Prognozy sprzedaży państwowego majątku rząd zapisał w wieloletnim planie finansowym państwa. Jutro na posiedzeniu Rady Ministrów minister skarbu Aleksander Grad ma przedstawić kwartalną informację o prywatyzacji w tym roku. Nie będzie zła, bo na razie sprzedał firmy za ponad 1,5 mld złotych. Do końca tego roku liczy na co najmniej 13,5 mld. Takie przychody ma dać głównie wystawiona na sprzedaż Jastrzębska Spółka Węglowa i BGŻ. Ale po ostrym tempie sprzedaży państwowego majątku w zeszłym roku z roku na rok przychody z prywatyzacji mają spadać.
Od początku kadencji rządu Aleksander Grad sprzedał majątek za 32 mld złotych. Pod młotek poszło 465 firm. Począwszy od małych, jak wytwórnie octu, po giganty, jak PGE czy kolejny pakiet akcji KGHM. Ministerstwo Grada obecnie nadzoruje niemal 900 firm, z czego 511 to spółki czynne. "Te spółki w większości będą podlegały prywatyzacji, ale nie wykluczamy, że część z nich może zostać postawiona w stan likwidacji, jeśli nie znajdziemy dla nich inwestora" - mówi Maciej Wewiór, rzecznik resortu skarbu.
Ministerstwo prywatyzacyjne zwolnienie w kolejnych latach tłumaczy tym, że lista spółek do sprzedaży się kurczy. Nawet jeśli doda się firmy, które do resortu trafiają od ministrów – np. PKP czy Porty Lotnicze z Ministerstwa Infrastruktury. "Kończy się majątek niewrażliwy politycznie. Jest cała masa majątku w sektorze energetycznym i finansowym, który mógłby podlegać prywatyzacji, ale którego rząd nie uwzględnił, przynajmniej teraz" - mówi dr Jakub Borowski, główny analityk Invest-Banku.
Zdaniem Wiktora Wojciechowskiego nawet 120 mld zł mógłby uzyskać Skarb Państwa, sprzedając te największe i najwięcej warte spółki. "W 2010 roku został osiągnięty bardzo dobry wynik, a sytuacja na giełdzie i w gospodarce jest znaczenie korzystniejsza teraz niż w zeszłym roku, więc to dobry moment, by z prywatyzacją nie zwalniać" - komentuje Wojciechowski.
Reklama
Ale minister Grad stopuje sprzedaż PGE czy PZU, bo boi się zbyt dużej podaży akcji państwowych spółek w jednym czasie. Zdaniem Jakuba Borowskiego rząd traktuje prywatyzację jako rezerwę na wypadek trudnej sytuacji budżetu. "Jeśli pójdzie trochę gorzej i będzie niższy wzrost, pojawi się luka w dochodach, rząd będzie miał możliwość sięgnięcia do dodatkowych środków z prywatyzacji" - dodaje ekonomista.
Jeśli chodzi o przychody ze sprzedaży państwowego majątku, rząd Tuska zarobił więcej niż ekipy PiS i lewicy w poprzednich dwóch kadencjach. Największe osiągnięcia pod tym względem miał jednak rząd Jerzego Buzka, który w ciągu czterech lat uzyskał ponad 50 mld zł.