Marcin Warchoł, pełnomocnik rządu ds. praw człowieka oraz wiceminister sprawiedliwości, mówi wprost: zaciągnięte zobowiązania należy spłacać. Zarazem jednak państwo nie może akceptować dorabiania się przez lichwiarzy na ubogich osobach. A odebranie komukolwiek jego mieszkania powinno być ostatecznością, do czego na pewno nie może dojść z powodu niespłaconej kilkusetzłotowej pożyczki.

Reklama

Zachowany dach nad głową

Pełnomocnik rządu ds. praw człowieka po przeanalizowaniu kilkuset skarg, które do niego wpłynęły, uważa, że potrzebne są trzy zmiany w polskim prawie, które jako wiceminister sprawiedliwości będzie mógł forsować.

Przede wszystkim, zdaniem Marcina Warchoła, trzeba zakazać egzekucji z nieruchomości, gdy dług stanowi zaledwie ułamek wartości lokalu mieszkalnego, który miałby iść pod młotek.

– Takie rozwiązanie przewiduje projekt ustawy antylichwiarskiej – przypomina Marcin Warchoł.

Prace nad nią się jednak opóźniają. Wiceminister deklaruje zatem, że jeśli tylko procedowanie całej ustawy miałoby się przedłużać, resort sprawiedliwości postara się wpisać tę zmianę do innego projektu legislacyjnego.

Pełnomocnik chce zakazu egzekucji z nieruchomości, gdy dług stanowi zaledwie ułamek wartości lokalu mieszkalnego

Reklama

Wystarczy dodać nowy przepis do art. 952 kodeksu cywilnego. Ministerstwo Sprawiedliwości chciałoby, aby przewidywał on, że wierzyciel będzie uprawniony do złożenia wniosku o zlicytowanie lokalu dłużnika, jeżeli wysokość egzekwowanej należności głównej będzie stanowiła co najmniej równowartość jednej dwudziestej sumy oszacowania.

– Uniemożliwi to pozbawienie mieszkania osoby, której dług wynosi kilka tysięcy złotych. I bardzo dobrze, bo dla przytłaczającej większości Polaków to właśnie dach nad głową jest gwarantem podstawowego bezpieczeństwa. A państwo jest zobowiązane dbać o tak podstawowe potrzeby obywateli – przekonuje Marcin Warchoł.

Branża finansowa nieprzekonana

Jej przedstawiciele uważają, że już teraz egzekucja z nieruchomości przy niewielkim zadłużeniu należy do rzadkości. Za to sama wizja jej przeprowadzenia jest jednym z najskuteczniejszych narzędzi zmobilizowania dłużnika do spłacenia długu.

Zdaniem Związku Banków Polskich, gdyby zapowiadane przez wiceministra sprawiedliwości rozwiązanie weszło w życie, istotnie pogorszyłaby się już i tak niska skuteczność egzekucji. Zarazem odcięte od kredytowania mogłyby być osoby, których jedynym majątkiem jest nieruchomość, bo de facto pożyczka lub kredyt konsumencki nie miałyby żadnego zabezpieczenia.

MS: Lichwiarski ciąg trzeba ukrócić

Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza ograniczyć także możliwości działania funduszy sekurytyzacyjnych i firm windykacyjnych.

– Nie widzę żadnego racjonalnego powodu, by kosztem biedniejszych obywateli dorabiały się wielkie firmy, które sprzedają sobie pakiety wierzytelności, często oparte na lichwiarskich długach – przekonuje Marcin Warchoł.

Dodaje, że dotarły do niego przykłady pokazujące, że skala patologii jest przerażająca. Zdaniem Ministerstwa Sprawiedliwości obecnie windykatorzy wchodzą w buty komorników i zawłaszczają egzekucję. A rynek oparty jest na nieuregulowanej właściwie cesji wierzytelności.

– Nie ma jasnych reguł dotyczących obrotu wierzytelnościami, zwłaszcza na masową skalę. Pewne działania zostały już w ostatnich latach podjęte, by sytuację naprawić, ale potrzebne są kolejne – wskazuje Warchoł.

Jakie? Na przykład wprowadzenie zakazu handlu wierzytelnościami opartymi na niespłaconych pożyczkach. Zasadą byłoby to, że ten, kto pożyczył pieniądze, powinien je również odzyskiwać, ewentualnie zatrudnić do tego zewnętrzną firmę windykacyjną. Niedopuszczalne jednak byłoby sprzedawanie „pakietu dłużników” do zewnętrznego podmiotu. Bo – jak słyszymy w resorcie sprawiedliwości – utrwala to lichwiarskie praktyki.

Doprowadza to w ocenie urzędników MS do nieakceptowanej społecznie sytuacji, że działania zmierzające do pognębienia dłużnika, np. próba zlicytowania mieszkania, podejmowane są przez podmioty, które nic na niespłaconej pożyczce nie straciły, poza groszami przeznaczonymi na zakup wierzytelności.

– Powstaje swoistego rodzaju lichwiarski ciąg, na którym kilka podmiotów zyskuje, a traci jedynie ten, kto zaciągnął 500 zł pożyczki, a do spłaty ma kilka tysięcy złotych – przekonuje jeden z urzędników resortu sprawiedliwości.

Komornik zweryfikuje zasadność egzekucji

Pełnomocnik rządu ds. praw człowieka chciałby również zwiększyć zakres zadań komorników. Tak, by weryfikowali oni zasadność prowadzonej egzekucji.

– Bądź co bądź komornik jest funkcjonariuszem publicznym, a nie listonoszem. A każdy funkcjonariusz powinien mieć oczy otwarte na ludzką krzywdę – przekonuje Marcin Warchoł.

Zastrzega przy tym, że niezbędne byłyby zmiany w przepisach dotyczących egzekucji.

– Znam kilka przypadków, gdy komornicy za wszelką cenę usiłują odzyskać pieniądze dla wierzyciela, podczas gdy tym wierzycielem jest lichwiarz, w stosunku do którego prowadzone jest postępowanie karne. Przydałaby się zatem zmiana przepisów, która pozwalałaby w takich przypadkach zawieszać egzekucję do czasu zajęcia stanowiska w jej sprawie przez sąd – wskazuje wiceminister.

Propozycja, by komornicy weryfikowali zasadność egzekucji, nie budzi jednak aplauzu w tym środowisku.

– Pomysł ze swego rodzaju „klauzulą sumienia” dla komorników pojawia się co kilka lat i nie bez przyczyny dość szybko znika – spostrzega Robert Damski, komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym w Lipnie.

A dlaczego? – Tego rodzaju uprawnienie niebezpiecznie zbliżyłoby komornika sądowego do roli quasi-sędziego – wskazuje Damski.

Tymczasem wola ustawodawcy dotychczas była jasna: komornik ma być organem egzekucyjnym i ma nie rozstrzygać o kwestiach już rozstrzygniętych przez sąd. Jest bowiem organem pomocniczym wymiaru sprawiedliwości i jego rolą jest egzekwowanie prawa, a nie jego kontestowanie. Wynika to wprost z art. 804 par. 1 kodeksu postępowania cywilnego, który wskazuje, że organ egzekucyjny nie jest uprawniony do badania zasadności i wymagalności obowiązku objętego tytułem wykonawczym.

Ponadto – jak tłumaczy Robert Damski – łatwo wyobrazić sobie paraliż egzekucji, kiedy każdy komornik z tzw. ostrożności procesowej zawieszałby postępowanie. Co byłoby tym bardziej prawdopodobne, że nie jest tajemnicą, iż ta grupa zawodowa nie cieszy się szczególnym uznaniem rządzących, w tym prokuratora generalnego.

I wreszcie w ostatnim czasie na komorników nałożono wiele nowych obowiązków, w tym obowiązek badania, czy składany w kancelarii wyrok nie jest przedawniony, oraz doręczania korespondencji procesowej.

– Przypominam tylko, że egzekucja sądowa nie jest finansowana z budżetu i kolejne obowiązki oznaczałyby kolejne koszty – spostrzega Robert Damski.