Korzystne ceny surowców: ropy, węgla, gazu i miedzi, ograniczenie szarej strefy w handlu paliwami i koniunktura w gospodarce sprzyjały na początku roku większości firm. W takich warunkach nawet kadrowa karuzela, która przez ostatnie półtora roku mieszała na najwyższych stanowiskach w spółkach kontrolowanych przez Skarb Państwa, nie zaszkodziła ich wynikom. W I kw. zarobiły 9,1 mld zł – o 91 proc. więcej niż przed rokiem, kontynuując dobrą passę z poprzednich kwartałów. Lepiej było niemal we wszystkich firmach – wzrosły zyski koncernów paliwowych, spółek energetycznych, producentów surowców.
Eksperci i giełdowi inwestorzy obawiali się, że po wygranych przez PiS jesienią 2015 r. wyborach parlamentarnych i czystce we władzach państwowych gigantów ich wyniki finansowe mogą się tylko pogorszyć. W wielu przypadkach kwestionowano kompetencje i doświadczenie nowych menedżerów. Spodziewano się też, że obciążeniem dla zysków będą motywowane politycznie inwestycje rządowych spółek. Takie jak zaangażowanie firm energetycznych w ratowanie górnictwa czy przejęcie kontroli nad Pekao przez PZU pod hasłem repolonizacji sektora bankowego. Odbiciem tych obaw był spadek giełdowych notowań. Przez pierwszy rok od zwycięstwa Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich, które zapoczątkowały zmianę władzy, kursy akcji obniżyły się przeciętnie o 25 proc.
Teraz wahadło wychyliło się w drugą stronę – przez ostatnie 12 miesięcy akcje państwowych spółek podrożały na GPW przeciętnie o 50 proc. To daje im pozycję liderów hossy, która na warszawskim parkiecie trwa od listopada zeszłego roku. W ostatnich tygodniach najwyżej w historii notowane były akcje Orlenu, Lotosu i PZU.
Dobra koniunktura panuje w gospodarce i na rynkach finansowych. W takim otoczeniu inwestorzy zapominają o wątpliwościach związanych z polityką personalną czy podejmowanymi przez firmy inwestycjami i po prostu kupują akcje – kwituje Sebastian Buczek, prezes i założyciel Quercus TFI.
Reklama