W tym roku powtórzy się sytuacja z 2009 r., kiedy w związku ze spowolnieniem gospodarki szara strefa bardzo spuchła. Jak wynika z ostatnich danych GUS, nastąpił wówczas jej wzrost z 11,8 proc. w roku 2008 do 13,1 proc. PKB. Natomiast w latach 2010 – 2011, gdy gospodarka znowu przyspieszyła, skurczyła się do 12,5 proc.
Szara strefa lubi się rozwijać przy spowolnieniu gospodarczym – mówi prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PricewaterhouseCoopers. A w tym roku według zgodnej opinii analityków pogorszenie koniunktury gospodarczej jest nieuchronne. Dlatego w projekcie ustawy budżetowej na ten rok przyjęto, że PKB zwiększy się tylko o 2,5 proc., po około 4-proc. wzroście w roku ubiegłym.
O wzroście szarej strefy w tym roku przekonana jest też prof. Krystyna Strzała z Uniwersytetu Gdańskiego, która uważa, że w 2012 r. może osiągnąć taki sam poziom jak przed trzema laty. Jeśli spełni się ten scenariusz, wówczas będzie ona miała wartość około 200 mld zł, zakładając, że PKB wyniesie ok. 1,6 bln zł. Stracą na tym finanse publiczne, nawet kilkadziesiąt miliardów złotych. Tyle można by uzyskać, gdyby pracujący w szarej strefie rozpoczęli legalną działalność i zaczęli płacić podatki oraz składki na między innymi ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. Precyzyjny szacunek strat budżetu jest niemożliwy, bo na przykład część uzyskiwanych poza legalnym obiegiem pieniędzy wraca do kasy państwa m.in. w formie VAT przy zakupach dokonywanych przez pracowników zatrudnionych bez umowy.
Szarą strefę wzmacniać będą też mistrzostwa Europy w piłce nożnej – ocenia dr Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Wiele osób może skorzystać z tej okazji, aby dorobić poza fiskusem. Tak się stanie na pewno w gastronomii. Na podstawie danych zebranych przez DGP w urzędach miast wynika, że już dziś jest kilka razy więcej chętnych na uruchomienie punktu z frytkami czy kebabem niż wolnych pod to miejsc. W Gdańsku do zagospodarowania będzie kilkadziesiąt punktów handlowych. To dużo mniej, niż wynosi popyt – potwierdza Dariusz Wołodźko z biura prasowego Urzędu Miasta Gdańsk.
Reklama
Do otwierania punktów na dziko kusić będzie możliwość dużego zysku. Jak wynika z raportu ryzyka branżowego przygotowanego dla DGP przez D&B Poland na koniec 2011 r., 53 proc. lokali gastronomicznych znajdowało się w bardzo dobrej lub dobrej kondycji finansowej. W porównaniu z ubiegłym rokiem stanowi to 8-proc. poprawę. Eksperci mówią więc o powstaniu nawet kilkuset lewych punktów gastronomicznych, które tylko podczas dwóch tygodni mistrzostw mogą osiągnąć setki tysięcy złotych obrotu. Sprzyjać też będą rozwojowi szarej strefy w branży alkoholowej, której wartość szacowana jest na 2 mld zł. a od 2008 r. tendencja jest stale rosnąca. Od tego czasu do 2010 r. Polacy kupili 16 mln litrów czystego alkoholu mniej, z czego 25 proc. w szarej strefie. Liczymy na zaostrzenie kontroli ze strony służb celnych i policji – mówi Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polskie Przemysłu Spirytusowego.



Eksperci podpowiadają, że na zwiększenie szarej strefy w tym roku wpływ może mieć także duży przyrost przedsiębiorców oferujących usługi przewozowe osób oraz mieszkania na wynajem. Ci też zapewne uaktywnią się podczas Euro 2012, kiedy to zapotrzebowanie na tego rodzaju usługi będzie dużo większe. Już w tej chwili można znaleźć w internecie oferty dotyczące wynajmu mieszkania na okres mistrzostw. Cena za nocleg waha się od 150 zł do nawet 10 tys. zł. To oznacza, że z tego tytułu wyciec może z budżetu państwa przynajmniej kolejne kilka milionów.

Jedno jest pewne – szarej strefy nie da się całkowicie zlikwidować. To nie udało się w żadnym kraju. W Polsce pracuje w niej, jak szacuje GUS, ponad milion osób. Część z nich w ogóle by nie miała zajęcia, gdyby nie gospodarka ukryta przed fiskusem.
5,5 proc. PKB stanowi szara strefa w handlu, gastronomii, hotelach i naprawach
2,1 proc. PKB stanowi szara strefa w budownictwie
1,4 proc. PKB stanowi szara strefa w przemyśle
*dane za 2009 r.