– Zdecydowanie trzeba zmienić polskie prawo upadłościowe tak, aby umożliwić przedsiębiorcom, którzy mają kłopoty, wyjście z tych kłopotów w sposób optymalny dla wierzycieli, z pożytkiem dla nich i dla gospodarki. Uważam, że rozwiązaniem będzie rozbudowanie możliwości restrukturyzacji – zbudowanie szerokiego wachlarza możliwości prawnych, dzięki którym przedsiębiorstwo pozostanie przy życiu, pracownicy nie stracą miejsc pracy, a gospodarka nie straci źródła podatku i ogólnie PKB – stwierdza Piotr Zimmerman, mecenas i założyciel Kancelarii Zimmerman i Wspólnicy, ekspert w dziedzinie prawa upadłościowego i naprawczego.
Polskie prawo dopuszcza upadłość układową zakładającą negocjacje z wierzycielami oraz upadłość likwidacyjną, prowadzącą do sprzedaży masy upadłościowej przez syndyka. W wielu przypadkach dochodzi do bankructwa ostatecznego, choć być może część spółek udałoby się uratować. Ale to wymaga zmian legislacyjnych.
– Dziś polska upadłość układowa jest zbyt blisko upadłości likwidacyjnej. Dlatego przedsiębiorca starający się o zawarcie układu jest traktowany jako przedsiębiorca upadły. Nikt nie chce z nim handlować, nikt nie chce mu sprzedawać na kredyt. Jest praktycznie skreślony w oczach swoich kontrahentów, jedynie wyrok pozostaje odroczony. W prawie upadłościowym trzeba wyraźnie wyróżnić tych, którzy zasługują na zawarcie układu i na to, żeby przetrwać na rynku. Trzeba dać wyraźną szansę naprawy poza postępowaniem upadłościowym – komentuje w rozmowie z Newserią Biznes Piotr Zimmerman.
W Stanach Zjednoczonych ogłoszenie upadłości bywa naturalnym etapem w działalności firmy, chroni przed wierzycielami i daje szansę na odbudowę: czy to własnymi siłami, czy z pomocą nowych inwestorów. W Polsce tylko nieliczne firmy, jak np. grupa budowlana PBG, są w stanie wynegocjować redukcję zadłużenia i program naprawczy, a i to z niejasnymi perspektywami.
– Trzeba przyspieszyć postępowanie, procedury. Należy przenieść większość czynności w postępowaniu upadłościowym na platformę elektroniczną: w internecie zgłaszać wierzytelności, publikować informacje o sprzedaży majątku i rezygnować – jeśli to tylko możliwe – z dokumentacji papierowej. Dzięki temu procedury zostałyby skrócone z 1,5-2 lat do maksimum 12 miesięcy. Wtedy upadające przedsiębiorstwo będzie miało szansę przeżyć, czasami pod rządami innego właściciela, ale zachowując swoją pozycję na rynku – przekonuje założyciel Kancelarii Zimmerman i Wspólnicy.
Rozsądnie przygotowane rozwiązania sprawdzą się nie tylko w czasach trudnych dla gospodarki, kiedy liczba bankructw rośnie, ale także w okresie wychodzenia z kryzysu czy dobrej koniunktury.
– Pakiet zmian jest wręcz przygotowywany na wyjście z kryzysu, na okres dynamicznego rozwoju, napływu kapitału i rosnącej konkurencji na rynku. Właśnie wtedy trzeba przeciwdziałać bezsensownym likwidacjom, prowadzącym do zniszczenia majątku, który mógłby być wykorzystany i który mógłby generować miejsca pracy – podkreśla Piotr Zimmerman.
W niektórych przypadkach jedynym rozwiązaniem pozostaje likwidacja przedsiębiorstwa. Ale także w tym przypadku najpierw należy właściwie rozpoznać sytuację, by nie podejmować decyzji pochopnie. Taką rolę powinien spełniać wykwalifikowany sąd upadłościowy, który określi, czy jest szansa na restrukturyzację, czy potrzebna jest szybka likwidacja.
Zdaniem mecenasa w takiej sytuacji byłoby możliwe, podobnie jak w Stanach Zjednoczonych lub w Wielkiej Brytanii, przejęcie przedsiębiorstwa przez nabywcę przed podaniem do publicznej wiadomości informacji o upadłości.
– Unika się wtedy negatywnych skutków, firma funkcjonuje normalnie, jedynie z dnia na dzień zmienia się właściciel. Cały proces jest poddany kontroli sądowej z prawem do zażalenia i kontrolą wyceny majątku dokonaną przez biegłych sądowych – dodaje mecenas.
Wciąż jednak polskie ustawodawstwo w zakresie upadłości nie dorównuje regulacjom obowiązującym w krajach Europy Zachodniej i w USA. Brakuje kadry zdolnej do zarządzania przedsiębiorstwami w kryzysie, a ograniczenie sześć lat temu wynagrodzeń syndyków doprowadziły do ucieczki profesjonalistów zajmujących się zarządzaniem i biegłych w zakresie upadłości firm.
– Uważam, że trzeba wrócić do godziwego wynagradzania syndyków, przy czym uzależnić je od efektów. Za szybką i efektywną sprzedaż spółki powinno się odpowiednio płacić, w przypadku postępowań toczących się latami i sprzedaży spółek za ułamek wartości, wynagrodzenie musi być symboliczne. Tak, by stworzyć motywację do szybkiej, efektywnej pracy – tłumaczy Piotr Zimmerman.
Komentarze (33)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeJest pracodawca i to jego z...ny obowiązek, patrzeć jak podwładni pracują i reagować właściwie. Najłatwiej powiedzieć, że skoro ci na górze kradną to my, na dole, w tym lepsi. I tak to się toczy i toczyło od zawsze w Polsce, Rosji, Irlandii, Grecji, USA. Ale nie w Islandii.
W d mam tą chamską młodzież, a właściwie młodych ludzi. Życie ich oraz ich własne dzieci, tak ich ukarzą, że nie chce mi się tych gnojków wychowywać.
Żyję po swojemu. Patrzę, jak wracają do mnie ludzie, gdyż stwierdzili, że warto moje usługi kupować. Bo gdzie indziej i drożej i w d ich mają. Patrzę jak uczciwie traktowani ludzie, którym dorzucam kasę, za lepiej wykonaną pracę, tracą szansę, ponownego zatrudnienia u mnie. Gdyż oszukali tego, kto ich bezpośrednio zatrudnił i mnie. A jedyne co ich interesuje, to opluwanie tych, co im dają możliwość pracy.
Szanowny Leopoldzie - jesteśmy kowalami swego losu, kiedy ta prawda do Pana dojdzie i do reszty opluwaczy? To nie rząd, Rosja, Niemcy, Komuna i agenci Watykanu są nam winni. To my jesteśmy winni, gdyż pozwalamy oszukiwać innych i siebie samych. Aby rządzili Bieleccy, Buzkowie, agenci Watykanu, jest potrzebna zgoda okradzionych i takich jak Pan, chamstwo i niekompetencja wynika z niskich zarobków? A może te niskie zarobki wynikają z chamstwa i niekompetencji pracowników? Polecam studiowanie wiktymologii, a nie rozgrzeszania chamów i nierobów, co to mało zarabiają nie ze swojej winy?
W innych krajach nie zawsze silniejszy wygrywa. Bywa tak że słabszy sie rozwija a silniejszy pada. Progi podatkowe do 55 %. Niech pada bogaty a rozwinie słabszy
ten co płaci 25 % czy 30 %. Kiedyś być może dorobi się niech płaci większe podatki. Będą wtedy mogły powstawać nowe firmy Precz z oligarchami i OLIGARCHOWSKACH ekonomią twierdzący że silniejszy musu wykończyć słabego.
tyle powstanie i to normalność. Wtedy nie widziałem normalności a teraz widzę że będzie tragicznie.
nie zawracajcie Czytelnikom głowy "rewelacjami":
Updanie 1000 firm! Ale strach! Aż strach!!!
To normalne, że firmy (a raczej firemki) powstają - i updają.
Inaczej nie byłoby ruchu w interesie, na gieldach, na rynku.
Up[adek 1000 firjm rocznie (czyli mniej niż 3 dziennie na cały kraj) to pyłek, zupełne nic, ot, statystycznie normalne zjawisko w ekonomii rynkowej.