Ostatnich miesięcy Alior do udanych nie zaliczy. Kontrolowany pośrednio przez Skarb Państwa (przez zaangażowanie PZU) bank kiepsko sobie radzi na GPW. Od początku roku jego kurs spadł o ponad 20 proc., a cena akcji jest historycznie najniższa. Giełdowa wycena to nieco ponad 5,3 mld zł, a jeszcze blisko trzy lata temu przekraczała 11 mld zł. W spółce od momentu przejścia pod państwowe skrzydła często następują też zmiany w fotelu prezesa. Na kadrową karuzelę jako ostatni wskoczył Krzysztof Bachta i wciąż utrzymuje się na stanowisku. Przedtem po ośmiomiesięcznej przygodzie zrezygnowała Katarzyna Sułkowska, a jej poprzednik Michał Chyczewski utrzymał się ledwie miesiąc dłużej.
Polityczne napięcia
Obecny prezes Alior Banku nie ma łatwego życia, a spadają na niego problemy odziedziczone po poprzednikach. Do tego jego pozycja nie jest szczególnie mocna. Według naszych informatorów jego wskazanie na to stanowisko odbyło się za plecami premiera Mateusza Morawieckiego.
– Prezesa PZU, a to państwowy ubezpieczyciel jest głównym rozgrywającym w Aliorze, nie da się jednoznacznie zaliczyć do żadnej frakcji politycznej. Trudno o nim powiedzieć, że to człowiek premiera czy mającego równie szerokie wpływy w spółkach Zbigniewa Ziobry. Decyzję o Bachcie podjął jednak bez konsultacji z Morawieckim i musiał się z tego tłumaczyć – słyszymy od osoby z otoczenia szefa rządu. Wskazuje ona, że kilka tygodni temu losy prezesa Aliora znów się ważyły, ale ostatecznie nie zdecydowano o jego usunięciu.
Politycznie bank zapunktował, przejmując na początku roku SKOK Jaworzno. Nasi informatorzy wskazują, że to mogło zaważyć na tym, że dostał w sumie "jedynie" 10 mln zł w ramach dwóch kar od Komisji Nadzoru Finansowego, chociaż maksymalnie mogły one wynieść nawet 500 mln zł. Alior miał więcej szczęścia niż Raiffeisen Bank Polska, który dostał w sumie 55 mln zł kar, chociaż w jego przypadku chodziło o inne przewiny. Sankcje, jakie spadły na obie instytucje to pokłosie głośnej afery związanej z funduszami W Investments. Alior był jednym z dystrybutorów ich certyfikatów, w które ponad 2 tys. osób zainwestowało ok. 600 mln zł.
Co ciekawe, analitycy spodziewali się, że kara dla Aliora sięgnie 50 mln zł. Z naszych ustaleń wynika, że pierwotnie nadzór chciał jeszcze mocniej uderzyć bank po kieszeni. Rzecznik KNF uważa, że nie należy tych spraw łączyć z przejęciem SKOK-u i wylicza przesłanki, które zgodnie z przepisami wpływają na zmniejszenie wymiaru kary.
– Komisja, nakładając sankcje, zawsze bierze pod uwagę okoliczności konkretnej sprawy. Działania podejmowane przez podmioty nadzorowane prowadzące do usunięcia skutków naruszeń prawa mają bardzo duży wpływ na prawidłowe funkcjonowanie rynku i są elementem budującym zaufanie inwestorów do tego rynku – mówi DGP Jacek Barszczewski i zwraca uwagę, że bank stara się naprawić szkody i zawiera z nabywcami certyfikatów porozumienia, w ramach których odkupuje je.
Nietrafione decyzje
Presja na spadek kursu Aliora zbiega się z nastaniem rządu PiS, a pierwszy mocny cios to konieczność utworzenia w latach 2016–2017 odpisów związanych z finansowaniem przez bank farm wiatrowych.
Później z szafy spółki zaczęły wypadać kolejne "trupy". Zaczęło się od sprawy Ruchu. Do banku i kolportera w listopadzie 2018 r. weszli funkcjonariusze CBA. Z materiału dowodowego ma wynikać, że w latach 2012–2018 osoby działające w imieniu Ruchu mogły posłużyć się nierzetelną dokumentacją finansową tej spółki w celu uzyskania linii kredytowej w Aliorze na ponad 153 mln zł. Zdaniem prokuratury istnieje też prawdopodobieństwo, że to wsparcie finansowe zostało udzielone na drodze nadużycia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez osoby zarządzające Aliorem w latach 2012–2018.
Pod koniec lipca pojawiła się kolejna zła informacja dla akcjonariuszy banku. Tym razem związana z problemami, w jakie popadła notowana na NewConnect spółka Onico zajmująca się obrotem paliwami. ING Bank Śląski i Alior wypowiedziały firmie umowy kredytowe, a to oznacza konieczność spłaty ponad 20 mln zł i blisko 22 mln dol. zobowiązań. Dla banków zaś oznacza to odpisy i cios w wyniki finansowe.
W przypadku kontrolowanego pośrednio przez Skarb Państwa podmiotu ciemne chmury było widać już w II kw. tego roku, kiedy zysk Aliora wyniósł zaledwie 35 mln zł. Był to najgorszy wynik kwartalny, od kiedy spółka jest na giełdzie. A przyczynić do tego miały się Zakłady Mięsne Kania, borykające się z problemami finansowymi. Przez nie bank musiał zrobić odpis sięgający 161 mln zł – 20 mln wyższy niż pierwotnie szacowano. Dlatego też ostatnie sprawozdanie finansowe banku było sporym rozczarowaniem – zysk okazał się aż o 36 proc. niższy, niż przewidywali ankietowani przez PAP analitycy. Spodziewali się, że w II kw. bank zarobi na czysto 55,7 mln zł.
Sprawa ZM Kania jest rozwojowa. Na razie bank i spółka przerzucają się oskarżeniami. Alior złożył zawiadomienie w prokuraturze o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby ze spółki. Chodzi o to, że miały posługiwać się nierzetelnymi danymi w celu uzyskania finansowania (nasi informatorzy zwracają uwagę, że zarówno w przypadku Onico, jak i ZM Kania sytuacja zaczęła się dość szybko pogarszać po uzyskaniu finansowania).
Henryk Kania, p.o. prezesa zakładów mięsnych, zarzuty banku nazywa irracjonalnymi i podkreśla, że Alior miał pełną wiedzę o rachunkach firmy, a co za tym idzie – o jej bieżącej sytuacji finansowej. Oskarża też bank o bezprawne blokowanie kont spółki, co powoduje działanie na szkodę jej i wierzycieli. Ci drudzy zbierają się dzisiaj, aby zająć się planem restrukturyzacji zakładów.
– Głosy w radzie wierzycieli rozkładają się tak, że raczej układ zostanie zaakceptowany. Większości głosów nie reprezentują bowiem banki, chociaż Alior jest największym wierzycielem spółki – mówi nam osoba zbliżona do producenta wędlin.