Międzynarodowe instytucje finansowe, które doradzają krajom pod różnymi szerokościami geograficznymi, coraz większy nacisk kładą w ostatnich latach na jakościowe metody oceny gospodarek. Obok wskaźników ilościowych, jak tempo wzrostu PKB, stopa inwestycji czy rachunek obrotów bieżących, skupiają się coraz bardziej na inkluzywnym wzroście, który zakłada, że jego dynamika sama w sobie nie powinna stanowić celu polityki gospodarczej. Ważniejsza jest bowiem redystrybucja korzyści z rozwoju, a co za tym idzie – wyrównywanie nierówności dochodowych oraz majątkowych.
Dużo uwagi poświęca temu w ostatnich latach Bank Światowy, którego eksperci przygotowali nowe narzędzie oceny poszczególnych krajów. To indeks kapitału ludzkiego (HCI – human capital index), który pozwoli politykom sprawdzić, jak dzięki inwestycjom w ludzi poprawić produktywność gospodarki. – Bank Światowy nie chce kojarzyć się już tylko z prostym dawaniem pieniędzy na wyrównywanie globalnych szans i walkę z ubóstwem, ale również badać, jak środki finansowe przekładają się na zmianę jakości życia, i mierzyć efekty tych działań – mówi DGP Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Polska blisko Singapuru

Nasza gospodarka została w nowym indeksie dobrze oceniona. DGP udało się ustalić, że na 157 krajów w zestawieniu zajmujemy 30. miejsce. Bardzo niewielki dystans dzieli nas od pierwszej dziesiątki. Każdy kraj otrzymuje punkty z przedziału od 0 do 1. Nasz wynik to 0,75, a lidera, czyli Singapuru – 0,88.
Reklama
Prezentacja HCI odbywa się podczas szczytu Banku Światowego na Bali. Polskę reprezentuje tam minister finansów Teresa Czerwińska.
– Inwestycje w kapitał ludzki są warunkiem niezbędnym dla długookresowego rozwoju gospodarczego kraju. Wraz z rozwojem gospodarki Polska odnotowuje poprawę m.in. wskaźników odzwierciedlających średnią długość życia, dostępu do edukacji i jakości procesu nauczania, bezrobocia czy zmniejszenia nierówności w dochodach. Cieszę się, że Polska została zaproszona przez Bank Światowy do udziału w tej inicjatywie i w gronie zaproszonych państw jest tym, które w wielu aspektach może świecić przykładem – komentuje dla DGP szefowa Ministerstwa Finansów.
Wskaźnik HCI jest oparty na kilku składowych. Uwzględnia m.in. prawdopodobieństwo przeżycia dziecka do piątego roku życia, przewidywane lata nauki dziecka czy współczynnik przeżycia dorosłych. – Indeks kapitału ludzkiego dla Polski jest powyżej średniej dla regionu Europy Środkowo-Wschodniej i podobnej grupy krajów, jeśli chodzi o PKB per capita. To potwierdza nasze wcześniejsze analizy, pokazujące sukces, jaki Polska osiągnęła w ostatnich latach, jeśli chodzi o rozwój gospodarczy – mówi DGP Carlos Piñerúa, szef Banku Światowego na Polskę i kraje bałtyckie.
Zwraca jednak uwagę, że nowy ranking pokazuje też, że jest przestrzeń do poprawy naszej pozycji, szczególnie jeśli chodzi o ochronę zdrowia. Widać to m.in. we wskaźniku pokazującym, że zaledwie 89 proc. dzisiejszych 15-latków doczeka 60. roku życia. Zdaniem Piñerúa taki odsetek nie powinien nikogo zadowalać. – Reformy polityki zdrowotnej muszą więc być kontynuowane. Dlatego zdrowie jest filarem naszej nowej strategii dla Polski – podkreśla menedżer BŚ.
W raporcie doceniono za to reformy edukacyjne, wprowadzane od początku lat 90. Imponujące postępy w tej sferze pokazują m.in. wyniki badań PISA prowadzone wśród krajów należących do OECD. Jeszcze w pierwszym tego typu badaniu dotyczącym Polski z 2000 r. nasze nastolatki wypadały bardzo źle, ale już w kolejnych edycjach pięliśmy się w górę. W badaniu za 2015 r. zajęliśmy 10. miejsce w Unii Europejskiej w rozumowaniu i naukach przyrodniczych, czwarte w czytaniu i interpretacji, szóste w matematyce. Nasi uczniowie osiągnęli wyniki powyżej średniej OECD we wszystkich trzech dziedzinach objętych badaniem.
Nasi rozmówcy z Banku wskazują, że wysoka pozycja w indeksie HCI pozwala Polsce dzielić się doświadczeniami z inwestowania w kapitał ludzki z biedniejszymi krajami.

Jakościowy pomiar rozwoju

Wskaźniki jakościowe jak indeks kapitału ludzkiego to oczko w głowie szefa Banku Światowego Jima Yong Kima. „Rządy w dążeniu do wzrostu gospodarczego uwielbiają inwestować w kapitał fizyczny – nowe drogi, mosty, lśniące porty lotnicze i inną infrastrukturę. Ale zazwyczaj są znacznie mniej zainteresowane inwestowaniem w kapitał ludzki, który jest sumą zdrowia, umiejętności, wiedzy, doświadczenia i przyzwyczajeń populacji. To pomyłka, ponieważ zaniedbanie inwestycji w kapitał ludzki może dramatycznie osłabić konkurencyjność kraju w szybko zmieniającym się świecie, w którym gospodarki potrzebują coraz większych talentów, aby utrzymać wzrost” – pisał w sierpniowej edycji magazynu „Foreign Affairs” prezes BŚ.
Indeks HCI pokazuje, w jakim miejscu są kraje pod względem produktywności następnego pokolenia pracowników. W krajach takich jak Azerbejdżan, Ekwador, Meksyk czy Tajlandia dzieci urodzone dzisiaj będą o 40 proc. bardziej produktywne jako pracownicy, jeśli będą miały pełne wykształcenie i pełne zdrowie. W krajach takich jak Maroko, Salwador, Tunezja i Kenia – o 50 proc. W przypadku Polski wskaźnik ten wynosi 75 proc.
Nasz kraj zaliczono do grupy early adopters, czyli 28 gospodarek zróżnicowanych pod względem położenia geograficznego i zamożności społeczeństwa, które chcą się mocniej zaangażować w inwestowanie w kapitał ludzki.
– Polska jest przykładem kraju, który podchodzi strategicznie do tych ważnych zagadnień. Inwestycje w kapitał ludzki i rozwój gospodarki opartej na wiedzy są jednym z kluczowych elementów nowych średniookresowych ram rozwojowych – Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju – przypomina Teresa Czerwińska.
Przed podobnymi wyzwaniami staje obecnie coraz więcej państw, nie tylko z grupy krajów rozwijających się. – Dlatego coraz więcej mówi się o wskaźnikach świadczących o jakości życia, które w przyszłości będą ważniejsze dla konkurencyjności, jak edukacja czy ochrona zdrowia. W tych dziedzinach Polska wypada zresztą bardzo dobrze i np. dla regionu Europy Środkowo-Wschodniej możemy być przykładem – podkreśla Piotr Arak.
Nie tylko biznes

Indeks kapitału ludzkiego to nowe narzędzie przygotowane przez ekspertów Banku Światowego. Popularnym od wielu lat miernikiem przyjazności otoczenia dla rozwoju przedsiębiorczości jest ranking Doing Business. Za miesiąc powinna się pojawić jego nowa edycja. W ostatniej Polska spadła na 27. pozycję z 24. lokaty rok wcześniej, po kilku latach sukcesywnego awansu. W zestawieniu, które pokazuje najbardziej przyjazne dla biznesu gospodarki, daliśmy się wyprzedzić takim krajom jak Tajlandia, Mauritius czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Nadal jednak nadrabialiśmy zaległości do lidera rankingu Nowej Zelandii, chociaż inni robili to szybciej. W ubiegłorocznej edycji nasz wskaźnik liczbowy wyniósł 77,12. W obecnej zwiększył się do 77,30.

Eksperci Banku Światowego zwracają uwagę, że w badanym okresie między lipcem 2016 r. a czerwcem 2017 r. 119 krajów na 190 ujętych w zestawieniu przeprowadziło w sumie 264 reformy poprawiające warunki tworzenia nowych miejsc pracy, inwestowania i konkurencji. W tym czasie Polska nie wprowadziła żadnych, które obejmuje Doing Business. Jeszcze rok wcześniej przeprowadziliśmy trzy zmiany, które były pozytywne dla firm. W porównaniu z innymi krajami wyróżniamy się na plus w zakresie obsługi handlu międzynarodowego oraz dostępu do kredytów. Z drugiej strony wyzwaniem jest wciąż płacenie podatków czy dochodzenie roszczeń. Czynności te zajmują u nas nadal więcej czasu niż w większości krajów UE.

Na podium rankingu obok Nowej Zelandii, która drugi rok z rzędu utrzymała pozycję lidera, są jeszcze Singapur i Dania. Dobrze wypadamy na tle naszego regionu, a dodatkowo wciąż udaje nam się plasować na wyższych miejscach niż takie europejskie gospodarki, jak hiszpańska, francuska, szwajcarska czy holenderska. Zestawienie Doing Business ocenia kraje w sposób uproszczony, bo trudno znaleźć kryteria pozwalające porównać niemal dwie setki gospodarek. Jest jednak jednym z drogowskazów, którym mogą się kierować zagraniczni inwestorzy, podejmując decyzje o ulokowaniu kapitału.