Największe różnice między zarobkami prezesów i szeregowych pracowników są tam, gdzie szef jest równocześnie właścicielem
W Stanach Zjednoczonych spółki mają obowiązek podać w raportach rocznych, jaki jest stosunek wynagrodzenia prezesa do zarobków osoby, która lokuje się w połowie listy wynagrodzeń w firmie. W Polsce takiego obowiązku nie ma. DGP porównał więc wynagrodzenia prezesów z wysokością kosztów osobowych (to nie tylko płaca brutto, ale też składki opłacane przez pracodawcę) przypadających na pracownika. Tam, gdzie nie było informacji o średnim zatrudnieniu, wykorzystaliśmy dane na koniec roku.
Pod uwagę wzięliśmy 50 firm o największej, przekraczającej 1,5 mld zł, kapitalizacji rynkowej na początku piątkowej sesji, ale także warte mniej banki, bo w instytucjach finansowych zarobki prezesów budzą szczególne zainteresowanie – nie tylko u nas. Bankowców nie ma jednak w pierwszej dziesiątce najlepiej wynagradzanych członków zarządów giełdowych firm. Kierowane przez nich spółki nie należą również do liderów kominów płacowych.
W czołówce są prywatne spółki, jak Comarch, LPP czy Cyfrowy Polsat.
Janusz Filipiak, szef Comarchu uzyskał w minionym roku prawie 6,6 mln zł z Comarchu i 5,8 mln zł ze spółek z grupy kapitałowej. Koszty osobowe w grupie Comarch wyniosły w minionym roku niecałe 730 mln zł. Rozłożyły się na niemal 6,1 tys. osób. Oznacza to, że wynagrodzenie prezesa (obejmujące dywidendę) odpowiada wydatkom, jakie firma ponosi na ponad 103 przeciętnych pracowników.
Radzie nadzorczej Comarchu przewodzi żona prezesa Elżbieta Filipiak. Jej wynagrodzenie za tę pracę wyniosło w ub.r. 240 tys. Ponad milion zarobiła w spółkach grupy. W efekcie na liście najlepiej wynagradzanych członków rad znalazła się na drugim miejscu – po Leszku Czarneckim, który zarobił w nich ponad 2 mln zł. Ale pani Filipiak przypadło również prawie 2 mln zł dywidendy z Comarchu.
Ponad 100 razy więcej na prezesów niż na przeciętnego pracownika poszło w ubiegłym roku również w Alior Banku. To jednak efekt częstych zmian personalnych. W 2018 r. spółka miała trzech szefów (w bankach do czasu zatwierdzenia przez nadzór są to formalnie p.o. prezesi). Połowę łącznej kwoty dla prezesów otrzymał Wojciech Sobieraj, który odszedł z banku dwa lata temu. W grę może wchodzić wynagrodzenie w okresie wypowiedzenia, ekwiwalent urlopowy czy odszkodowanie z tytułu zakazu konkurencji, a także bonusy na 2016 r. i lata poprzednie.
Największym udziałowcem Alioru jest kontrolowany przez Skarb Państwa Powszechny Zakład Ubezpieczeń. Z tego powodu bank (podobnie jak PZU) podlega ustawie ograniczającej wynagrodzenia menedżerów. W minionym roku nie było tego jeszcze widać, ale efekty tych przepisów powinny być widoczne w sprawozdaniu za 2019 r.
W innych państwowych spółkach jest inaczej. Wynagrodzenia prezesów stanowiły tam w ub.r. dziewięciokrotność przeciętnych kosztów zatrudnienia na osobę. Rok wcześniej – 12-krotność.
Biorąc pod uwagę wszystkie spółki, które przeanalizował DGP, zarobki prezesów stanowią średnio 25-krotność kosztów osobowych przypadających na zatrudnionego. Zarówno w ubiegłym roku, jak i rok wcześniej ta proporcja była podobna.
Wśród 10 najlepiej zarabiających członków zarządów dużych spółek giełdowych jest dwóch aktualnych prezesów banków – to Sławomir Sikora z Handlowego i Joao Bras Jorge z Millennium. Obu wyprzedził były szef Alioru.
W pierwszej dziesiątce znalazło się też troje nie-prezesów.
W przypadku Małgorzaty Kolarskiej z Dom Development podstawa wynagrodzenia jest niższa niż prezesa, ale już kwota składników zmiennych jest u niej wyższa. Osobno spółka informuje o programie opcji menedżerskich, stworzonym dla wiceprezes. W jego ramach może ona co roku objąć po preferencyjnej cenie 100 tys. akcji spółki. Biorąc pod uwagę różnicę w bieżącym kursie akcji i cenie emisyjnej akcji, na kupnie akcji zarobiła w ub.r. ponad 4 mln zł. Wśród najlepiej zarabiających byli także dwaj wiceprezesi CD Projektu, producenta gier komputerowych. Ich podstawa nie przekracza 400 tys. zł, ale – podobnie jak prezes otrzymali po 5,7 mln zł bonusu za 2017 r. W ten sposób zdyskontowali sukces sagi „Wiedźmin”.
W Stanach Zjednoczonych najlepiej wynagradzanym prezesem był w 2018 r. Elon Musk, kierujący produkcją aut elektrycznych Tesla. Według „The New York Times”, zarobił on niemal 2,3 mld dol. To kwota większa niż łączne zarobki kolejnych 65 menedżerów na liście najwyższych zarobków i 40 tys. razy tyle, ile dostaje pracownik sytuujący się w połowie listy płac w firmie. Musk zrzekł się regularnej pensji, zarobił jednak na opcjach na akcje niemal tyle, co łącznie cała załoga licząca 45 tys. osób.
Czwórka szefów zarobiła w minionym roku ponad 100 mln dol. To David Zaslav z firmy medialnej Discovery (jego płaca to 1,5 tys. średnich), Nikesh Arora z Palo Alto Networks, firmy zajmującej się cyberbezpieczeństwem (64 średnie – to jeden z najniższych tego typu wskaźników wśród szefów największych amerykańskich korporacji), oraz Mark Hurd i Safra Catz z Oracle, kolejnej spółki z branży IT (oboje po 1,2 tys. średnich).
Według „NYT” prezesi dużych firm w USA zarobili w ub.r. o 16 proc. więcej niż w 2017 r.