Były wicepremier i były minister finansów odniósł się w TVP Info do światowego kryzysu gospodarczego. Podkreślił, że Polska – wbrew deklaracjom rządu – znajduje się w jego poważnej fazie i zamiast gonić kraje szybko się rozwijające, równa do tych, gdzie rozwój jest wolniejszy.
– Nigdy żadną zieloną wyspą nie byliśmy. Tak się złożyło w wyniku szczęśliwego zbiegu okoliczności – co miało niewiele wspólnego, albo i nic, z polityką rządu Platformy Obywatelskiej – że Polska nie weszła w czasie światowego kryzysu gospodarczego w falę recesji, a więc bezwzględnego spadku poziomu produkcji. Ale byliśmy i jesteśmy w fazie poważnego kryzysu – mówił prof. Kołodko.
Według niego przedstawia się on w naszym kraju w co najmniej trzech aspektach. – Po pierwsze dużym niewykorzystaniem istniejących mocy wytwórczych, co zniechęca do inwestowania. Po co inwestować i tworzyć nowe moce wytwórcze, nowe miejsca pracy, skoro istniejące są nie do wykorzystania, bo nie ma tego jak i komu sprzedać – zauważył gość „Info Poranka”.
– Po drugie, co jest bardziej dotkliwe już dla nas, dla ludzi, mamy strukturalnie wysoki poziom bezrobocia. No jeśli to nie jest przejawem kryzysu, to co nim jest? No i po trzecie jest to, co będziemy jeszcze dużo odczuwać i to przez dłuższy okres, to jest na dobrą sprawę załamanie – przy tej polityce, jaką się w ostatnich latach uprawia – w finansach publicznych, budżecie. W zeszłym roku było 8 proc. deficytu sektora finansów publicznych w stosunku do produkcji brutto. W tym roku blisko 6 proc, a założenie, że to będzie 2,9 proc. w roku przyszłym, to jest po prostu przedwyborczy blichtr – podkreślił.
Prof. Kołodko uważa jednak, że ludzie już to dostrzegają. – To nie była „zielona wyspa” i to zauważają przede wszystkim polscy przedsiębiorcy i polscy konsumenci, czyli my wszyscy, że gospodarka niejako siada. My tracimy tę dynamikę, miast przyspieszać tempo wzrostu, w sytuacji gdy światowa gospodarka mocno poszła do przodu w zeszłym roku i w tym – mówił.
Według byłego ministra finansów nasze gospodarcze znaczenie w świecie jest coraz mniejsze. – Jest taki zgiełk, że jesteśmy krajem wielkiego sukcesu i idziemy bardzo mocno do przodu. Otóż udział polskiej gospodarki w światowej gospodarce spada. My mamy coraz mniej do powiedzenia i coraz mniej wkładu, bo światowa gospodarka, gospodarka 7 miliardów ludzi, rośnie szybciej, niż polska gospodarka. Więc napis: „przeciętna świata”, który jest przed nami, albo obok nas, to my się do niego nie zbliżamy, tylko oddalamy – obrazowo przedstawił.
– To bardzo wygodne. Zawsze można znaleźć kogoś, u kogo dzieje się gorzej. Jakby się działo gorzej na Białorusi, czy w Rosji, jeśli chodzi o dynamikę gospodarczą, to byśmy powiedzieli: „widzicie Państwo, u naszych wschodnich sąsiadów dzieje się gorzej”. A obecnie mamy szybszy wzrost gospodarczy nie tylko w takich krajach, jak Litwa, czy Rosja, ale też w takich jak Turcja, czy Szwecja, która jest od nas dużo bogatsza. Więc jeśli mówimy o Zachodzie, to trzeba pokazać te kraje, gdzie tempo wzrostu jest wyższe niż w Polsce, chociażby we wspomnianej Szwecji – podkreślał prof. Kołodko. Dodał, że nie ma co porównywać się z gorszymi krajami.
– Więc jeśli mamy się porównywać, to nie porównujmy się z gorszymi. Co by było gdyby czyjaś córka przyniosła do domu tróję z minusem, a żona będzie się chwaliła sąsiadce: widzisz jakie mam wspaniałe dzieci, trója z minusem, a syn Kowalskiej dostał dwóję. Trzeba równać w górę, do tych co mają piątki i czwórki – mówił.
– To, że Polska szybciej się rozwija w tempie ilościowym, niż np. Niemcy czy Francja, to nie dowodzi tego, że w Polsce jest słuszna polityka gospodarcza – mówił.
Profesor Kołodko widzi jednak pewne pozytywy dla naszego kraju. – Uważam, że jest o klasę lepsza jakość materiału ludzkiego w Polsce, niż jeszcze kilka, czy kilkanaście lat temu – zakończył.