Międzynarodowy Fundusz Walutowy podniósł prognozę wzrostu produktu krajowego brutto Polski w tym roku do 4,4 proc. (w kwietniu mówił o 4,1 proc.). Oznacza to urealnienie oceny najbliższych perspektyw naszej gospodarki. Krajowi analitycy od dłuższego czasu spodziewają się podobnego – a nawet nieco lepszego – wyniku. MFW nie zmienił jednak swoich prognoz dla Polski na kolejne lata. W 2019 r. wzrost zwolni do 3,5 proc., a w dłuższym terminie powinien spaść poniżej 3 proc.

Reklama

W efekcie nie będziemy już mogli się chwalić tak dynamicznym, jak w poprzednich latach, przyspieszeniem w porównaniu z innymi krajami, jeśli chodzi o zamożność. Nie możemy tez liczyć na poprawę udziału naszego kraju w światowej gospodarce.

Według MFW pod względem wielkości PKB na mieszkańca jeszcze w tym roku wyprzedzimy Węgry, a później Portugalie. Stopniowo będziemy przybliżać się też do Włoch, choć tu pozostaje jeszcze znaczny dystans do pokonania. W tym roku statystyczny Włoch wytworzy o 29 proc. więcej wartości dodanej niż Polak. Za pięć lat – o 18 proc. więcej. Utrzymywać się będzie natomiast dystans dzielący nas od Czech. Niektóre kraje regionu Beda nam jednak uciekać – tak stanie się w przypadku Słowacji czy Litwy. Prognozy te uwzględniają parytet siły nabywczej, czyli biorą pod uwagę różnice w cenach w poszczególnych krajach.

Przeliczając PKB na mieszkańca na dolary, zdołamy wyprzedzić Chile oraz takie kraje, jak Seszele, Antigua i Barbuda czy Oman. Na liście najzamożniejszych przesuniemy się z 61. na 54. Miejsce na świecie. Z kolei pod względem wielkości gospodarki w najbliższych latach możemy liczyć na wyprzedzenie tylko jednego kraju: Tajwanu. Da nam to awans na 22. Pozycje w światowym rankingu.

Ale w latach 20. powinniśmy się liczyć ze spadkiem - ze względu na szybki wzrost w krajach Azji Południowo-Wschodniej. Jako pierwsze pod względem udziału w światowym PKB mają szanse wyprzedzić nas Filipiny. Następna w kolejce będzie Malezja.

MFW podniósł prognozę wzrostu, ale nasz udział w światowej gospodarce zmaleje

„Polska jest w okresie silnego cyklicznego przyspieszenia gospodarki. Wzrost PKB jest prognozowany w 2018 r. na 4,4 proc. (od kwietnia zrewidowane o 0,3 pkt proc., co odzwierciedla silniejszy niż prognozowano wzrost inwestycji), choć oczekuje się, że spowolni do 3,5 proc. w 2019 r. i 2,8 proc. w średnim terminie. Tempo będzie hamowane przez niekorzystną demografię i strukturalne wąskie gardła”. Taką ocenę naszej sytuacji makroekonomicznej w opublikowanym wczoraj raporcie na temat światowej gospodarki przedstawił Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Tegoroczną prognozę wzrostu dla Polski podniesiono, natomiast światowa gospodarka w opinii Funduszu będzie rozwijać się wolniej, niż dotąd sądzono. W kwietniu MFW przewidywał, że w tym i w przyszłym roku globalny PKB będzie rósł w tempie 3,9 proc. Teraz ocenia, że będzie to 3,7 proc. Główny ekonomista funduszu Maurice Obstfeld zwraca uwagę, że i tak wzrost będzie szybszy niż w latach 2012–2016.

Prognozy mówią o niestabilności

Czym tłumaczy obniżkę? – Na horyzoncie są chmury. Wzrost okazał się mniej zrównoważony, niż się spodziewano. Czynniki ryzyka dla wzrostu, o których mówiliśmy kilka miesięcy temu, się zmaterializowały. W naszej prognozie uwzględniamy także prawdopodobieństwo dalszych negatywnych szoków. Ponadto w kilku kluczowych gospodarkach wzrost jest stymulowany przez politykę gospodarczą, która w dłuższej perspektywie wydaje się nie do utrzymania – wyjaśnia. Chodzi np. o Stany Zjednoczone, gdzie popyt jest wspierany przez cięcia podatków.
Jak to, że polska gospodarka będzie rosła szybciej, niż dotąd sądzono, a inne – wolniej, przełoży się na naszą pozycję na światowym rynku? Na to należy patrzeć w nieco dłuższej perspektywie niż jednego roku. Prognozy MFW sięgają 2023 r.
Chociaż nasz tegoroczny wynik będzie lepszy, niż spodziewano się w kwietniu, to pod względem wysokości PKB na mieszkańca (liczonego w dolarach z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej; ta miara pozwala wziąć poprawkę na zróżnicowane poziomy cen w poszczególnych krajach) w tym roku znajdziemy się na 49. pozycji na 193 gospodarki, którym przygląda się fundusz. Kwietniowe prognozy dawały nam 48. lokatę. Obie tury prognostyczne wskazują jednak, że za pięć lat nasz wynik będzie podobny – 45. miejsce. Dane wskazują, że w tym roku powinniśmy wyprzedzić pod tym względem Węgry, z którymi jesteśmy często porównywani ze względu na położenie w regionie. W przyszłym roku będziemy wypadać lepiej niż rozwijająca się znacznie wolniej po kryzysie finansowym Portugalia. Inni konkurenci, jakich zostawimy za sobą, to z naszego punktu widzenia egzotyka: Bahamy czy Trynidad i Tobago.
Biorąc pod uwagę skalę całej gospodarki, czyli ogólną wartość PKB, kwietniowe dane funduszu wskazywały, że nasza pozycja się nie zmieni – pozostaniemy na 23. miejscu na świecie. Nowe prognozy zapowiadają minimalnie lepszy wynik – przesuniemy się o jedno oczko dzięki temu, że w 2023 r. wyprzedzimy Tajwan. W kolejnych latach na poprawę lokaty trudno liczyć, ponieważ dzieli nas zbyt duży dystans do najbliższego kraju na liście – Australii (ten kraj i Polska to jedyne dwie gospodarki, które mogą się obecnie pochwalić ponad 25 latami bez recesji). Możemy natomiast zaliczyć spadek. Za kilka lat coraz mocniej po piętach będą nam deptać Filipiny czy Malezja.

Nawet przyjmowanie imigrantów nie pomoże

Nasz potencjał osłabia demografia. Pod tym względem na tle krajów Azji Południowo-Wschodniej wypadamy blado. U nas liczba osób w wieku produkcyjnym spada. Na razie nie znaleźliśmy sposobu, żeby zrekompensować to większymi inwestycjami i innowacyjnością. Dlatego musimy się przyzwyczajać do tego, że w najbliższych latach nasza gospodarka będzie rosła wolniej niż dotąd. Wzrost pomiędzy 3 a 3,5 proc. to będzie całkiem niezły wynik – mówi Piotr Kalisz, główny ekonomista Banku Handlowego, który analizuje także gospodarki innych krajów naszego regionu.
W najbliższych 10 latach nie jesteśmy w stanie wejść na ścieżkę szybkiego wzrostu, na jaką mogą liczyć kraje z lepszą demografią. To się nie zmieni, nawet gdybyśmy przyjmowali na znaczącą skalę imigrantów, a napływ pracowników z Ukrainy będzie malał – dodaje. Jego zdaniem pozostają nam więc starania o wzrost stopy oszczędności. Tu mamy projekt pracowniczych planów kapitałowych. Faktycznie wprowadzenie PPK może przyczynić się do pewnego wzrostu stopy oszczędności i inwestycji. Ale dziś jest ona na tyle niska, że zwiększenie np. o 0,5 pkt proc. PKB, a mniej więcej tyle będą dawać PPK, nie zmieni w znaczący sposób potencjału naszej gospodarki.
Według ekonomistów MFW stopa inwestycji w Polsce będzie w najbliższych latach oscylować wokół 21–22 proc. (w poprzednich dwóch była poniżej 20 proc.). Ale w innych krajach będzie rosła szybciej. W efekcie pod względem tego wskaźnika pozostaniemy w drugiej setce krajów, których gospodarkom przygląda się fundusz.
Nasz udział w światowej gospodarce będzie w najbliższych latach podlegał tylko minimalnym zmianom – ale w każdym kolejnym roku w dół. W tym roku jest szacowany przez fundusz na 0,89 proc. W 2023 r. będzie to już 86,4 proc. Powyżej 1 proc. ostatni raz byliśmy w 1989 r. Wtedy udział Chin wynosił niewiele ponad 4 proc. Obecnie jest to 18,7 proc., a za trzy lata Państwo Środka przekroczy 20 proc.