Najwyższe od dwóch lat ceny ropy na giełdach, zamiast podnieść notowania rosyjskich władz, mogą się okazać pułapką dla Kremla. Rosyjscy producenci wolą zwiększać eksport, zamiast dostarczać paliwo na rodzimy rynek. W efekcie w państwie, które jest największym na świecie producentem ropy, może niedługo zabraknąć benzyny na stacjach.
"Nie budźcie w nas Egiptu! Benzyna droższa od mleka! Ceny z sufitu! Droga benzyna zeżre Rosję!" - skandowali pod koniec marca kierowcy z Petersburga przy okazji kolejnej podwyżki cen paliwa. Parę tygodni wcześniej z podobnymi hasłami wyszli na ulicę mieszkańcy Władywostoku, po tym jak w ciągu dwóch miesięcy cenę benzyny podnoszono cztery razy.
Mieszkańcy Rosji – uchodzącej za światową potęgę surowcową – za litr benzyny od lat muszą płacić dwukrotnie więcej od Amerykanów, którzy importują surowiec. Ale zarazem znacznie mniej niż mieszkańcy Europy Zachodniej. Zamieszki w Afryce Północnej windują ceny na światowych giełdach, a wraz z nimi rośnie zatem rentowność rosyjskiego eksportu ropy. A konsekwencją niedostatecznej podaży na rosyjskim rynku są rosnące ceny na stacjach.
Reklama
Tymczasem w rok przed wyborami prezydenckimi władze nie mogą sobie pozwolić na zamieszki spowodowane drogim paliwem. Na początku lutego premier Władimir Putin zażądał od kompanii naftowych natychmiastowego obniżenia hurtowych cen na paliwo. Państwowe Rosnieft i Gazpromnieft polecenie wypełniły. Chcąc nie chcąc, ceny obniżyły także prywatne Łukoil i TNK BP.
"Zamiast zmniejszyć akcyzę, która stanowi ponad połowę ceny litra benzyny (dla porównania w USA to blisko 20 proc.), łatwiej potraktować batem nafciarzy" - mówi „DGP” Wiktor Kostiukow z agencji Algoritm. Jednak grożenie producentom i sztuczne hamowanie cen paradoksalnie wywołują odwrotny skutek. Marża, wynosząca obecnie nawet 100 dolarów od tony sprawiła, że zagranica stała się dla rosyjskich producentów o wiele atrakcyjniejszym rynkiem zbytu. Od głębokiego kryzysu ratuje Rosję tylko to, że porty Bałtyku nie działają z pełną mocą. 63 statki z ropą czekają, aż stopnieje reszta lodu.
Zgodnie z obserwacjami agencji analitycznej Kortes w ciągu zaledwie ostatniego tygodnia na rynku spotowym ceny na benzynę Pb 92 oraz Pb 95 wzrosły o 2,4 i 0,7 proc. Za diesel trzeba zapłacić nawet o 7 proc. więcej. Oznacza to, że najpóźniej za parę tygodni rosyjskich kierowców czeka kolejna podwyżka cen. Jak zaznacza agencja, bezpośrednia wina leży po stronie producentów, którzy nie zważając na ciągły wzrost konsumpcji wewnętrznej, nie chcą zwiększyć dostaw.
Od początku roku na rosyjski rynek trafiło ok. 5 mln ton benzyny – tyle samo ile w analogicznym okresie ubiegłego roku, ale popyt na paliwo wzrósł o 6 proc. Zaopatrzenie może ulec jeszcze pogorszeniu – donosi dziennik „RBK Daily”. Kilka czołowych rosyjskich rafinerii, w tym Rosnieftu, Gazpromnieftu oraz TNK BP w Riazaniu i Jarosławlu, zamyka się na coroczny remont. Wczoraj na giełdzie w Londynie za baryłkę ropy brent trzeba było zapłacić niemal 120 dol., co stanowi najwyższy poziom od 30 miesięcy.