Kolejny dzień spadków na chińskiej giełdzie. Wczoraj indeks giełdy w Szanghaju obniżył się o ponad 8 procent. Władze zapowiedziały wsparcie rynku, jednak nie uspokoiło to inwestorów. Wskaźnik giełdy Shanghai Composite na zakończenie wtorkowych notowań obniżył się o 1,7 proc. Na otwarciu spadki sięgały ponad 4 proc., ale w ciągu dnia giełda odrobiła część strat. Indeks CSI 300 największych spółek giełdowych notowanych w Szanghaju i Shenzhen zakończył dzień spadkiem sięgającym "zaledwie" 0,2 proc..

Reklama

Po poniedziałkowym spadku na giełdach interweniowały władze. Chiński regulator zapowiedział, że w celu ustabilizowania giełdy może zacząć skupować akcje. Chiński bank centralny zasilił zaś rynek obligacji sumą 50 miliardów juanów. Analitycy zwracają uwagę, że jeśli nie uda się odbudować zaufania do chińskiej giełdy, założony przez władze cel 7 proc. wzrostu PKB w tym roku może być trudny do zrealizowania.

Co spowodowało zawirowania na giełdzie w Szanghaju? Jak pisze DGP, najkrótsza odpowiedź brzmi – lewarowanie. Jeszcze pięć lat temu chińscy inwestorzy nie mieli w ogóle takiej możliwości. Tamtejsza komisja papierów wartościowych uruchomiła pilotażowy program umożliwiający wykorzystywanie dźwigni finansowej w marcu 2010 r. Efekty musiały być zadowalające, bo w październiku tego samego roku inwestorzy dostali zielone światło na korzystanie z tej metody. Początkowo dostęp do niej mieli tylko najbogatsi inwestorzy. Później wymogi zostały poluzowane. W efekcie lewar stał się dostępny praktycznie dla każdego.
To jednak zrodziło problem. W ciągu 12 miesięcy poprzedzających początek spadków w Szanghaju wartość transakcji z użyciem lewara wzrosła pięciokrotnie, do poziomu ok. 330 mld dol. Zdaniem niektórych ekspertów drugie tyle zostało wykorzystanych z użyciem instrumentów finansowych mających na celu obejście obowiązującego prawa. Kiedy rząd przestraszył się potencjalnych konsekwencji, zaczął zaostrzać przepisy. Już na początku roku znów zaczęła obowiązywać reguła, że takie transakcje będą dostępne tylko dla bogatszych inwestorów. Firmy brokerskie, które się nie dostosowały, zostały ukarane. W kwietniu zaś regulatorzy wzięli się za firmy oferujące instrumenty pozwalające na obejście prawa. 12 czerwca rząd wprowadził górną wartość takich transakcji na giełdzie. Wtedy zaczęły się spadki - dodaje gazeta.
Z kolei chińscy oficjele mają inną wersję. Lin Zuoming, członek komitetu centralnego partii oraz szef największej chińskiej firmy lotniczej - Aviation Industry Corporation - ma własną teorię spiskową.Jego zdaniem, za wszystkim stoją Amerykanie - informuje "Washington Times". Stany Zjednoczone boją się rosnącej roli państw Azji - napisał w komentarzu do chińskiego "Global Times". Ostrzega, że Waszyngton rzuca bezpośrednie wyzwanie Chińskiej Partii Komunistycznej. Amerykanie chcą zepchnąć Chiny ze ścieżki wzrostu, powodując społeczne konflikty, które mogą doprowadzić do kolorowej rewolucji i obalenia władz - napisał. Zarzucił też tym, którzy nie zgadzają się z tą tezą, że są zdrajcami i marionetkami, którzy szkodzą ojczyźnie.