Skrajne opinie o systemie OFE wyrażali uczestnicy zorganizowanego przez SLD wysłuchania publicznego projektu ustawy obniżającej składki do OFE. Jedni zarzucali, że rząd chce posłać na bruk ponad 100 tys. akwizytorów OFE, inni domagali się likwidacji funduszy.

Reklama

Chodzi o rządowy projekt, który przewiduje początkowo zmniejszenie składki do OFE z 7,3 proc. do 2,3 proc., a następnie jej stopniowy wzrost do 3,5 proc. w 2017 r. Pozostała część składki, która zamiast do OFE zostanie przekazana do ZUS, trafi na specjalne indywidualne subkonta.

Projektem zajmuje się sejmowa Komisja Finansów Publicznych. W czwartek odrzuciła wnioski klubów SLD, PiS i PJN o publiczne wysłuchanie propozycji rządu. W reakcji na to posłowie PiS opuścili posiedzenie, a SLD postanowiło zorganizować wysłuchanie na własną rękę.

W sobotniej debacie mógł wziąć udział każdy. Początkowo dyskusji przysłuchiwało się ponad sto osób, ale po kilku godzinach na sali została niecała połowa. Swoje opinie i pytania zainteresowane osoby przesyłały także przez internet.

Szef SLD Grzegorz Napieralski powiedział, że debata o OFE jest najważniejszą, jaka toczy się w Polsce od wielu lat. Według Napieralskiego dotyczy ona nas wszystkich, bowiem kiedyś każdy będzie emerytem.

Reklama

Napieralski wyraził zdziwienie, że wniosek o wysłuchanie publiczne nie przeszedł. Jego zdaniem o projekcie rządowym można było spokojnie rozmawiać, co nie wydłużyłoby prac nad ustawą (rząd chce, aby zmiany weszły w życie 1 maja - PAP).



Reklama

"Im więcej argumentów padnie, tym jest większa szansa, że ustawa o naszych emeryturach, to wszystko, co dzieje się z tymi emeryturami i finał tego, na co czekają Polacy będzie bardzo pozytywny i nikt nie straci. Tutaj nie chodzi o interes polityczny" - zapewnił.

Zdaniem prof. Leokadii Oręziak z SGH, fundusze emerytalne należy jak najszybciej zlikwidować. "Nasz kraj powinien uwolnić się od tego strasznego rozwiązania, które rujnuje finanse publiczne (...) ale przede wszystkim jest niekorzystne dla przyszłych emerytów" - powiedziała. "Nie stać nas na to, by utrzymywać ten kosztowny system i szkodliwy dla samych emerytów. Im wcześniej tym lepiej" - podkreśliła.

Oręziak ostrzegła, że na rynku finansowym jest wiele patologii, które mogą prowadzić do kryzysów rujnujących zasoby zgromadzone w OFE. Według niej, nawet obligacje skarbowe, w które inwestują OFE, nie są bezpiecznymi papierami.

"Nie ma bezpiecznych papierów skarbowych. Na rynku finansowym nie ma w ogóle bezpiecznych papierów. Każdy instrument jest obciążony ryzykiem (...) Nawet bardzo dobre instrumenty finansowe w bardzo krótkim czasie mogą stać się bardzo złymi" - zaznaczyła. Wskazała, że np. według jednej z największych agencji ratingowych, obligacje amerykańskie do 2035 r. będą miały status tzw. śmieciowy.

Profesor wykluczyła, by inwestycje w akcje mogły w długim okresie dać zarobić więcej od wzrostu PKB. "Gdyby to było możliwe, to zamiast produkować i orać pola można by było tylko obracać papierami" - powiedziała.

Uczestnicy debaty pytali o sens planowanego zakazu akwizycji przez OFE. Zwracano uwagę, że w ten sposób dla funduszy pracuje prawie 120 tys. osób, które prowadzą działalność gospodarczą, odprowadzają składki i płacą podatki.



"Pani (minister pracy Jolanta Fedak - PAP) chyba sobie nie zdaje sprawy, że pozbawia pani pracy 120 tys. osób pracy, oraz otoczenie biznesowe z tym związane" - mówił Łukasz Grzelak, który prowadzi działalność akwizycyjną na rzecz OFE.

"Ja się czuję, jako człowiek młody, okradany z moich pieniędzy, które 10 lat odkładałem, a dzisiaj nie wiem, czy będę miał emeryturę czy nie. Poza tym jako przedsiębiorca zainwestowałem (...) a pani mi dzisiaj likwiduje firmę" - dodał.

W opinii posłanki Anna Bańkowskiej projekt rządowy nie rozwiązuje problemów systemu emerytalnego, dotyczy jedynie zmniejszenia deficytu finansów publicznych. Jej zdaniem, konieczne jest obniżenie kosztów funkcjonowania drugiego filara. "Nie może być tak, aby nie wiązać zysków towarzystw emerytalnych z efektami ich pracy na rzecz osób, których pieniędzmi obracają" - powiedziała.

Poinformowała, że SLD chce m.in., aby 30-latkowie i osoby młodsze przekazywały 5 proc. składek na OFE. "To młodzi ludzie, którzy wierzą w reguły gry rynkowej" - wyjaśniła. Dodała, że ludzie najstarsi, którzy dobrowolnie zapisali się do drugiego filara powinni mieć możliwość rezygnacji z OFE i powrotu do ZUS.

Dodała, że SLD jest też za zniesieniem akwizycji oraz naliczaniem ulg podatkowych za dobrowolne oszczędzanie na dodatkową emeryturę nie od zarobków, ale od średniej płacy. Zdaniem Sojuszu ulga nie powinna pomniejszać podstawy opodatkowania, jak chce rząd, ale powinna pomniejszać podatek.

"To tak apolityczne poprawki poprawiające atmosferę wokół propozycji rządu, że liczę na to, że rząd je przyjmie, mimo że są składane przez SLD" - podsumowała.