Nowe wewnętrzne rosyjskie przepisy dotyczące transportu są niezgodne z międzynarodowym prawem i drastycznie ograniczą możliwości polskich przewoźników, co jest dla nas niedopuszczalne, dlatego chcemy rozmawiać - mówi wiceminister Jerzy Szmit. - Resort nie chce jednak przystawać na rosyjską propozycję przedłużenia zeszłorocznych pozwoleń do 15 lutego, bo to nie tylko nie rozwiązuje problemu, ale też podnosi ryzyko gospodarcze, bo przewoźnicy nie będą mieć pewności, czy zdążą wrócić, a w gospodarce liczą się jasne zasady. Stany tymczasowe i przejściowe są dla gospodarki najgorsze i nie służą negocjacjom - mówi wiceminister Szmit.

Reklama

W tej sytuacji od poniedziałku wszystkie polskie ciężarówki poruszające się po terytorium Federacji Rosyjskiej będą robić to nielegalnie. Powodem jest spór między Warszawą a Moskwą o zezwolenia na przewóz towarów. Rząd apelował do przewoźników o jak najszybszy powrót do kraju.

To najgorszy scenariusz, jaki mógł przytrafić się polskiej branży transportowej. Nie dość, że przewóz towarów na wschód w tym momencie stał się niemożliwy, to jeszcze Rosja trzymała nasz rząd w absolutnym szachu.

Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa (MIiB) po raz pierwszy poinformowało opinię publiczną o sporze ze stroną rosyjską w sprawie tegorocznych zezwoleń na przewóz towarów 25 stycznia. Dotychczasowe zezwolenia, z których korzystają polscy przewoźnicy, oficjalnie wygasły wczoraj. Rosjanie mogli w dowolnej chwili zatrzymać każdą ciężarówkę na polskich rejestracjach i nałożyć grzywnę. Mogli też nie wpuścić kierowców, którzy wracają do Polski np. z Kazachstanu. - To oznacza, że tam utkną - wskazywał Tadeusz Wilk ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD).

Rząd próbował negocjować z Federacją Rosyjską. Jak informowaliśmy już w dziennik.pl, w miniony czwartek miało dojść do rozmów „ostatniej szansy” w Gdańsku. Mimo wcześniejszych zapewnień o swojej obecności, Rosjanie ostatecznie nie pojawili się przy stole negocjacyjnym. Rząd w tej sytuacji był niemal bezradny. - Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa, Biuro ds. Transportu Międzynarodowego w GITD oraz organizacje zrzeszające przewoźników z odpowiednim wyprzedzeniem poinformowały, że fiasko negocjacji może spowodować dla polskich przewoźników konieczność opuszczenia terytorium Rosji do 31 stycznia 2016 roku - przyznała w rozmowie z DGP rzeczniczka resortu Elżbieta Kisil.

Polska już dwukrotnie informowała o problemie Komisję Europejską. W ten czwartek minister Andrzej Adamczyk spotka się z unijną komisarz ds. transportu Violettą Bulc. Mimo to Rosja w dalszym ciągu trzymała nas w szachu, a dla polskiego rządu priorytetem jest teraz bezpieczne sprowadzenie polskich przewoźników z powrotem do kraju. Dzisiaj MIiB założyła propozycję Rosjanom, by - na zasadzie wzajemności - pojazdy, które wjechały na podstawie zezwoleń z 2015 r. na terytorium drugiej strony przed 31 styczna 2016 r., mogły powrócić do kraju rejestracji, jednak nie później niż do 15 lutego 2016 r. - Przyjęcie tego rozwiązania będzie wymagało zgody strony rosyjskiej - zaznaczała Elżbieta Kisil.

To największy kryzys transportowy na linii Warszawa-Moskwa od co najmniej 5 lat (na przełomie 2010 i 2011 r. również były problemy z ustaleniem kontyngentu zezwoleń na przewozy). Stawką w tej grze interesów jest 400 mln euro rocznych obrotów polskich przewoźników jeżdżących na wschód. - Z przekazów naszego ministerstwa wynika, że strategia rosyjska ukierunkowana jest na eliminowanie zagranicznych przewoźników z tamtejszego rynku - mówi Tadeusz Wilk z ZMPD. W 2015 roku na rosyjskim rynku operowało ponad 2,6 tys. polskich firm dysponujących flotą 25-26 tys. samochodów. W sumie wykonanych zostało ok. 200 tys. przewozów, z czego ok. 10 tys. w ramach tranzytu do krajów kaukaskich czy Mongolii.

Reklama

Główną osią sporu jest jest ustawodawstwo rosyjskie, na które nie chce się zgodzić strona polska. Chodzi konkretnie o podpisaną przez Władimira Putina ustawę "O kontroli państwowej wykonywania międzynarodowych przewozów drogowych i o odpowiedzialności za naruszenie trybu ich wykonywania" (362- FZ) oraz związane z nią rozporządzenia. W opinii polskiego rządu przepisy te są niezgodne z obowiązującą umową dwustronną o międzynarodowych przewozach drogowych, podpisaną jeszcze w 1996 roku.

Zdaniem wiceministra infrastruktury i budownictwa Jerzego Szmita Federacja Rosyjska dąży do ograniczenia konkurencji. - Chodzi o sytuacje, w których polski przewoźnik przewozi towar np. z Niemiec i wiezie go do Federacji Rosyjskiej. Zdaniem Rosjan, nawet jeśli towar został wyprodukowany w Polsce przez firmę zagraniczną (mającą tu swój oddział - red.), to taki przewóz trzeba traktować jako transport z krajów trzecich - wyjaśniał wiceminister. Na dzisiejszej konferencji Jerzy Szmit podtrzymał gotowość polskiej strony do rozmów z Rosjanami.

Polska branża przewozowa nie przebiera w słowach, komentując zachowanie strony rosyjskiej. - Rosjanom wydaje się, że metodami administracyjnymi i nieczytelną grą mogą łamać międzynarodowe umowy i utrwalone międzynarodowe praktyki. Doprowadzili do przyjęcia przepisów, które eliminują nas z przewozów do Rosji. Redukcja naszego udziału do 10 – 15 procent jest absolutnie nie do zaakceptowania - napisał w oświadczeniu Jan Buczek, prezes ZMPD.

Swoją wizję wydarzeń mają rosyjskie media. Według nich Polska wykorzystuje pozycję kraju tranzytowego, a polska flota przewozowa - jedna z największych w Europie - zdominowała rosyjski rynek.