To był pierwszy tego typu test w historii. W ramach projektu ATLETE (Appliance Testing for Energy Label Evaluation), finansowanego w 75 proc. ze środków Komisji Europejskiej, niezależne organizacje przez dwa lata przebadały 80 lodówek dostępnych na europejskim rynku, w tym również w Polsce.
Wyniki testów, do których dotarł „DGP”, co najmniej niepokoją. Zaledwie 43 proc. urządzeń zdało egzamin na szóstkę. Ich rzeczywiste parametry okazały się w pełni zgodne z tymi deklarowanymi przez producentów na sklepowych etykietach i w dokumentacji technicznej. W przypadku pozostałych 57 proc. urządzeń przedłożone deklaracje okazały się nieprawdziwe. Głównie częściowo, choć zdarzył się model, który zawiódł we wszystkich sześciu badanych kategoriach.
Urządzenia sprawdzano pod względem ich zgodności z etykietami określającymi takie parametry, jak: klasa efektywności energetycznej, zużycie energii, temperatura przechowywania, pojemność chłodziarki, czas chłodzenia po odłączeniu zasilania oraz zdolność zamrażania. Jak wynika z badania, największe odchylenia były w zakresie zdolności zamrażania – wytycznych nie spełniała jedna trzecia wszystkich urządzeń. Słabo wypadła też pojemność chłodziarek – w przypadku 27 proc. z nich była niższa od deklaracji producentów. W kwestii zużycia energii deklaracje były niezgodne w przypadku 23 proc. urządzeń. Innymi słowy co czwarta lodówka stojąca w sklepie zużywa więcej prądu, niż twierdzi jej producent
Jak udało się nam ustalić, aż czternaście modeli zostało zaliczonych do niższej klasy energetycznej od tej deklarowanej przez producentów. W przypadku czterech modeli zużycie było wręcz o dwie lub więcej klasy gorsze od wskazanego na etykiecie energetycznej. Możliwe zatem, że lodówka o klasie energetycznej A w rzeczywistości spełnia wymogi klasy C lub nawet D.
Reklama
Jak tłumaczy Michał Zakrzewski z CECED, organizacji zrzeszającej europejskich producentów AGD, która jest partnerem projektu, w przypadku zużycia energii testu nie przechodziły te lodówki, w których było ono wyższe o co najmniej 15 proc., w stosunku do deklaracji. A więc margines ewentualnego błędu przesunięty był dosyć wysoko. Mimo to 24 proc. lodówek przekroczyło tę normę.



Wśród producentów, których produkty zawiodły w przynajmniej jednej z sześciu kategorii, znalazły się nawet tak znane firmy, jak Indesit, Samsung, Candy, Fagor, Daewoo, Zanussi, LG czy Amica. Zostali one poinformowane o wynikach badań. Jak wynika z naszych rozmów z nimi, wszyscy mają zamiar poprawić jakość produkowanych urządzeń, tak aby konsumenci nie mieli wrażenia, że są oszukiwani. – Indesit natychmiast przeprowadził działania naprawcze, które wyeliminowały wszelkie nieścisłości. Firma zintensyfikowała ponadto procedury kontroli wewnętrznej – zapewnia Zygmunt Łopalewski z firmy Indesit Company Polska, której trzy lodówki odstępowały w jakimś zakresie od deklaracji.
O tym, że informacje o produkcie są rzetelne i zgodne z wynikami testów, zapewnia Marcin Bołbot, dyrektor sprzedaży i marketingu w Samsung Electronics Polska. – Energooszczędność to jeden z najważniejszych parametrów. Nasze urządzenia są testowane wewnętrznie i spełniają wszelkie normy określone w dyrektywie Unii Europejskiej – tłumaczy.
Na koniec warto wspomnieć o producentach, których urządzenia pozytywnie przeszły testy we wszystkich kategoriach. Tu nie było niespodzianek. Najlepiej wypadły niemieckie firmy, a dokładnie Bosch, Siemens, Miele i Liebherr. W teście poradziły sobie też: amerykański Whirlpool, turecki Beko czy polski Polar. Przebadane lodówki tych firm odpowiadały wszystkim parametrom wskazanym w dokumentacji technicznej.