Wczoraj rano rentowność 10-letnich włoskich obligacji była na najwyższym poziomie od czasu powstania strefy euro – 6,21 proc., zaś hiszpańskich wynosiła 6,34 proc., czyli tylko nieznacznie poniżej wtorkowego rekordu – 6,45 proc. Zdaniem wielu ekonomistów 6 proc. jest poziomem krytycznym, przekroczenie którego oznacza dla państwa trudności ze spłatą zobowiązań.
Było to jednym z tematów rozmowy, którą przeprowadzili wczoraj włoski minister finansów Giulio Tremonti z szefem eurogrupy, premierem Luksemburga Jeanem-Claude’em Junckerem. Po spotkaniu nie udzielali oni żadnych komentarzy, choć dzień wcześniej unijny komisarz ds. gospodarczych Olli Rehn, który też rozmawiał z Tremontim, zapewniał, że nie było mowy o pomocy finansowej dla Włoch.
To zresztą i tak byłoby bardzo trudne. Kraje strefy euro dopiero co, dwa tygodnie temu, uzgodniły przyznanie Grecji drugiego bailoutu, a przekazane przy okazji szczytu Europejskiemu Funduszowi Stabilizacji Finansowej uprawnienia do skupowania obligacji na rynku wtórnym i udzielania państwom awaryjnych linii kredytowych nie wejdą w życie, dopóki nie zostaną zaaprobowane przez parlamenty państw członkowskich. A to nastąpi nie wcześniej niż pod koniec września.
Na dodatek wielu kluczowych unijnych polityków, z kanclerz Niemiec Angelą Merkel na czele, jest na urlopach, co wyklucza zwołanie nadzwyczajnego szczytu. O jak najszybsze wdrożenie w życie decyzji ze szczytu z 21 lipca, tak „aby wysłać jednoznaczny sygnał pokazujący, że strefa euro rozwiązuje kryzys zadłużenia, podejmując środki, jakich wymaga waga sytuacji”, zaapalelował wczoraj szef Komisji Europejskiej Jose Barroso.
Reklama
Jeszcze większym problemem są środki, które byłyby potrzebne. Hiszpańska gospodarka jest dwu-, a włoska prawie trzykrotnie większa niż trzech krajów, które do tej pory trzeba było ratować przed bankructwem – Grecji, Irlandii i Portugalii – razem wziętych. Zatem wymagałyby nieporównanie większych pieniędzy, a już udzielanie nowej pomocy Atenom budziło spore kontrowersje polityczne.
Włochy mają w liczbach bezwzględnych największy dług publiczny w strefie euro w stosunku do PKB (120 proc.), gorsza jest tylko Grecja. W lipcu tamtejszy parlament przyjął drastyczny pakiet oszczędnościowy, dzięki któremu zadłużenie kraju ma się zmniejszyć w ciągu trzech lat o 48 miliardów euro. Nie wiadomo jednak, czy skłócona koalicja rządowa Silvio Berlusconiego zdoła go wcielić w życie.
Choć to i tak lepiej niż w Hiszpanii, która ma najwyższe bezrobocie w strefie euro i z której uciekają inwestorzy. Tam głównymi antykryzysowymi działaniami socjalistycznego premiera Jose Luisa Zapatera było ostatnio rozpisanie przedterminowych wyborów i odwołanie urlopu.