Mieszkańcy wyspy już raz – rok temu – większością 93 proc. głosów, nie zważając na naciski dyplomatyczne Londynu i Hagi, odrzucili warunki ugody z wierzycielami, jednak wówczas były one znacznie gorsze.
Tym razem Islandia ma dostać 30 lat na spłatę oprocentowanych na 3,3 proc. rocznie długów upadłego w 2008 r. funduszu Icesave (w latach 2016 – 2046), a nie osiem lat z 5,5-procentowym oprocentowaniem, jak przewidywała stara ugoda. W lutym porozumienie ratyfikował parlament, ale prezydent Olafur Ragnar Grimsson – wskutek apelu podpisanego przez 42 tys. obywateli (13 proc. ludności Islandii) – zawetował je, wymuszając przeprowadzenie plebiscytu.
Rząd Johanny Sigurdhardottir zdecydowanie popiera nowy deal, wychodząc z założenia, że długi powinno się spłacać. – Rzadko się zdarza, by prezydent odrzucał ustawę, która uzyskała taką większość w parlamencie. Nie widzę wielkiej szansy, by Brytyjczycy i Holendrzy chcieli ponownie siadać do stołu rokowań – powiedziała pani premier po ogłoszeniu decyzji prezydenta.
Reklama
Mimo to wynik sobotniego głosowania stoi pod znakiem zapytania. Z sondażu opublikowanego w środę przez miejscową telewizję Stoedh 2 wynika, że przeciwnicy ugody, którzy nie chcą spłacać długów nieodpowiedzialnych bankierów, przeważają nad zwolennikami układu w stosunku 57:43. Badania Instytutu Gallupa sugerują odwrotne proporcje: 53 proc. za i 45 proc. przeciw.
Część należności ma zostać spłacona dzięki sprzedaży aktywów Landsbanki, właściciela Icesave. Ale ok. 50 mld koron (1,2 mld zł), czyli 3 proc. PKB, będzie musiał dopłacić budżet państwa. Zgoda na zwrot 4 mld euro utraconych wkładów sprawi, że będą je spłacać jeszcze wnuki obecnych wyborców.
Jednak sprzeciw może wyspę gejzerów kosztować znacznie więcej, choćby obniżeniem wiarygodności kredytowej. – Głosowanie na nie to gotowa recepta na przedłużenie okresu niepewności o kolejny rok – dwa – mówiła wczoraj Johanna Sigurdhardottir.
Dla wyspy, która w wyniku krachu systemu bankowego straciła w 2009 r. 6,5 proc. PKB, mogłoby to oznaczać nawrót recesji, choć zdaniem MFW Islandia będzie się w tym roku rozwijać w tempie 2 proc.
Odrzucenie porozumienia będzie również oznaczało wstrzymanie procesu integracji z Unią Europejską. Formalnie wciąż trwa procedura screeningu, czyli przeglądu islandzkiego prawa pod kątem jego zgodności z unijnym. Screening ma się zakończyć do końca czerwca, po czym możliwe byłoby otwarcie pierwszych rozdziałów negocjacyjnych. Na Islandczyków straszak zerwania rozmów z Brukselą nie zadziała. W tej sprawie nordycki naród jest tak samo podzielony jak w kwestii spłaty długów Icesave.