Zakaz wywieszania informacji o produktach tytoniowych wprowadza ustawa dostosowująca polskie przepisy do dyrektywy tytoniowej. Prace nad nią zbliżają się do końca.
W ubiegłym tygodniu po trzecim czytaniu w Sejmie została skierowana do Senatu. Wszystko wskazuje więc na to, że już po wakacjach przepisy mogą wejść w życie.
Dla handlu ich wdrożenie wiązać się będzie ze zmianami w funkcjonowaniu placówek, które w opinii branży mogą się przyczynić do utraty klientów. Dlatego w ubiegłym tygodniu Polska Izba Handlu złożyła w Sejmie propozycję poprawki do nowelizowanej ustawy. Wnioskowała w niej o utrzymanie możliwości zamieszczania informacji o markach papierosów dostępnych w placówkach handlowych, choć w minimalnym stopniu. Szczególnie że unijna dyrektywa tytoniowa nie wymaga ich usuwania.
– Chodzi nam tylko o to, by informacja była ujednolicona i oznajmiała jedynie o dostępnej ofercie, a nie zawierała przekaz zachęcający do zakupu lub używania tytoniu – wyjaśnia Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu.
Handlowcy podkreślają, że to o tyle ważne, że dyrektywa wprowadza duże zmiany w wyglądzie opakowań wyrobów tytoniowych. Zostaną ujednolicone przez wprowadzenie powiększonych ostrzeżeń graficznych, które będą zajmowały 65 proc. powierzchni paczki. Marka produktu będzie więc zamieszczona na dole drobnym drukiem. Nie będzie można też w żaden sposób oznaczać papierosów mentolowych, a te pozostaną w sprzedaży do 2020 r.
Zorientowanie się przez konsumenta na własną rękę w wyrobach dostępnych w sklepie będzie więc niezwykle trudne.
– W tej sytuacji informacja będzie pełnić podstawową funkcję komunikacyjną, którą teraz spełniają paczki papierosów, zwłaszcza w zakresie ustalenia, jakie marki są dostępne – uważa Maciej Ptaszyński.
Przeciwnicy tytoniu zauważają jednak, że klient zawsze będzie mógł zapytać sprzedawcę o to, czy ma daną markę papierosów w ofercie. Dlatego w likwidacji informacji o produkcie nie widzą większego problemu.
Poza tym zauważają, że przez wprowadzenie zakazu jej wywieszania sklepy stracą dodatkowe źródło dochodu. Obecnie od koncernów otrzymywały pieniądze za zamieszczanie informacji o ich produktach.
Handlowcy przekonują jednak, że problem jest poważniejszy. Brak szansy na komunikowanie spowoduje zaburzenia w pracy placówek handlowych oraz może wywołać odpływ klientów do szarej strefy.
To dla handlowców oznaczałoby realne straty. Sprzedażą papierosów w kraju zajmuje się 120 tys. małych punktów handlowych. Wiele z nich nawet 40 proc. obrotów osiąga za pośrednictwem sprzedaży wyrobów tytoniowych. Tymczasem już teraz udział szarej strefy w rynku papierosów, według danych firmy badawczej Almares, stanowi 18,2 proc. To o prawie 4 punkty proc. więcej niż jeszcze na koniec 2013 r. Według wyliczeń EY Polska rynek nielegalnego tytoniu to już 13 mld sztuk.
Na niebezpieczeństwo wzrostu szarej strefy, która i tak rozwija się szybko, wskazuje też Cezary Kaźmierczak ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP). – Jak dotąd najlepszą metodą przekonania Polaków do rzucenia palenia była cena. Każde dodatkowe restrykcje, często sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, sprawiają natomiast, że produktem interesuje się młodzież, która chętnie sięga po to, co trudno dostępne – dodaje.
Dlatego według ZPP zakaz informowania o dostępnych markach przez sklepy przyniesie straty tym ostatnim, a nie zachęci konsumentów do ograniczenia palenia.
Problem ten dostrzegł Klub Kukiz’15, który również złożył podobną poprawkę do ustawy, tożsamą z oczekiwaniami handlu. Została ona jednak odrzucona na ubiegłotygodniowym posiedzeniu Sejmu. W związku z tym kukizowcy zaapelowali o wprowadzenie okresu przejściowego dla handlu, w celu dostosowania sklepów do funkcjonowania bez informacji o markach. Co ważne, również rząd zadeklarował złożenie takiej poprawki w Senacie, wnosząc o ustanowienie okresu przejściowego do 31 grudnia 2016 r.
Handlowcy cały czas mają nadzieję, że uda im się pozostawić możliwość informowania klientów o markach.