Ministerstwo Finansów wczoraj przedstawiło wstępne informacje o wykonaniu budżetu w 2016 r. Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku: dochody wyniosły 314,6 mld zł i były o prawie miliard większe od planu z ustawy. Z państwowej kasy wydano 360,9 mld zł, czyli 97,9 proc. zaplanowanej kwoty. W efekcie deficyt wyniósł 46,3 mld zł, choć miał wynieść 54,7 mld zł. Ale jeśli się bliżej przyjrzeć, to dane nie wyglądają już tak dobrze.
Rzuca się w oczy wzrost deficytu w grudniu. Jeszcze na koniec listopada MF raportował deficyt na poziomie 27,6 mld zł., więc w ciągu jednego miesiąca dziura w budżecie spuchła o 18,7 mld zł.
Niepokojące jest ostre hamowanie dochodów z VAT. W całym roku wyniosły one 126,6 mld zł, o ponad 2 mld zł mniej, niż wynosiła suma wpisana do ustawy budżetowej. Jeszcze jesienią resort finansów uważał, że plan uda się nawet nieco przekroczyć. W grudniu doszło jednak do załamania i do państwowej kasy wpłynęło 5,1 mld zł, gdy w grudniu 2015 r. było to ponad 10 mld zł. Resort finansów zwraca uwagę, że akurat pod koniec 2015 r. wpływy z VAT były nienaturalnie wysokie ze względu na finalizowanie projektów finansowanych z poprzedniej perspektywy finansowej UE. Tyle że wynik za grudzień 2016 r. jest zły również na tle poprzednich lat. W nie najlepszych dla budżetu latach 2012 i 2013 ostatni miesiąc roku przynosił lepsze rezultaty – było to 9 mld i 8,2 mld zł z VAT. Nie gorzej było w 2014 r. – 8 mld zł.
Efekt słabego grudnia oznacza nie tylko wynik gorszy od planu, ale też wyhamowanie dynamiki dochodów z VAT względem 2015 r. Od czerwca dochody rosły w tempie przekraczającym 7 proc. rok do roku. Ale wpadka w grudniu spowodowała, że wpływy z całego roku były tylko o 2,8 proc. większe niż w 2015 r.
– Biorąc pod uwagę, że popyt konsumpcyjny w IV kwartale i sprzedaż detaliczna silnie wzrastały, inwestycje publiczne były na minusie, ale mniejszym niż się spodziewano, to nie widać przesłanek, wynikających z sytuacji makroekonomicznej, które by uzasadniały wyhamowanie w dochodach z VAT. Muszą być inne powody – uważa Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska.
Dodatkowe uzasadnienie, jakie podaje MF, to wysokie zwroty VAT. Według resortu może to być spowodowane poprawą w gospodarce – odbiciem w inwestycjach (mówiąc w uproszczeniu, podatek naliczony przy zakupie dóbr inwestycyjnych można odliczyć). MF sugeruje, że fiskus nie zwlekał z dokonaniem zwrotów, bo wie, że ma to pozytywny wpływ na płynność przedsiębiorstw, co może dodatkowo wspierać nakłady inwestycyjne. Resort tego oficjalnie nie przyznaje, ale próba odwlekania zwrotów na 2017 r. nie przyniosłaby niczego dobrego, gdy plan budżetowy jest o wiele bardziej napięty niż ten z 2016 r.
Ministerstwu i całemu rządowi na inwestycjach zależy szczególnie, bo to one mają być głównym motorem gospodarki w tym roku. GUS podał wczoraj wstępne dane o PKB w 2016 r. – i widać w nich, czym może skończyć się inwestycyjne załamanie. W całym roku wzrost gospodarczy wyniósł 2,8 proc. To lepiej, niż się spodziewano (eksperci szacowali wzrost na 2,6–2,7 proc.), ale znacznie gorzej, niż rząd zakładał konstruując budżet.
– Ubiegły rok w gospodarce był słaby, bo inwestycje publiczne się załamały. Doszło do tego mocne hamowanie w inwestycjach prywatnych, co było szczególnie niepokojące. Prywatni przedsiębiorcy wstrzymywali się z projektami ze względu na duże poczucie niepewności. To była istotna bariera i widać to w badaniach koniunktury w firmach – mówi Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.
Jego zdaniem kluczowa była niepewność co do stabilności prawa i podatków. Przykładem była dyskusja na temat wprowadzenia podatku jednolitego. Nie pomagało wprowadzanie danin sektorowych: bankowej, która zaczęła obowiązywać na początku roku, i od handlu detalicznego, którą próbowano wprowadzić, jednak zablokowała ją Komisja Europejska.
Ekonomiści pocieszają jednak, że wczorajsze dane wskazują, że mijamy właśnie gospodarczy dołek. Marcin Czaplicki z PKO BP mówi, że już w IV kwartale 2016 r. wyhamował spadek inwestycji. PKO wstępnie szacuje, że w IV kwartale wprawdzie znów się zmniejszyły, ale tylko o niecałe 5,9 proc. w porównaniu do 7,7 proc. w III kwartale.
– Potwierdza się to, co twierdziliśmy wcześniej: że spowolnienie wzrostu gospodarczego jest przejściowe i inwestycje zaczną odbijać. Już wcześniej publikowane dane wskazywały na zahamowanie negatywnego trendu w inwestycjach – mówi ekspert. Wymienia m.in. informacje Ministerstwa Finansów, z których wynikało, że w grudniu do Polski napłynęło z UE około 2 mld euro (do unijnego budżetu wpłaciliśmy 627 mln euro). Inne to np. wzrost produkcji stali czy zwiększenie się obrotów firm leasingowych. Do tego w badaniach koniunktury w przedsiębiorstwach firmy deklarowały rozpoczęcie procesów inwestycyjnych.
– Gospodarcze spowolnienie dobiegło końca. Oczekujemy, że w kolejnych kwartałach 2017 r. dynamika PKB znajdzie się w trendzie wzrostowym, osiągając poziom zbliżony do 4 proc. w skali roku w IV kwartale 2017 r. – dodaje Jakub Borowski z Credit Agricole.
Główny powód optymizmu to rosnące inwestycje, które będą napędzały pieniądze płynące z Brukseli. – Spodziewaliśmy się, że odbicie nastąpi już w III kwartale 2016 r. Ono się opóźniło, ale już je widać – zauważa ekonomista PKO BP Marcin Czaplicki. Na koniec zeszłego roku podpisano umowy dotyczące projektów unijnych na 24 proc. całej kwoty dostępnej dla Polski w obecnym budżecie UE. Rok wcześniej było to mniej niż 1 proc. W tym roku resort rozwoju liczy na dalsze przyspieszenie. W procedurze naboru są wnioski na kwotę 182 mld zł (60 proc. alokacji na całą perspektywę). Na tej podstawie będą podpisywane umowy i przekazywane pieniądze.
O zbliżającym się inwestycyjnym odbiciu przekonani są też przedstawiciele rządu. Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju, zwraca uwagę, że różnica między wzrostem PKB w 2016 a 2015 r. to mniej więcej 1 pkt proc. – To tyle, ile brakuje, jeśli weźmiemy poprawkę na wydawanie funduszy w poprzednim i w 2015 r. Intensywne korzystanie z funduszy unijnych dodaje od 1 do 1,5 pkt proc. do tempa wzrostu PKB – mówi. I dodaje, że widać już przyspieszenie wykorzystania unijnych funduszy.
W związku z rosnącymi inwestycjami ekonomiści spodziewają się wzrostu importu. Pytanie, co z eksportem. Analitycy Credit Agricole liczą na ożywienie światowego handlu. Nie spodziewają się jednak, by eksport rósł tak szybko jak import. – A jeśli chodzi o konsumpcję, to zadziała kilka czynników, które spowodują wyhamowanie jej realnego wzrostu. Stopniowo przestanie działać efekt 500 plus, do tego wrośnie inflacja – podkreśla Marcin Czaplicki.
– Inne niż inwestycje składniki wzrostu będą raczej hamować wzrost. Konsumpcja w tym roku troszkę spowolni, wkład eksportu netto także trochę się obniży. Inwestycje będą tym jedynym, ale silnie oddziałującym czynnikiem wzrostu. Odbicie inwestycji wystarczy, by podnieść dynamikę PKB w okolice 3 proc. – podkreśla Jakub Borowski. ⒸⓅ
Dobra wiadomość: spowolnienie się skończyło, teraz będzie odbicie