liczba chorób zakaźnych, przenoszonych społecznie. Wpływ na to miało także to, że dzieci zostały w domu. Najmłodsi przestali chorować, dzięki temu dorośli też – wskazuje Janicka.
Osobną kwestią były obawy związane z sytuacją na rynku pracy. – Duża liczba zwolnień mogła być sposobem ucieczki przed trudną sytuacją w pracy, czasem przed zwolnieniem. To był moment, kiedy zaczęły się kłopoty na rynku pracy i nikt nie wiedział, jak sytuacja się rozwinie – mówi Żukowska-Czaplicka.
Jej zdaniem skala zwolnień ma wpływ na to, że ZUS zapowiedział wzmożone kontrole. Mają być sprawdzane osoby, które często chodzą na krótkie zwolnienia, oraz te, które chodzą na długie, ale wystawione przez różnych lekarzy. Jak dodaje, ZUS musi załatać dziurę, która powstała z powodu covidowych rozwiązań. – Tym bardziej że liczba zwolnień może się znowu zwiększyć jesienią, kiedy jest zapowiadana kolejna fala choroby – mówi nasza rozmówczyni. Stracili również pracodawcy, bo wzrosła liczba zwolnień poniżej 11 dni, za które ZUS nie płaci.
Zdziwiony wzrostem liczby zwolnień w marcu nie jest Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. – To typowa reakcja w Polsce. Często jest tak, że reakcją na kłopoty gospodarcze jest branie zwolnień lekarskich w obawie przed redukcjami – podkreśla ekspert. Jego zdaniem w niektórych przypadkach paradoksalnie branie zwolnień było korzystne także z punktu widzenia pracodawców. Choć zgodnie z prawem to oni ponoszą koszt ich opłacania przez 30 dni, większość zwolnień jest płatna w 80 proc. Czyli w momencie, gdy wiele firm stanęło, a pracodawcy nie wiedzieli, jak będzie się rozwijać sytuacja na rynku, zwolnienia lekarskie były automatyczną redukcją kosztów.
Zwolnienia lekarskie w marcu