Do piątku na nieformalnym spotkaniu w duńskim Horsens ministrowie ds. energii będą rozmawiać o planach obniżania emisji CO2 w unijnej energetyce do 2050 r. Polskę dalsze zwiększanie redukcji emisji CO2 może kosztować najwięcej, ponieważ jej energetyka w 90 proc. jest oparta na "brudnym" węglu. Producenci energii mogą te koszty przerzucać na klientów.

Reklama

Będziemy konsekwentnie podtrzymywać naszą gotowość do realizacji zobowiązań pakietu energetyczno-klimatycznego z 2008 r. (obowiązującego do 2020 r. - PAP) oraz z jeszcze większą determinacją przekonywać, że zaostrzanie zobowiązań redukcji emisji CO2 w kolejnych latach może grozić utratą konkurencyjności gospodarki całej Unii - powiedziała PAP tuż przed spotkaniem wiceminister gospodarki.

Trojanowska dodała, że jeżeli padnie znowu zarzut, że jeden kraj blokuje te cele, to chciałabym powiedzieć, że nie jest to kwestia sprzeciwu jednego kraju, tylko głęboka troska o dobro 38 mln obywateli.

Duńska prezydencja chce, by ministrowie przygotowali grunt pod porozumienie w sprawie dyrektywy o efektywności jeszcze przed formalnym spotkaniem w czerwcu. Parlament Europejski zabiega, by znalazł się w niej zapis o możliwości zmniejszenia ogólnej liczby pozwoleń na emisję CO2 na unijnym rynku handlu emisjami (ETS) po 2013 r., by podwyższyć ich niską ostatnio cenę.

Choć Duńczycy uważają, że dyrektywa o efektywności nie jest właściwym miejscem na taki zapis, to mają nadzieję, że kraje UE poproszą Komisję Europejską, by zajęła się tym problemem.

Tymczasem Polska sprzeciwia się interwencji na rynku CO2, po raz kolejny może więc narazić się na zarzut o blokowanie unijnych ambicji klimatycznych.

Podzielamy opinię, że efektywność energetyczna jest i będzie kluczowa dla osiągnięcia celów polityki energetycznej i klimatycznej całej Unii (...), ale wzmacnianie efektywności nie powinno opierać się na założeniu, że ma być ona stymulowana przez sztuczny wzrost ceny pozwoleń na emisję - podkreśla Trojanowska.

Reklama

Jej zdaniem będzie to miało negatywne skutki dla unijnej gospodarki i podważy wiarygodność rynku.

W jej ocenie nie tylko Polska tak myśli; jak mówiła, mamy trochę sojuszników. Na pewno będziemy o nich zabiegać - zapewniła. Pytana, czy będziemy ich szukać w krajach regionu odparła: na pewno też.

W marcu Polska po raz drugi zawetowała unijne plany, by do 2030 r. UE zredukowała emisję CO2 o 40 proc., a do 2040 r. - o 60 proc. i o 80 proc. - w 2050 r. w porównaniu z 1990 r. Duńska komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard zapowiedziała wówczas dalsze prace na rzecz tzw. kroków milowych, mimo sprzeciwu Polski, bo - jak mówiła - jeden kraj nie może blokować 26 krajów.

Wiceminister podkreśliła, że szczególnie w czasie kryzysu trzeba ostrożnie podejmować zobowiązania dotyczące np. zwiększania redukcji emisji CO2 czy udziału odnawialnych źródeł energii. Przypomniała o traktatowym prawie krajów UE do samodzielnego kształtowania ich bilansów energetycznych.

Uważamy, że decyzje dotyczące zwiększania udziału źródeł odnawialnych powinny być podejmowane na poziomie krajowym, biorąc pod uwagę potencjał danego kraju w tym obszarze i stopień rozwoju technologii. Chcemy mieć możliwość użytkowania własnego węgla do czasu, kiedy będziemy w stanie przejść na technologie niskowęglowe - powiedziała.

Pytana, czy ministrowie omówią kwestię równego traktowania niemal bezemisyjnej energetyki jądrowej i odnawialnych źródeł energii, odparła, że to nie będzie tematem spotkania. Nam bardziej zależy na samodzielnym kształtowaniu miksu paliwowego i nie powinno być to narzucane ze strony Komisji (Europejskiej - PAP) czy kogokolwiek, tylko oparte na rachunku ekonomicznym - powiedziała Trojanowska, odpowiedzialna za polski program energetyki jądrowej.

Julita Żylińska