Łódzki Pizzaportal.pl, który pozwala zamawiać jedzenie przez internet, właśnie został kupiony przez niemieckiego inwestora za 120 mln zł. Aplikacja SaveUP, ułatwiająca robienie zakupów przez smartfony i tablety, kilka dni temu dostała od polskich inwestorów dofinansowanie w wysokości niemal 2 mln zł. 200 tys. zł zapłacił anioł biznesu za 5 proc. udziałów w spółce Brand24 zajmującej się monitoringiem internetu. To tylko kilka przykładów dużych transakcji na rynku start-upów z ostatnich paru tygodni. Ich liczba szybko rośnie, bo są coraz bardziej innowacyjne, a inwestorzy dostrzegają w nich potencjał dla zysków liczonych w milionach. Najpierw jednak muszą sporo zaryzykować.
Świetnym tego przykładem jest właśnie firma Brand24, która rozpoczęła działalność w październiku 2011 r. Jej oferta monitoringu internetu z naciskiem na obserwację zachowania użytkowników w mediach społecznościowych (na tej podstawie przygotowuje się raporty o wizerunku marek, firm i produktów) okazała się tak ciekawa, że zaledwie po paru tygodniach jej działalności pojawili się chętni do udzielenia jej wsparcia finansowego. Spółka Commedia zapłaciła 200 tys. zł za 30 proc. udziałów w start-upie, który dopiero co powstał – wspomina Michał Sadowski, prezes Brand24. Pieniądze wpompowano w rozwój firmy i po pół roku sprzedano kolejną część udziałów. Tym razem za 200 tys. zł sprzedaliśmy tylko 5 proc., co oznacza, że wycena całej spółki w ciągu pół roku podskoczyła aż sześciokrotnie, do 4 mln zł – cieszy się Sadowski.
Najbardziej spektakularne przykłady inwestycji w start-upy pochodzą oczywiście ze Stanów Zjednoczonych. Kilkanaście dni temu Facebook oświadczył, że za okrągły miliard dolarów kupuje aplikację Instagram służącą do postarzania fotografii. Jednak w polskiej branży dużo więcej mówiło się o ogłoszonym praktycznie w tym samym czasie zakupie Pizzaportal.pl za 120 mln zł przez niemiecką firmę Delivery Hero. To jedna z największych tego typu transakcji na naszym rynku.
Inwestycje po kilkaset tysięcy czy nawet kilka milionów złotych nie są już wyjątkami. Co chwilę dobrze zapowiadający się serwis, aplikacja czy usługa zdobywają takie pieniądze – mówi Łukasz Zjawiński, organizator specjalnych spotkań dla startupowców TechMine, które zaczęły się w połowie kwietnia. Uczestnicząc w nich, nowe e-biznesy szukają nie tylko inwestorów, lecz także fachowej pomocy, jak działać, aby z postaci zalążkowej (takie projekty w fazie pomysłu nazywa się seed – z ang. ziarno) skutecznie przekształcić się w prawdziwą firmę.
Reklama
Większość start-upów oczywiście kończy się fiaskiem, jak choćby opisywany przez DGP serwis MyGuide.com, który mimo zdobycia kilku nagród w międzynarodowych konkursach właśnie zakończył działalność. Te, które przetrwały, zaczynają przynosić zyski dopiero po kilku miesiącach, a często nawet kilku latach od uruchomienia – Brand24 wyceniany na 4 mln zł ma obecnie tylko kilkadziesiąt tysięcy złotych przychodu miesięcznie. Ale potencjał jest tak duży, że w podobne projekty inwestują coraz większe i bardziej znane nazwiska.
Funduszem Phenomind specjalizującym się we wspieraniu start-upów kieruje Sebastian Kulczyk, syn miliardera. Business AngelsSeed Fund to wspólny projekt Jędrzeja Wittchena, mięsnego potentata Macieja Dudy oraz Jacka Kawalca i Macieja Grabskiego (obaj współtworzyli Wirtualną Polskę). Z kolei Łukasz Wejchert, wieloletni prezes Onetu, po tym jak odsprzedał wszystkie swoje udziały w ITI, zakupił udziały w start-upie iTaxi – aplikacji, która pozwala na ekranie telefonu zlokalizować najbliższą taksówkę i skontaktować się z jej kierowcą z pominięciem centrali. Takie rozwiązania mają zdaniem Wejcherta zrewolucjonizować nasze życie. A z niego i jego kolegów zrobić miliarderów.