Moskwa nie wierzyła w możliwość podpisania umowy stowarzyszeniowej jesienią, ze względu na to, że Julia Tymoszenko przebywa w więzieniu. W czerwcu rosyjskie władze dowiedziały się jednak, że Berlin nie uznaje już tego faktu za przeszkodę. W związku z tym opracowano nową strategię.

Reklama

W jej przygotowaniu brali udział doradca prezydenta Rosji Siergiej Głaziew wraz z ukraińskim prorosyjskim politykiem, byłym szefem Administracji Prezydenta Leonida Kuczmy Wiktorem Medwedczukiem. Zatwierdził ją Władimir Putin.



Jednym z elementów strategii jest blokada importu ukraińskich towarów do Rosji. W ten sposób Moskwa liczy na to, że najwięksi ukraińscy oligarchowie, których towary stoją na granicy, będą naciskać na władze w Kijowie, aby Ukraina zrezygnowała z integracji europejskiej i dołączyła do Sojuszu Celnego Rosji, Białorusi i Kazachstanu.



Według "Dzerkała Tyżnia", Kreml chce także, aby najważniejsze kanały telewizyjne, które są w posiadaniu tych biznesmenów, przychylniej informowały o postradzieckim sojuszu. Tygodnik twierdzi bowiem, że władze w Moskwie były zaskoczone, jak bardzo proeuropejskie i antyrosyjskie są główne media na Ukrainie.



Od środy wszyscy ukraińscy eksporterzy znaleźli się na liście firm najwyższego ryzyka, co oznacza dokładną kontrolę importu do Rosji przez miejscowe służby. Prowadzi to do opóźnień w dostawach, a nawet w przypadku produktów spożywczych do zmarnowania towaru. Ukraińscy eksporterzy twierdzą, że de facto ich działalność została sparaliżowana.