Ekonomiści spodziewali się sprzedaży na poziomie 14,9 proc. – Dynamika sprzedaży detalicznej w kwietniu była najwyższa od lutego 2008 r. – wskazuje Adam Czerniak, ekonomista Invest-Banku. – Na tak wysoki wzrost wpływ miały czynniki sezonowe i jednorazowe. W ubiegłym roku święta były na początku kwietnia, dlatego zakupy na nie robiliśmy w marcu. Później mieliśmy żałobę narodową, co także wpłynęło na spadek popytu – dodaje.
Z powodu żałoby duże sklepy zamknięte były przez dwa dni. – A to dla nas jedna piętnasta czasu handlowego, dla galerii i hipermarketów to bardzo duży ubytek – wyjaśnia Michał Sikora, rzecznik Tesco. – Natomiast w tym roku dodatkowym czynnikiem wspomagającym sprzedaż było to, że zaraz po świętach następował długi majowy weekend. Polacy kupowali więcej niż zwykle – dodaje.
To spowodowało, że sprzedaż detaliczna w tzw. sklepach niewyspecjalizowanych, czyli m.in. super- i hipermarketach oraz galeriach handlowych w kwietniu wzrosła rok do roku aż o 45,8 proc., odzieży i obuwia o 35,1 proc., farmaceutyków i kosmetyków – o niemal 20 proc. i tyle samo paliw. Nadal słabo sprzedają się samochody – roczny wzrost w tym segmencie wyniósł 11 proc. Co ciekawe, na takim samym, słabszym od średniej, poziomie była sprzedaż żywności, napojów i wyrobów tytoniowych w mniejszych sklepach.
– Można to tłumaczyć rosnącą inflacją. Klienci, widząc wzrost cen, idą na zakupy do tańszych sieciowych marketów, ograniczając je w sklepach osiedlowych – uważa Michał Sikora.
Reklama
W kwietniu inflacja wyniosła 4,5 proc. i była o 0,2 pkt proc. wyższa niż w marcu. Ale sama żywność była o 7,2 proc. droższa niż przed rokiem.
– Mimo wysokiej inflacji poprawia się sytuacja na rynku pracy. Dlatego w kolejnych miesiącach jesteśmy w stanie utrzymać 10-proc. wzrost sprzedaży detalicznej – uważa Aleksandra Świątkowska, ekonomista PKO BP. Wskazuje na to także poprawa nastrojów. Jak podał GUS, w maju wskaźnik ufności konsumenckiej mówiący o bieżącej sytuacji wzrósł wprawdzie niewiele (o 0,4 pkt proc. i wynosi minus 26,4 pkt proc.), ale już wskaźnik wyprzedzający był lepszy o 2 pkt proc. i wyniósł minus 27,7 pkt proc. Polacy oczekują więc spadku bezrobocia i poprawy sytuacji finansowej.