"Zgodziliśmy się wczoraj, że musimy podnieść znacznie wkład banków" w program ratunkowy dla Grecji - powiedział Juncker dziennikarzom. Nie wskazał jednak, jak duży to ma być udział, ponad uzgodnione na szczycie eurogrupy w lipcu 21 proc. wartości greckich obligacji.
Może to być nawet 50-60 proc., bo takie są wnioski raportu na temat spłacalności greckiego długu, jaki przygotowali eksperci tzw. trojki, czyli Europejskiego Banku Centralnego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Komisji Europejskiej. Zgodnie tym z raportem bankowi wierzyciele długu Grecji powinni zaakceptować stratę przynajmniej połowy wartości greckich obligacji, aby uniknąć konieczności znacznego zwiększenia drugiego pakietu pomocy dla Grecji, jaki obiecała Atenom strefa euro i MFW.
"To raczej jasne, że potrzebujemy znacznego udziału sektora bankowego" w redukcji długu Grecji - powiedział szwedzki minister finansów Anders Berg. Zastrzegł jednak, że trzeba być ostrożnym i dobrze przygotować banki na taki szok, zapewniając, że banki są odpowiednio dokapitalizowane.
Źródła dyplomatyczne, z którymi rozmawiała PAP w sobotę, zapewniają, że "na razie nie ma ostatecznej decyzji" w sprawie wielkości strat dla bankowych wierzycieli Grecji. "Jedyna już formalnie podjęta decyzja to przelanie szóstej transzy z jeszcze pierwszego pakietu pomocy dla Grecji w wysokości 8 mld euro" - powiedziały PAP te źródła. I dodały, że właśnie na temat zaangażowania sektora prywatnego oraz rekapitalizacji banków europejskich trwają rozmowy ministrów finansów państw UE. Niewykluczone, że decyzje - nawet jeśli wstępnie zostaną podjęte przez ministrów - zostaną ogłoszone dopiero po szczycie przywódców w niedzielę.
W raporcie, do którego dotarła AFP w piątek wieczorem, eksperci trojki stwierdzają, że banki, które posiadają greckie papiery muszą zaakceptować stratę 50 proc., tak by doprowadzić do zmniejszenia długu publicznego Grecji do 120 proc. PKB do końca 2020 r., wobec obecnych 162 proc.
W tym przypadku UE i MFW powinny udzielić pomocy w wysokości 114 mld euro w ramach drugiego pakietu pomocy dla Grecji zatwierdzonego na szczycie strefy euro w lipcu. Przywódcy zobowiązali się na tym szczycie do pożyczenia Atenom 109 miliardów euro, podczas gdy banki-wierzyciele długu greckiego zgodziły się udzielić pomocy szacowanej na około 50 mld euro, poprzez straty 21 proc. wartości greckich obligacji rządowych o terminie wykupu do 2020 roku.
By nie przekroczyć pierwotnie planowanej sumy 109 miliardów, banki powinny "podnieść wysiłek" do 60 proc., co umożliwiłoby obniżyć dług Grecji do 110 proc. PKB w tym samym terminie.
Wynoszący ponad 350 mld euro dług publiczny Grecji stanowi obecnie 162 proc. PKB, co uznawane zostało w raporcie za nie do spłacenia.
W najgorszym przypadku dodatkowa pomoc, którą będą musieli dostarczyć Europejczycy i MFW w celu utrzymania płynności finansowej Aten sięgnie 440 mld euro, zanim kraj wróci na rynki.
W UE od dłuższego czasu oczekiwano, że raport trojki ujawni, iż z powodu większej recesji gospodarczej dług Grecji znacznie wzrósł i w związku z tym uzgodniony w lipcu pakiet drugiej pomocy jest niewystarczający. W związku z tym dla partnerów strefy euro w grę wchodzić może albo zwiększenie pomocy publicznej albo - co bardziej prawdopodobne - zwiększenie strat banków posiadających greckie obligacje.
Otwarcie już mówił o tym kilka dni temu niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble. Zapytany, czy grecki dług można umorzyć o 50-60 proc., minister odparł w wywiadzie dla telewizji ARD: "Trwałe rozwiązanie dla Grecji nie jest możliwe bez umorzenia długu, i to prawdopodobnie większego, niż brano pod uwagę latem". Z kolej Juncker sugerował, że jeśli banki i ubezpieczyciele prywatni nie zgodzą się dobrowolnie na większe straty, "to będziemy musieli rozważyć obowiązkowe zaangażowanie wierzycieli".