To będzie największy wydatek Wojska Polskiego od czasu zakupu samolotów F-16. Wartość przetargu szacowana jest na co najmniej 8 mld zł. Jeśli transakcja dojdzie do skutku, będzie należała do największych europejskich kontraktów zbrojeniowych tej dekady.

Reklama

Nowe helikoptery to jedna z najważniejszych inwestycji ujętych w planie modernizacji technicznej armii, ogłoszonym oficjalnie 11 grudnia ub.r. Wprawdzie jeszcze w marcu zeszłego roku Ministerstwo Obrony Narodowej rozpisało przetarg na zakup 26 maszyn, jednak po analizach zdecydowano się niemal potroić ich liczbę. Rozstrzygnięcie postępowania planowane jest na połowę 2014 r. Potem ma zostać podpisana towarzysząca kontraktowi umowa offsetowa. Zwycięzca przetargu będzie zobowiązany do montażu śmigłowców i produkcji części komponentów w polskich fabrykach. Dodatkowym warunkiem jest transfer technologii umożliwiających serwisowanie maszyn w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr. 1 w Łodzi.

W planach armii jest zakup 48 maszyn wielozadaniowo-transportowych, 10 poszukiwawczo-ratowniczych, 6 helikopterów ratownictwa morskiego oraz 6 najbardziej wyspecjalizowanych (i najdroższych) śmigłowców do zwalczania okrętów podwodnych. Wszystkie te wersje specjalistyczne mają być oparte na jednym typie helikoptera. Odpowiedzialny z zakupy dla armii wiceminister obrony Waldemar Skrzypczak zapowiada, że jeszcze w tym roku rozpoczną się testy oferowanych naszej armii maszyn w Polsce.

Ogromna wartość przetargu daje pewność, że wezmą w nim udział najwięksi producenci śmigłowców obecni w Polsce. Wśród nich są: włosko-brytyjski koncern AgustaWestland powiązany z PZL Świdnik, Eurocopter współpracujący w ramach koncernu EADS z Airbus Military (PZL Okęcie) oraz amerykański potentat Sikorsky Aircraft produkujący swoje maszyny w Mielcu.

Nie jest tajemnicą, jakie konkretnie śmigłowce mogą zostać zaoferowane polskiej armii. Amerykanie proponują znanego Black Hawka, Eurocopter - nowy, reklamowany jako skonstruowany na bazie doświadczeń z operacji w Afryce i Afganistanie śmigłowiec EC-725. Także Agusta-Westland najprawdopodobniej stanie do przetargu ze swoim najnowszym produktem – AW 149.

Nowością przy nowych przetargach wojskowych jest korzystanie przez MON z usług prywatnych kancelarii prawnych. Ma to zapobiec powtórzeniu błędów, jakie spowodowały ogromne straty w dużych kontraktach zbrojeniowych podpisanych w ostatnich latach. Jednym ze skutków kardynalnych błędów prawników MON jest do dziś nierozstrzygnięty spór z fińską firmą Patria dotyczący licencji na produkcję transporterów opancerzonych Rosomak.

Zatwierdzony przed dwoma miesiącami program modernizacji technicznej sił zbrojnych przewiduje przeznaczenie na zakupy nowego sprzęt wojskowego w latach 2013-2022 aż 130 mld zł. Wydaję się to prognozą trochę na wyrost. Warto przypomnieć, że jeszcze w 2009 r. (a więc w czasach gdy Polska była zieloną wyspą na oceanie kryzysu!) MON szacowało maksymalny pułap wydatków na modernizację techniczną (w ciągu 20 lat!) na poziomie 85-95 mld zł. Kolejnym faktem, który nieco studzi inwestycyjny optymizm wojska jest to, że od 2008 r. ani razu nie udało się spełnić ustawowego wymogu przeznaczenia 1,95 proc. PKB na cele obronne. Nawet w 2012 r. do tego poziomu wydatków zabrakło resortowi obrony ponad 800 mln zł.