Nie potrzebujemy drogiej wiertarki, musimy tylko wywiercić dziury. Po co mi samochód, skoro będę go tylko wykorzystywać do jazdy do pracy? Do takich wniosków dochodzi coraz więcej z nas, bo mamy dość wydawania fortun. I choć nie zdajemy sobie nawet z tego sprawy, stajemy się uczestnikami shareconomy, gospodarki dzielenia się. Zamiast kupować nowe rzeczy, pożyczamy je. A sami dzielimy się tym, czego mamy w nadmiarze. Shareconomy podbija świat.

Pierwszym naszym klientem była 38-letnia kobieta pracująca w agencji reklamowej. Kolejnym jeszcze starszy projektant z Salt Lake City. Obydwoje spali na dmuchanym materacu w naszej kuchni – tak początki swojej firmy w 2007 r. wspominają Joe Gebbia oraz Brian Chesky. Proponując nocleg obcym ludziom w wynajmowanym mieszkaniu w San Francisco, dwójka studentów nie myślała o biznesie, chciała tylko dorobić do czynszu. Ale pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę: w mieście właśnie odbywała się wielka konferencja organizowana przez Amerykańskie Stowarzyszenie Wzornictwa Przemysłowego, w hotelach nie było wolnych pokoi, mnóstwo ludzi szukało jakichkolwiek miejsc, w których mogliby się zatrzymać. Nie wybrzydzali i byli gotowi płacić gotówką.

Reklama
Dziś Gebbia i Chesky zarządzają portalem AirBnB, który łączy tych, którzy chcą wynająć swój dom czy mieszkanie, z tymi, którym nie odpowiadają hotele. Usługa jest dostępna w 192 krajach świata, a zamieszkać można nie tylko w pokoju w bloku czy willi, lecz także w zamkach, na jachcie czy w igloo. Nasza baza noclegowa w samym tylko Nowym Jorku jest dziesięciokrotnie większa, niż proponuje jakikolwiek hotel. Jesteśmy niemal w każdym bloku – mówi Chesky. Tempo rozwoju AirBnB przyprawia o zawrót głowy. W ciągu zaledwie jednego półrocza 2012 r. liczba rezerwacji na dobę wzrosła z 5 do 10 mln. Tajemnica sukcesu? Ludzie szybko podchwycili pomysł, bo szybko przekonali się, jak korzystne dla ich portfeli jest korzystanie z portalu – tłumaczy w rozmowie z DGP Rosa Groezinger z Collaborating Centre on Sustainable Consumption and Production w niemieckim Wuppertal.
Świat zwariował na punkcie zakupów. Tymczasem – jak pisze w książce „What’s mine is yours” Rachel Botsman - zaledwie co dziesiąta kupowana przez nas rzecz przydaje się więcej niż raz w miesiącu. Większość książek i płyt DVD ląduje na półce po jednokrotnym przeczytaniu czy obejrzeniu, kupioną wiertarkę używamy średnio przez ok. 13 minut, a 1/3 rzeczy, które trafiają na śmietnik, nadaje się jeszcze do użytku. - Nie ma się więc co dziwić temu, że jak grzyby po deszczu powstają portale, które proponują robienie interesów na dzieleniu się tym, co mają. W ten sposób nie tylko pozbywamy się rzeczy nam już mało potrzebnych, lecz także wspieramy ekologię i własny portfel, a nawet budujemy więzi międzyludzkie – dodaje.

Noc w muzeum

Reklama
Dzielić się mieszkaniami można też od niedawna w Polsce. Od 2011 r. działa filia AirBnB, powstało również kilka klonów amerykańskiego portalu, które zarabiają na pobieraniu prowizji za pośrednictwo w wynajmie. Wśród ponad 2,5 tys. ofert z serwisu Flatigo.pl znajdziemy nie tylko prywatne mieszkania: za 1,6 tys. zł możemy przenocować w łódzkim Teatrze Małym. W pakiecie gwarantowany spektakl na życzenie i kolacja przy świecach. Niewiele mniej kosztuje nocleg w łódzkim Muzeum Kinematografii, które mieści się w XIX-wiecznym pałacu. – Zainteresowanie tym pomysłem wśród Polaków nieustannie rośnie. Wabikiem jest cena, bo nasze oferty są zazwyczaj tańsze od tych proponowanych przez hotele. No i jest to przyjemniejszy sposób spędzania wolnego czasu. Zamiast szablonowych rozmów z obsługą hotelową możemy swobodne pogawędzić przy kawie z właścicielami mieszkania - mówi DGP Małgorzata Brożyńska z Flatigo.pl.
Podobnego zdania jest twórca konkurencyjnego portalu Wyrkostop.pl Klemens Czyżydło. Były wykładowca na kilku brytyjskich uczelniach (University of Southampton i Univeristy of Leed) wpadł na pomysł założenia serwisu pół roku temu. – Chodziło o wynajęcie mieszkań kibicom na czas trwania piłkarskiego Euro. Zainteresowanie tego typu noclegami przeszło moje najśmielsze oczekiwania, bo w ciągu 2–3 miesięcy bez żadnej reklamy nasza grupa na Facebooku pozyskała tysiąc fanów, z czego ok. 30 proc. stanowili kibice z Irlandii. Euro się skończyło, my wciąż działamy - dodaje. Jak przekonują, rodzima awangarda shareconomy – na wynajmie własnego lokum można zarobić od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych miesięcznie. Wszystko zależy od zapału samego wynajmującego.
Dzielić się i zarabiać możemy niemal na wszystkim. Dzięki takim serwisom, jak amerykańskie Swap.com i Freecycle.org czy polski Szafa.pl pozbędziemy się nieużywanych ubrań, sprzętu AGD, dziecięcych zabawek czy niechcianych prezentów. Z kolei na ParkatMyHouse.com wypożyczymy przestrzeń parkingową. A polski Coworking.pl pomoże znaleźć biurko do pracy dla tych, których nie stać na wynajem kosztownego biura. Coraz większą popularność zdobywa także pomysł wypożyczania własnego auta, które – jak wskazują badania – średnio przez 22 godziny na dobę bezczynnie stoi na parkingach. Wynajmując samochód, zredukujecie koszty utrzymania o 80 proc. - zachęca do korzystania ze swoich usług amerykański portal Getaround.com. Jak twierdzą właściciele serwisu, średnie zarobki kierowcy udostępniającego swoje auto wynoszą 350 dol. miesięcznie. Dzięki aplikacjom na smartfony Getaround pomaga pieszym znaleźć najbliższy wolny samochód w okolicy, do zadań właściciela auta należy przekazanie kluczyków. Ewentualne szkody pokrywa ubezpieczalnia.
Dla tych, którzy uważają, że samochodem dzielić się nie można, istnieje carpooling: podwożenie się. Właśnie mieliśmy jeden z dwóch najbardziej ruchliwych okresów w roku, czyli święta i sylwester. Polacy z Zachodniej Europy wracali do domu na święta – mówi DGP Filip Michalak z serwisu Carpooling.pl, kojarzącego kierowców z podróżnikami. Działamy od trzech lat. Początki były trudne, bo musieliśmy przekonać Polaków, że to bezpieczny i wygodny sposób podróżowania. Udało się. Ubiegły rok zamknęliśmy 300-proc. wzrostem – dodaje. Według danych serwisu, decydując się na regularne podwożenie, kierowca może zaoszczędzić na paliwie nawet 7,7 tys. zł rocznie. Dzięki naszym aplikacjom na smartfony podróżny może rezerwować przejazd np. na dworcu, gdy uciekł mu pociąg – tłumaczy Michalak.
Rozwiązania shareconomy zdobywają coraz większe uznanie w sektorze IT. Naukowcy z niemieckiego Fraunhofer Institute for Secure Information Technology SIT stworzyli cyfrowe klucze do mieszkań ShareKey: drzwi otwiera się komórką. Największą zaletą nowego rozwiązania jest możliwość dzielenia się: właściciel tak zamykanego przybytku mógłby wysyłać klucze w postaci fotokodów QR za pomocą MMS-ów albo załączników w e-mailu, np. przyjeżdżającym w odwiedziny członkom rodziny bądź ludziom, którzy wynajęli w jego domu pokój. Świat zwraca się ku shareconomy, mamy więc nadzieję, że to pozwoli naszej technologii odnieść sukces – mówi Alexandra Dmitrienko z SIT. Twórcy zaprezentowali swój wynalazek na ubiegłorocznych targach CeBIT w Hanowerze. Organizatorzy tej najważniej imprezy dla branży informatycznej uczynili z shareconomy główny temat tegorocznej edycji targów.
Aplikacje komputerowe także coraz częściej używane są w miarę potrzeb – w wersjach dopasowanych do wymagań klienta oraz konkretnych zastosowań – tłumaczą organizatorzy targów. Zamiast kupować pełne wersje oprogramowania, firmy korzystają z chmur obliczeniowych (cloud computingu) w modelu SaaS (oprogramowanie jako usługa), PaaS (platforma jako usługa) czy IaaS (infrastruktura jako usługa).

Firmy zaniepokojone

To dopiero początki. Im dłużej trwa kryzys, tym więcej ludzi docenia możliwość dzielenia się oraz wynikające z niej oszczędności – przekonuje Rosa Groezinger. Już dziś – jak wynika z wyliczeń Rachel Botsman – rynek shareconomy wart jest 110 mld dol. W 2011 r. tygodnik „Time” umieścił gospodarkę dzielenia się na liście 10 idei, które odmienią współczesny świat. Chodzi nie tylko o zmianę naszych nawyków, ale o nową filozofię życia wymierzoną w konsumpcjonizm. Nasze apetyty ulegną zmniejszeniu, co doprowadzi do tego, że spadnie zapotrzebowanie na nowe towary. Dlatego światowi producenci mają czego się obawiać – dodaje Groezinger. I przytacza dowód: w specjalnym raporcie poświęconym rosnącej modzie na dzielenie się mieszkaniami Niemieckie Zrzeszenie Hoteli uznało, że ten trend stanowi realne zagrożenie dla finansów branży hotelarskiej.
Innego zdania jest amerykański ekonomista Eric Lowitt, szef fundacji Nexus Global Advisers. W jego opinii shareconomy pobudzi konsumpcję. Pożyczanie jest tańsze od kupna, więc konsumentów będzie stać na korzystanie z większej palety produktów, także tych droższych – tłumaczy. W dodatku dzielenie się to także sposób na zmniejszenie kosztów produkcji dla samego biznesu. Przekonał się o tym już amerykański koncern Nestle Waters North America (NWNA). Firma nawiązała współpracę z rywalami, by wspólnie stworzyć efektywniejszy sposób odbierania od klientów zużytych butelek. Finansowy sukces firmy w dużej mierze tkwi bowiem w wykorzystywaniu tańszego przetworzonego plastyku. Problem w tym, że ledwie 30 proc. zużytych butelek wraca do niego, reszta trafia na śmietniki. Łącząc siły przy odzyskaniu plastiku od konsumentów, koncerny zyskają. Jeżeli zjawisko osiągnie masową skalę, używanie surowców z odzysku będzie opłacalne, co z kolei zmniejszy koszty produkcji - dodaje.
Zamiast z trwogą obserwować rosnącą popularność shareconomy, Duetsche Bank postanowił wdrożyć ją u siebie. Bank zachęca do dzielenia się oprogramowaniem: doszedł do wniosku, że wydawanie milionów na rozwój oraz ochronę własnego systemu IT traci sens wraz z odejściem do konkurencji któregoś ze specjalistów. W ubiegłym roku DB uruchomił Lodestone Foundation, który promuje dla świata finansów i bankowości rozwiązania informatyczne z tzw. otwartych źródeł (każdy może wykorzystać źródłowy kod oraz wprowadzić w nim zmiany). Bierzemy przykład z Facebooka. Portal Marka Zuckerberga zdołał osiągnąć trzykrotnie większą kapitalizację niż Deutsche Bank dzięki agresywnemu wykorzystywaniu źródeł open source – przekonuje przedstawiciel banku Dirk Ward. Każdy rozumie, że lepiej mieć 20 proc. rynku wartego 10 mld dol. niż 75 proc. wartego pięć razy mniej – wyjaśnia Eric Lowitt.
Dlatego w dobie kryzysu współpraca się opłaca. Coraz więcej konsumentów i przedsiębiorstw rozumie, że dzielenie się jest często jedynym rozsądnym pomysłem na utrzymanie na plusie własnych finansów.