Wysoki kurs euro spowodował, że sprowadzane z zagranicy kawa, słodycze, sery czy przetwory od początku roku zdrożały średnio o 10 proc. Taka sytuacja stała się szansą dla krajowych wytwórców, którzy oferują atrakcyjniejsze ceny. Ich towary są często tańsze od zagranicznych nawet o ponad połowę.
– Bezspornie widać trend w kierunku produktów tańszych i dotyczy to wszystkich grup asortymentowych – potwierdza Marek Romanowski, prezes spółki Bomi.
Potwierdzają to też inne sieci, w tym m.in. Piotr i Paweł czy Tesco. Co więcej, w sieciach udział produktów z Polski stanowi już niekiedy ponad 95 proc. Jeszcze kilka lat temu było to 80 proc.
– Klienci zwracają coraz większą uwagę na cenę. Dlatego staramy się zapewnić im tańsze odpowiedniki towarów zagranicznych – zaznacza Michał Sikora z Tesco Polska.
Reklama
Jak wynika z danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, największe spadki importu dotyczą owoców i warzyw. W pierwszej połowie roku import pomidorów zmniejszył się z 79 mln euro do 76 mln euro, ogórków z 19,3 mln euro do 17,4 mln euro, papryki z 37,5 mln euro do 35,9 mln euro. Zmalała też wartość sprowadzanych z zagranicy cytrusów. Import pomarańczy zmniejszył się ze 150,9 mln euro do 137,7 mln euro. Z półek znikają też zagraniczne makarony, sery czy napoje i woda mineralna.
Zastępowanie przez sklepy produktów importowanych towarami krajowego pochodzenia jest o tyle proste, że te ostatnie cechują się niekiedy wyższą jakością niż ich zagraniczne odpowiedniki. To efekt wielomiliardowych inwestycji, jakie poczynili w ostatnich latach krajowi producenci w swoje fabryki. Przykładem jest Mlekovita, która może pochwalić się największą na świecie fabryką konfekcjonowania sera, w którą zainwestowała od ubiegłego roku 54 mln zł. Dziennie wytwarza 240 ton sera.
– Polskie sery nie mają w tej chwili konkurenta w Europie. Przekonali się o tym Rosjanie, a teraz przerzucają się na nie rodzimi konsumenci. Wpływa na to przede wszystkim bardzo wysokiej jakości surowiec – zaznacza Dariusz Sierpiński, prezes SM Mlekovita, której sprzedaż zwiększyła się w tym roku o blisko 5 – 7 proc.
Jakością nie ustępują także polskie wędliny. Nic nie zastąpi co prawda szynki parmeńskiej, ale na rynku widoczne jest utrwalanie się polskich marek – np. Krakus, Morliny, Sokołów czy Olewnik. – Ich wyroby są coraz bardziej ekskluzywne – mówi Andrzej Pawelczak z grupy Animex.



Kolejnym przykładem są makarony – za kiligram włoskiego trzeba zapłacić 20 – 30 zł, za polski wysokiej jakości 8 – 15 zł. Krajowi producenci makaronów byli w stanie podjąć rywalizację, gdy ruszyli z produkcją wyrobów z mąki powstającej z pszenicy twardej.

– To przekonało sieci, by nie inwestować w makaron zagranicznego pochodzenia. Jego ilość jest ograniczana od lat. W tej chwili udział makaronów włoskich w rynku szacowany jest na blisko 4 proc. – zauważa Grzegorz Polak, prezes Pol-Mak.
Na niższą cenę rodzimych wyrobów wpływa również krótsza droga dostawy, która coraz bardziej decyduje o końcowej wartości produktu w związku z wysokimi kosztami paliw.
W najbliższym czasie polskie towary będą jeszcze mocniej wypierać zagraniczne, ponieważ kurs euro coraz bardziej zbliża się do 5 zł, a więc import stanie się jeszcze bardziej nieopłacalny. Taka sytuacja sprawi, że w najbliższej przyszłości towary importowe będziemy mogli znaleźć głównie na górnych półkach z produktami ekskluzywnymi. Oczywiście poza tymi, które są chroniona prawem – jak choćby parmezan czy feta.
Słaby złoty pomaga też eksportowi
Dzięki słabemu złotemu polskie wyroby wygrywają w starciu z zagranicznymi towarami nie tylko na krajowym, ale i światowym rynku. Zyskują oczywiście tym, że ich cena jest niższa w porównaniu z zachodnią konkurencją, a jakość równie wysoka. Doceniają to sieci handlowe, które w Polsce poszukują dostawców marek własnych. Do niedawna współpracę chciały nawiązywać wyłącznie z największymi graczami. Dziś proponują ją również małym i średnim firmom. Przykładem może być Tesco, które w listopadzie zorganizowało trzy całodniowe spotkania, podczas których prezentowana była obecna sytuacja na rynku marki własnej. Udział w nich wzięło 250 dostawców.