Jesienią szefem EBC zostanie najpewniej kierujący obecnie Banca d’Italia Mario Draghi. Porozumienie włosko-francuskie w tej sprawie to porażka Niemiec. Jak pisze „Financial Times Deutschland”, Angela Merkel poprze Włocha w czerwcu w zamian za rekompensatę. Berlin zakulisowo negocjuje wzmocnienie pozycji osoby nr 2 w EBC – czyli głównego ekonomisty, Niemca Juergena Starka. I oczekuje dalszych ustępstw ze strony państw strefy euro w sprawie zacieśniania dyscypliny finansowej.
63-letni ekonomista urósł do roli murowanego kandydata, po tym jak we wtorek w Rzymie wspólnie i otwarcie poparli go premier Włoch Silvio Berlusconi i prezydent Francji Nicolas Sarkozy. "Nie jesteśmy za Draghim dlatego, że jest Włochem, lecz z powodu jego wysokich kwalifikacji" - oznajmili obaj przywódcy. Za pomocą takiego (najprawdopodobniej niekonsultowanego na forum strefy euro) posunięcia tandem francusko-włoski zaszachował Niemców. Berlin był dotąd sceptyczny wobec Draghiego i sygnalizował, że w momencie najgłębszego kryzysu w strefie euro na czele EBC nie powinien stać bankowiec wywodzący się z zadłużonego południa kontynentu.
Po takiej niespodziewanej deklaracji Angela Merkel ma więc twardy orzech do zgryzienia. Niemcy nie posiadają bowiem żadnego mocnego kandydata, którego mogliby posłać do boju o sukcesję po odchodzącym jesienią Francuzie Jeanie-Claudzie Trichecie. Przez wiele miesięcy za taką postać uchodził potężny szef Bundesbanku Axel Weber, którego Merkel konsekwentnie kreowała przed własnym elektoratem na bezkompromisowego pogromcę inflacyjnych tendencji i przeciwnika luźnej polityki monetarnej w Eurolandzie. W miarę narastania zeszłorocznego kryzysu zadłużeniowego Niemiec popadał jednak w coraz większe osamotnienie w zarządzie EBC (sprzeciwiając się na przykład napędzającemu inflację wykupowi obligacji Portugalii czy Hiszpanii) i w lutym zapowiedział, że wycofuje się z wyścigu. Berlinowi nie udało się też zbudować poparcia wokół alternatywnych kandydatur szefów banków centralnych z Luksemburga, Finlandii i Holandii.
Wszystko to sprawiło, że najpoważniejszym sukcesorem Tricheta został właśnie Draghi. Na jego korzyść przemawia przede wszystkim doświadczenie. W trakcie swojej kariery pracował już na kierowniczych stanowiskach nie tylko w największych finansowych instytucjach międzynarodowych (Bank Światowy), ale również w czołowych globalnych bankach (Goldman Sachs) oraz jako akademik na renomowanym Instytucie Harvarda. Na dodatek stojąc od 2006 r. na czele włoskiego banku centralnego, rzymianin uchodził za gorliwego obrońcę kryteriów z Maastricht i nieraz krytykował własny rząd za dopuszczanie do nadmiernego zadłużenia. Wiedzą o tym nawet Niemcy. "Uczciwie rzecz biorąc, Merkel zdaje sobie sprawę, że Draghi jest dziś najbardziej odpowiednim kandydatem na to stanowisko. Problem tylko w tym, jak rząd wytłumaczy postawienie Włocha na czele EBC własnym wyborcom, którzy wciąż nie pogodzili się z tym, że Grecja, Iralndia czy Portugalia ratowane są za ich pieniądze" - komentuje niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung”.
Reklama