- Wiele lat powtarzałem, że nie należy się spieszyć z wejściem do strefy euro, więc dlaczego zmieniłem zdanie? Bo na lepsze zmienia się strefa euro, a długofalowe perspektywy polskiej gospodarki zmieniają się na gorsze i to chciałbym wyeksplikować - powiedział Belka podczas panelu dyskusyjnego pt. "Czy Polska powinna wejść do strefy euro?" zorganizowanego przez Instytut Nauk Ekonomicznych PAN.
Zdaniem byłego prezesa NBP, czynniki, które determinują tempo wzrostu gospodarczego, czyli zasób siły roboczej i zasób kapitału oraz stopień ich wykorzystania, nie mają najlepszych perspektyw.
- W Polsce proporcja ludzi w wieku produkcyjnym do tych w poprodukcyjnym to 3,8 – będzie się ona pogarszała dużo szybciej niż w innych krajach strefy euro. Demografii nie sprzyja również polityka rządu – obniżenie wieku emerytalnego i 500+ nie pozostaną bez wpływu na nią - powiedział.
- Kapitału krajowego nie będzie dopóki nie będzie oszczędności. Powiększanie skłonności do oszczędzania jest procesem, który jest długofalowy i z dotychczasowych doświadczeń wynika, że czego byśmy nie robili, to ona się nie rusza. Jeśli chodzi o kapitał zagraniczny, to obecny rozwój wydarzeń w Polsce nie sprzyja większemu napływowi inwestycji zagranicznych - dodał.
Wśród argumentów przeciwko wejściu do strefy euro Belka wymienił utratę elastyczności kursu walutowego oraz efekt Samuelsona-Balassy.
- Elastyczność kursu waluty może nam sprzyjać w przypadku kryzysu, tak jak było to w 2008. Sam pamiętam jednak, że nadużywałem tego argumentu, bo trzeba pamiętać, że osłabienie złotego z tamtego okresu nastąpiło po jego gwałtownym umocnieniu. Czy drugi raz moglibyśmy liczyć na tak dobroczynne osłabienie złotego? Wątpię - powiedział.
- Równie często powtarzanym argumentem przeciwko euro jest efekt Samuelsona-Balassy – zaczną nam rosnąć płace, głównie w sektorze niehandlowym i to powiększy ogólny poziom cen. Ja to przyjmuję, ale doświadczenia krajów z regionu, które przyjęły euro potwierdzają to jedynie w niewielkim stopniu - dodał.
Jego zdaniem, wejście do strefy euro mogłoby przyciągnąć do Polski więcej inwestorów.
- Argumenty za wejściem do strefy euro to po pierwsze - stabilizacja kursu, co jak niektóre badania wskazują jest podstawowym czynnikiem określającym skłonność do inwestowania oraz po drugie - szansa na zwiększenie napływu kapitału zagranicznego, a jak wcześniej powiedziałem jest to warunek sine qua non dalszego rozwoju - powiedział.
- Poza tym, zyskujemy politycznie, bo stajemy się wtedy częścią konwersacji, a jako że nie jesteśmy w trójce największych krajów UE, to powinno nam zależeć na większym wpływie na proces decyzyjny - dodał.
Belka dodał również, że w wypadku kryzysu strefy euro nie byłoby wielkiej różnicy czy Polska byłaby w niej, czy poza nią.
- Nawet gdyby okazało się, że strefa euro się rozpada i jednocześnie rozpada się rynek wewnętrzny, to powstaje pytanie – czy więcej stracimy będąc w strefie euro, czy poza nią? Moim zdaniem, różnica będzie niewielka, bo i tak będziemy przyspawani do gospodarki niemieckiej - powiedział.