W piątek w południe za baryłkę ropy Brent trzeba było zapłacić ok. 107,80 dolarów. To najniższy poziom od kilku tygodni. Natomiast baryłka lekkiej słodkiej ropy West Texas Intermediate, w dostawach na wrzesień, taniała rano czasu europejskiego na giełdzie paliw NYMEX w Nowym Jorku o 1,06 dolara, do 85,57 dolarów. W czwartek ceny ropy w Nowym Jorku spadły o 5,8 proc. i był to największy jednodniowy spadek od 5 maja. W tym tygodniu ceny surowca spadły już 11 proc.
Zdaniem analityka e-petrol Jakuba Boguckiego, to efekt obaw inwestorów o sytuację gospodarczą w Stanach Zjednoczonych. "Właściwie wszystkie dane gospodarcze, które napływają zza oceanu są kiepskie. Inwestorzy wyprzedają część aktywów, bo obawiają się, że gospodarka Stanów Zjednoczonych jest w złym stanie. Stąd ceny ropy są znacznie niższe, niż jeszcze dwa-trzy dni wcześniej" - powiedział PAP ekspert.
Ekspert BM Reflex Rafał Zywert zauważył, że tygodniowa skala spadku cen ropy w Londynie jest najwyższa od pierwszego tygodnia maja tego roku, kiedy ropa potaniała prawie 20 dolarów. Do powodów takich spadków dodał jeszcze pogorszenie sytuacji finansowej w Europie i umocnienie dolara. "Podkreślenia wymaga fakt, że dla światowego tempa wzrost popytu na ropę kluczowe znaczenie ma sytuacja w gospodarkach rozwijających się, jak Chiny, Indie, Brazylia, Arabia Saudyjska. Nawet, jeśli światowe tempo wzrostu gospodarczego okazałoby się 1 pkt procentowy niższe, wówczas światowa konsumpcja ropy byłaby niższa tylko o 0,2-0,3 pkt. procentowego" - powiedział.
Analityk Domu Maklerskiego BOŚ Dorota Sierakowska zwróciła uwagę, że ropa zaczęła już odrabiać czwartkowe spadki cen. "Wczoraj kontrakty na ropę WTI znalazły się wśród liderów spadków - zostały one przecenione o 5,96 proc. do poziomu 86,44 dolarów za baryłkę. Spanikowanym inwestorom udało się więc to, co nie udało się wcześniej Międzynarodowej Agencji Energetycznej, która poprzez sprzedaż części swoich rezerw miała zamiar zepchnąć cenę ropy WTI co najmniej do okolic 90 dolarów za baryłkę" - zauważyła ekspert.