Zgodnie z opublikowaną w poniedziałek przez Narodowy Bank Polski ścieżką inflacji, zawartą w "Raporcie o inflacji lipiec 2011 r.", w 2011 r. ceny wzrosną 4 proc. (rdr), w 2012 r. o 2,7 proc., w 2013 r. o 2,4 proc. NBP przewiduje, że w tym samym czasie PKB będzie rosnąć w tempie odpowiednio: 4 proc., 3,2 proc., 2,9 proc.
Zastępca dyrektora instytutu ekonomicznego NBP Marcin Kolasa powiedział, że wiele szacunków wskazuje na to, iż pięcioprocentowa inflacja w maju była najwyższym w tym roku odczytem wzrostu cen. Przypomniał, że takie stanowisko wyraziło już Ministerstwo Finansów, a bank centralny nie widzi powodu do wyrażenia innego zdania na ten temat.
Także zdaniem Anny Zielińskiej-Głębockiej z Rady Polityki Pieniężnej odnotowany w maju poziom inflacji był szczytem. "Wierzę, że inflacja już nie wzrośnie i szczyt mamy za sobą (...), jednak w drugiej części roku należy liczyć się ze wzmożoną presją inflacyjną" - powiedziała.
Również w ocenie p.o. prezesa Głównego Urzędu Statystycznego Janusza Witkowskiego w maju obserwowaliśmy tegoroczny szczyt inflacji, a w najbliższych miesiącach wskaźnik wzrostu cen będzie się obniżał. "W czerwcu i lipcu ceny kształtują się na niższym poziomie, przez wiele lat mieliśmy w tych miesiącach nawet deflację miesiąc do miesiąca" - powiedział Witkowski.
Z kolei członek RPP Andrzej Kaźmierczak uważa, że inflacja do końca roku będzie się utrzymywać na poziomie przekraczającym 4 proc., co jest zjawiskiem niekorzystnym i trudnym do zaakceptowania. Według Kaźmierczaka proces zacieśniania polityki pieniężnej powinien być kontynuowany, a podwyżka stóp procentowych jesienią nie jest wykluczona, choć nie jest też przesądzona.
Natomiast wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak uspokajał, że nie ma ryzyka wzrostu płac, który byłby niekorzystny dla perspektyw inflacji. Pawlak poinformował, że w czerwcu wzrost płac był niższy niż wskaźnik inflacji.
Ekonomiści zwracają uwagę, że lipcowa prognoza NBP przewiduje inflację wyższą niż w projekcji marcowej, a jednocześnie bank obniżył swoje prognozy dotyczące wzrostu PKB.
Według analityka Pekao S.A. Wojciecha Matysiaka tegoroczne odczyty inflacyjne - wzrost cen surowców, podwyżka VAT - jak najbardziej potwierdzają słuszność tego, że prognoza musi być wyższa. Matysiak wskazał, że obniżona projekcja wzrostu PKB wynika z gorszych prognoz dynamiki popytu krajowego, zwłaszcza w zakresie inwestycji oraz spożycia zbiorowego w latach 2012-2013.
Według Piotra Bujaka z Banku Zachodniego WBK, po spadku w miesiącach letnich jesienią inflacja ponownie znajdzie się na poziomie 5 proc. lub nieco powyżej. Jego zdaniem będzie to potęgować obawy o wystąpienie efektów tzw. drugiej rundy (czyli podwyżki płac wywołane wzrostem inflacji - PAP), utrwalenie się wysokiej inflacji, co skłoni RPP do jeszcze jednej podwyżki stóp procentowych w tym roku.
Z kolei główny ekonomista Banku Millennium Grzegorz Maliszewski uważa, że projekcja NBP przewidująca, iż wzrost gospodarczy "z niewysokich 4 proc." w 2011 roku będzie się obniżał do poniżej 3 proc. w 2013 roku, nie nastraja optymistycznie. Zwrócił uwagę, że mimo iż sytuacja na rynku pracy stopniowo się poprawia, to m.in. z powodu wysokiej inflacji, nie rosną dochody, którymi dysponują gospodarstwa domowe. Według Maliszewskiego w tym roku rozpocznie się trend spadkowy inflacji, ale będzie on następował stopniowo i powoli. Większego obniżenia inflacji należy się spodziewać w przyszłym roku, m.in. za sprawą wyhamowania wzrostu cen żywności i energii.